Trudny czas reprezentanta Polski. "Na razie nie mam radości z piłki"

- Czasem złość miesza się z frustracją: skoro niezależnie od tego, co zrobię, i tak nie zagram, to po co to wszystko? - Jacek Góralski opowiada nam o trudnym okresie w karierze. Reprezentant Polski mówi też o swojej przyszłości.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Jacek Góralski Getty Images / Na zdjęciu: Jacek Góralski
Jacek Góralski ma za sobą wyjątkowo trudny rok. Latem trafił z Kajratu Ałmaty do klubu z Bundesligi - VfL Bochum. Była to ogromna szansa dla reprezentanta Polski gry w jednej z pięciu najlepszych lig w Europie. Jeszcze w okresie przygotowawczym Góralski doznał jednak groźnej kontuzji oka - musiał przejść operację, bo zawodnikowi groziła nawet utrata wzroku. Z tego powodu piłkarz nie trenował z drużyną przez kilka tygodni i wrócił na boisko dopiero w trakcie rozgrywek niemieckiej ligi. Później Góralskiemu przytrafiały się kolejne kontuzje. Do tej pory pomocnik wystąpił w Bundeslidze tylko cztery razy.

Wcześniej Góralski grał między innymi w Wiśle Płock, Jagiellonii Białystok i Łudogorcu Razgrad. Piłkarz wywalczył trzy mistrzostwa Bułgarii i jedno mistrzostwo Kazachstanu. Z reprezentacją wystąpił na mistrzostwach świata 2018, ale dwa ostatnie turnieje - Euro 2020 i MŚ 2022 - stracił z powodu kontuzji. Do tej pory Góralski rozegrał dla kadry 21 meczów i strzelił jednego gola.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: W tym roku tylko raz widzieliśmy cię na boisku. Jaka jest twoja sytuacja w VfL Bochum?

Jacek Góralski, piłkarz VfL Bochum: Wydaje mi się, że w Bochum jestem już bez szans na grę. Trener Thomas Letsch stawia na innych zawodników i najpewniej tego nie zmieni. Zostały trzy kolejki do końca ligi. Mam nadzieję, że się utrzymamy. Ja czekam na koniec sezonu.

ZOBACZ WIDEO: Raków świętuje tytuł. Sporo kontrowersji w polskiej piłce - Z Pierwszej Piłki #37
W przypadku utrzymania w Bundeslidze kontrakt z klubem zostanie automatycznie przedłużony o rok.

Dostałem informację, że niedługo usiądziemy do rozmów na temat mojej przyszłości. Wszystko powinno być jasne w ciągu dwóch lub trzech tygodni. Jeżeli jednak ma to tak dalej wyglądać, to będę chciał się spakować i poszukać innego zespołu. Bez sensu jest być w klubie i nie grać. Biorę pod uwagę też inne rozwiązanie - że na przykład dwóch, trzech zawodników odejdzie latem z Bochum, będzie nowe rozdanie i może pojawić się szansa dla mnie. Na pewno w pierwszej kolejności myślę jednak o tym, żeby zmienić klub.

Niemieckie media informowały, że w twoim przypadku jest już "po zawodach".

W klubie jeszcze z nikim na ten temat nie rozmawiałem, ale widzę, co się dzieje. Nie gram, nie ma mnie w kadrze meczowej. Zawodnik wie, kiedy jest odsunięty.

A co czuje w takiej sytuacji?

Dla mnie to jeden z trudniejszych momentów w karierze. Najpierw przytrafiła się seria kontuzji. Straciłem okres przygotowawczy, opuściłem pierwsze kolejki Bundesligi. Później leczyłem urazy trochę w pośpiechu, aż w końcu naderwałem mięsień dwugłowy i ścięgno i nie pojechałem na mistrzostwa świata do Kataru.

Teraz moja perspektywa nie wygląda ciekawie. To bardzo nieprzyjemne uczucie, gdy w sobotę drużyna rozgrywa mecz ligowy, a ja przyjeżdżam do klubu rano na trening, a później wracam do domu. W ostatnim czasie oglądam z boku, jak inni walczą o skład i cieszą się z wygranych. Pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji, bo do tej pory regularnie grałem w swoich poprzednich klubach.

Jak sobie z tym radzisz?

Nie mogę się z tym pogodzić, ale muszę jakoś to przełknąć. Mam nadzieję, że wkrótce sytuacja się zmieni i znowu będę mógł powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Na razie nie mam radości z piłki.

To złość, frustracja lub rozmyślanie, czy nadaję się na ten poziom rozgrywek?

Do końca pozostaję profesjonalistą, zasuwam na treningach, bo w piłce sytuacja szybko się zmienia. Ale okoliczności nie sprzyjają. Czasem złość miesza się z frustracją: skoro niezależnie od tego, co zrobię, i tak nie zagram, to po co to wszystko? Ale takie myśli szybko odganiam. Nie poddaję się.

Rozmawiałeś z trenerem?

Tak - podczas zimowego obozu przygotowawczego. Thomas Letsch powiedział, że z powodu moich wcześniejszych problemów zdrowotnych ściągnął do zespołu jeszcze jednego środkowego pomocnika (wypożyczenie Pierre Kunde z Olympiakosu - przyp. red.). Do tego drużyna zaczęła zdobywać punkty i - jak mówił trener - trudno coś w takich okolicznościach zmieniać.

Co ty na to?

Wiadomo, że mam swoje przemyślenia. Znam siebie i wiem, że gdybym dostał szansę, to bym ją wykorzystał. Niestety, w kluczowym momencie sezonu doznałem kontuzji. Fakty są takie, że chłopaki wygrali beze mnie kilka ważnych spotkań, trener sobie wszystko poukładał, wytypował swoją dwudziestkę meczową, a mój pociąg niestety odjechał.

A jak oceniasz siebie na tle drużyny?

Trudno powiedzieć. Czuję, że jestem na podobnym poziomie, co koledzy, ale trening to nie mecz. Mówimy o zupełnie innym poziomie emocji i intensywności w spotkaniach Bundesligi. Poza tym jestem zawodnikiem meczowym, swoje atuty zawsze pokazywałem w grze o punkty.

Do klubu sprowadzali cię ludzie, których nie ma już w Bochum.

W zespole chciał mnie trener Thomas Reis, który jest obecnie w Schalke, i dyrektor sportowy Sebastian Szindzielorz pracujący aktualnie w Wolfsburgu. To też ma znaczenie. Reis od razu brał mnie pod uwagę. Przed meczem z Bayernem Monachium trenowałem tylko dwa tygodnie, a mimo to zadebiutowałem. Później też szybko wchodziłem po lekkich urazach - z Freiburgiem i Lipskiem wpuszczał mnie na boisko.

Mogę tak wymieniać, ale też nie chcę marudzić. Niestety, trochę spraw się nawarstwiło, nie pomogły kontuzje. Jest jednak jeden pozytyw - jestem w stu procentach zdrowy, wyleczyłem poprzednie urazy, przepracowałem zimowy okres przygotowawczy i pozostaje w treningu. Niedługo rozstrzygnie się moja przyszłość.

Masz konkretny kierunek, gdzie chciałbyś dalej grać?

Zobaczymy, jakie będzie zainteresowanie po sezonie. Na razie nie rozmawiałem z żadnym klubem.

O reprezentacji Polski jeszcze myślisz?

Oj, trochę się u mnie pozmieniało przez ostatni rok. Najpierw muszę wrócić do regularnej gry, a dopiero później spojrzę dalej - w kierunku kadry. Na pewno chciałbym jeszcze "zaatakować" reprezentację. Mam już 31 lat, tego grania na najwyższym poziomie nie zostało aż tak dużo, dlatego Euro w Niemczech w przyszłym roku może być dla mnie ostatnią szansą występu na dużym turnieju. Ale tak jak mówiłem - krok po kroku.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Fernando Santos obnażył polskie podwórko. Bolesna i zaskakująca prawda (Opinia)

Czy reprezentacja Polski awansuje na Euro 2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×