Zapowiadało się na to od wielu tygodni, w niedzielny majowy wieczór stało się faktem. Cztery lata FC Barcelona czekała na mistrzostwo Hiszpanii. W końcu dopięła swego.
Przed derbowym spotkaniem z Espanyolem sprawa była jasna. Trzy punkty dadzą drużyny Xaviego 27. w historii tytuł.
Niedzielny rywal Espanyol ma swoje problemy. Zespół desperacko walczy o utrzymanie. Goście pewni swego być nie mogli. Wszyscy pamiętali ostatni mecz derbowy, w którym 31 grudnia Barcelona prowadziła i wydawało się, że niewiele jej grozi. Tymczasem w końcówce Espanyol wyrównał i wyrwał punkt rywalom.
Już w pierwszej akcji trafić mogli gospodarze. Uderzenie Joselu minęło bramkę, dodatkowo zawodnik miejscowych był na spalonym. Później na boisku panowali już tylko goście, którzy w 11. minucie otworzyli wynik gry.
ZOBACZ WIDEO: Co z przyszłością Zielińskiego? "Jeden trener do niego wydzwania"
Alex Balde ruszył lewą stroną, wpadł w pole karne i zagrał na piąty metr. Tam stał Robert Lewandowski. Polak został trafiony piłką i kolanem wbił ją do bramki Espanyolu. To nie był koniec. Wspomniany Balde świetnie wszedł w mecz i w 20. sam wpisał się na listę strzelców, kiedy z prawej strony dośrodkował z pola karnego Gavi, a lewy obrońca z dość trudnej pozycji wpakował piłkę do siatki.
Espanyol po dwóch ciosach nie był w stanie się podnieść. FC Barcelona grała na dużym luzie, szukała kolejnych goli. W 24. minucie mocny strzał "Lewego" obronił Fernando Pacheco.
Gospodarze zagrozili gościom dopiero po dwóch kwadransach. Nico Melamed starał się uderzyć głową, ale do celu sporo mu brakowało. Po emocjach było w 40. minucie. Raphinha wszedł z piłką w pole karne, po chwili zagrał na piąty metr. Nadbiegający Lewandowski z bliska trafił po raz drugi w meczu i mógł zacząć myśleć o pierwszym w La Liga hat-tricku.
Espanyol poderwał się w końcówce 1. połowy. Honor gospodarzy mógł uratować Martin Braithwaite, ale jego strzał z pola karnego kapitalnie obronił, bezrobotny przez większą część premierowej odsłony, Marc-Andre ter Stegen.
Po zmianie stron to Espanyol jako pierwszy wykreował sobie szansę na gola. W 50. minucie dogrywał Oscar Gil, do piłki doszedł Joselu, jednak z trudnej pozycji przestrzelił.
Konkretniejsza była Barcelona. Trzy minuty później przepięknie w pole karne zagrał Frenkie de Jong, a nadbiegający Jules Kounde głową wpakował piłkę do bramki załamanych gospodarzy.
Prowadząc czterema bramkami goście wyraźnie spuścili z tonu. FC Barcelona nie chciała już za wszelką cenę pogrążać załamanych gospodarzy. Miejscowym nic nie wychodziło. Klęska w potyczce z lokalnym rywalem może być opłakana w skutkach. Espanyolowi trudno się będzie podnieść po domowej porażce.
W 73. minucie w końcu mogli ucieszyć się miejscowi fani. Zagranie z głębi pola do Javiego Puado, a ten w sytuacji sam na sam przelobował ter Stegena. Po chwili bramkarz Barcelony uratował zespół zatrzymując Joselu.
Trzynaście minut przed końcem hat-trick skompletować mógł Lewandowski, jednak w dobrej sytuacji lider klasyfikacji strzelców La Liga w bramkę nie trafił. W doliczonym czasie po rzucie rożnym do bramki gości uderzył Joselu.
Po spotkaniu FC Barcelona mogła zacząć świętować mistrzostwo. Cztery ostatnie kolejki to dla zespołu Xaviego będzie już tylko zabawa.
Espanyol Barcelona - FC Barcelona 2:4 (0:3)
0:1 - Robert Lewandowski 11'
0:2 - Alex Balde 20'
0:3 - Robert Lewandowski 40'
0:4 - Jules Kounde 53'
1:4 - Javi Puado 73'
2:4 - Joselu 90+3'
Składy:
Espanyol Barcelona: Fernando Pacheco - Oscar Gil, Cesar Montes, Sergi Gomez (46' Javi Puado), Leandro Cabrera, Brian Olivan (84' Luca Koleosho) - Nico Melamed (87' Edu Exposito), Sergi Darder, Denis Suarez (46' Fernando Calero), Martin Braithwaite (55' Adria Pedrosa) - Joselu.
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jules Kounde, Roland Araujo (62' Jordi Alba), Andreas Christensen (74' Marcos Alonso), Alex Balde - Gavi (74' Ansu Fati), Sergio Busquets, Frenkie de Jong - Raphinha (62' Ousmane Dembele), Robert Lewandowski, Pedri (89' Franck Kessie).
Żółte kartki: Darder (Espanyol) oraz Kounde, Gavi, Alba (Barcelona)
Sędzia: De Burgos Bengoetxea.
Czytaj także:
Villarreal zbliżył się do Ligi Mistrzów
Zmiany obudziły Real Madryt. Problem Carlo Ancelottiego przed rewanżem z City