Z kolejnymi tytułami i koronami króla strzelców Robert Lewandowski mógł spokojnie dociągnąć do emerytury. Pod warunkiem, że zostałby w Bayernie Monachium. Tak na pewno mógł pomyśleć kapitan reprezentacji Polski w poprzednie lato, gdy z Bundesligi przenosił się do Hiszpanii. W Barcelonie było tak źle, że jego ruch wydawał się wręcz irracjonalny.
Bo Lewandowski zamieniał świetnie naoliwioną, rozpędzoną maszynę na pordzewiałe auto długo stojące pod blaszanym daszkiem. Co prawda sportowe, ale mające problemy z odpaleniem za pierwszym razem.
Barcelonie rok temu bliżej było przecież do pogłębienia kryzysu. W klubie na wszelkie sposoby szukano środków na funkcjonowanie drużyny i transfery, które były drużynie niezbędne do wyjścia z marazmu. Co oznacza takie stwierdzenie w kontekście zespołu pokroju Barcelony? Trzy sezony bez tytułu mistrzowskiego, jedna z największych kompromitacji w Lidze Mistrzów w jej historii (porażka 2:8 z Bayernem Monachium, sierpień 2020 r.), utrata jednej z największych postaci w historii klubu - Leo Messiego - i dalsze niepowodzenia. Ta drużyna się rozpadała, rozmieniała na drobne. Przegrywała nawet mecze w Lidze Europy, została bez lidera i typowego snajpera po czasach Neymara czy Luisa Suareza. Stała się ledwie solidną ekipą, ale w walce o najwyższe cele - jednak nijaką.
ZOBACZ WIDEO: Dostanie finał Ligi Mistrzów? Szymon Marciniak odpowiada
I to naprawdę nie miało się prawda udać tak szybko: zaledwie półtora roku od przyjścia Xaviego i rok od przybycia Roberta Lewandowskiego. Ale mieszanka chorobliwie wymagającego trenera z chorobliwie ambitną maszyną z Polski przyniosła efekty. Lewandowski od razu poczuł chemię z brylantami drużyny - Gavim, Pedrim, Ansu Fatim. Żaden z nich nie przekroczył dwudziestego roku życia i dla nich kapitan polskiej kadry z miejsca stał się mentorem.
Bo Lewandowski wszedł do szatni Barcelony jako triumfator Ligi Mistrzów, jedenastokrotny mistrz kraju (10 tytułów w Niemczech, 1 w Polsce) i dziesięciokrotny król strzelców (siedmiokrotnie w Bundeslidze, trzykrotnie w Polsce: w III i II lidze oraz ekstraklasie).
Do tego "Barca" stała się niezwykle szczelna z tyłu - mając najlepszą defensywę w rozgrywkach: najmniej straconych goli (13) i najwięcej tzw. czystych kont (11).
W wieku 34 lat Lewandowski już nic nie musiał. Chciał jednak udowodnić sobie, że jeszcze może "dać z wątroby" poza strefą komfortu. W pierwszym sezonie w Hiszpanii "Lewy" zdobył z Barceloną najważniejsze trofeum, czyli tytuł La Liga, na który fani wyczekiwali trzy lata i jest o krok od kolejnej korony króla strzelców w karierze.
Można mruczeć i wytykać Lewandowskiemu posuchę strzelecką w 2023 roku (w lidze nie strzelał goli łącznie w dziewięciu kolejkach). Przez długie tygodnie to nie był to napastnik z ostatnich lat. "Lewy" marnował sytuacje, czasem nawet i źle przyjmował piłkę, irytował. Ale w kluczowych momentach jednak nie zawodził.
Gdy Barcelona potrzebowała, by ciągnął ją za uszy - robił to w pierwszych dwunastu kolejkach rozgrywek (trzynaście goli). Bramki Polaka z Realem Madryt dały drużynie pierwsze trofeum w tych rozgrywkach - Superpuchar Hiszpanii. Gdy "Lewemu" nie szło, "Barca" i tak punktowała. Nasz zawodnik mógł się wtedy trochę schować za wynikami zespołu. A na finiszu La Liga Lewandowski znowu wystrzelił - ma cztery gole więcej od Karima Benzemy (21 bramek Lewandowskiego w hiszpańskiej ekstraklasie) i pewnie zmierza po tytuł "Pichichi". To dla niego więcej niż udany sezon.
Rysą pozostaje oczywiście odpadnięcie Barcelony z europejskich pucharów - już w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a następnie szybkie pożegnanie się z Ligą Europy. Ale jednak bądźmy realistami - drużyna z Katalonii jest jeszcze w fazie budowy, na sukcesy w pucharach musi poczekać.
Nie zmienia to faktu, że Robert Lewandowski już zawsze będzie pamiętany w Barcelonie jednoznacznie - jako człowiek, który przywrócił miastu uśmiech.
Zobaczymy, czy Lewandowskiego będzie dane zagrać w Barcelonie z Leo Messim. Panowie ostatnio rozmawiali o klubie podczas gali w Paryżu, ale już dziś mistrz świata z Argentyną może być Lewandowskiemu wdzięczny. Wypadałoby, by podziękował Polakowi za wyprowadzenie jego ukochanej drużyny z kryzysu.
SMS od legendy. Co za słowa o Szymonie Marciniaku!
Chcą przejąć polski klub. Znane nazwisko drugiego partnera