Właściciel Polonii: Obok Legii mamy największy potencjał spośród wszystkich klubów w Polsce

YouTube / Polonia Warszawa TV / Na zdjęciu: Gregoire Nitot
YouTube / Polonia Warszawa TV / Na zdjęciu: Gregoire Nitot

Po wielu latach tułaczki po niższych ligach Polonia Warszawa wróciła do I ligi i marzy o awansie do Ekstraklasy. Francuski właściciel Gregoire Nitot opowiada o konfliktach z kibicami, krytyce ze strony żony i dojazdach na mecze na skuterze.

[b]

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Fetę po awansie opuścił pan już o godz. 23. Coś się stało, czy po prostu nie lubi pan imprezować?
[/b]
Gregoire Nitot, właściciel i prezes Polonii Warszawa: Niestety, w trakcie meczu miałem niezbyt miłą sytuację z kilkoma kibicami. Spór dotyczył sprzedaży gadżetów. To mały incydent, ale popsuł mi nastrój.

Od początku swoich rządów nie ma pan łatwo z fanami. Wcześniej oskarżał pan ich o szkodzenie klubowi poprzez narażanie go na dodatkowe koszty związane z pirotechniką i bójkami w czasie meczów wyjazdowych.

Bardzo szanuję robotę kibiców i dziękuję im za fantastyczny doping. Nie zamierzam żyć z nimi w konflikcie, dlatego po sezonie podpiszemy umowę, w której uregulujemy wszystkie kwestie. Co do fety, to faktycznie chciałem wracać do domu sam, ale przed bramą spotkałem zawodników Polonii i zabrałem się z nimi. Ostatecznie świętowałem z drużyną do czwartej nad ranem. Niektóre sytuacje działają jednak demotywująco. Rozpamiętywałem to jeszcze w niedzielę. Na szczęście potem mi przeszło i cieszyłem się z awansu.

Domyślam się, że nie jest łatwo pogodzić rolę prezesa wielkiej firmy i klubu piłkarskiego?

W Sii zatrudniam około ośmiu tysięcy ludzi, a obrót firmy to około dwóch miliardów złotych rocznie. Wszystko jest jednak dobrze poukładane i nie muszę już spędzać w firmie tyle czasu, co podczas dwóch czy trzech pierwszych lat. Wtedy pracowałem po 12 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Teraz zajmuje się głównie nadzorowaniem. Zarządzanie Polonią zajmuje mi około półtora dnia tygodniowo z tym, że mój dzień pracy trwa raczej 12 godzin, a nie osiem. Nie jestem częstym gościem w klubie, ale regularnie mam spotkania z najważniejszymi ludźmi. Wprowadziłem też oceny roczne każdego pracownika, ale także piłkarzy.

ZOBACZ WIDEO:Rozmawiał z Lewandowskim w Barcelonie. "Ta decyzja była słuszna"

Jak długo będzie pana stać na finansowanie Polonii?

W tym sezonie z własnych środków pokryłem trzy miliony złotych straty, a dodatkowe dwa miliony złotych dołożyła moja firma Sii. Za rok zamiast pięciu milionów, zamierzam przeznaczyć na Polonię siedem milionów. Mam jednak nadzieję, że w końcu uda nam się namówić do współpracy innych sponsorów, do tej pory wszystko opierało się praktycznie tylko na mnie. Miasto dokładało zaledwie 700 tysięcy złotych.

Pana początkowy plan zakładał awans do Ekstraklasy w 2029 roku. Naprawdę będzie pan miał aż tyle cierpliwości?

Te plany są już nieaktualne, bo gdy je pisałem, nie znałem dobrze realiów piłkarskich. Myślałem, że utrzymanie klubu w I lidze będzie tańsze. Uwielbiam rywalizację, a Polonia daje mi obecnie wszystko co kocham - możliwość tworzenia nowego projektu, poznawania nowych ludzi, dawania im radości. W trzy lata nauczyłem się wielu nowych rzeczy. To był superekscytujący czas.

Na ostatnim meczu Polonii, na zaproszenie klubu, pojawił się były właściciel Polonii, Józef Wojciechowski. Stworzycie wspólnie duet, który doprowadzi Czarne Koszule do Ekstraklasy?

Nie szukam partnera biznesowego czy akcjonariusza. Jeśli jednak pan Józef Wojciechowski będzie zainteresowany wsparciem naszego klubu jako sponsor, to z przyjemnością go powitamy.

Polonia nie jest najłatwiejszym klubem do inwestowania, o czym przekonał się pan na własnej skórze, gdy fani Legii zarządzili bojkot pana firmy po kupieniu przez pana Polonii.

Moim zdaniem Polonia Warszawa ma obok Legii największy potencjał spośród wszystkich klubów w Polsce. Warszawa to wielkie miasto, które daje nieograniczone możliwości rozwoju. Oczywiście Polonia to wciąż mały klub z wielką tradycją, który ma sporo problemów, jak choćby brak porządnego stadionu, bazy sportowej, czy wrogie nastawienie niewielkiej części fanów Legii.

Naprawdę uważa pan, że Polonia ma większe możliwości rozwoju niż choćby Lech Poznań czy Wisła Kraków?!

Zdaję sobie sprawę, że teraz to brzmi pretensjonalnie i absurdalnie. Polonia obecnie wypada kiepsko, jeśli porównamy ją do Lecha czy Wisły. Proszę jednak zauważyć, że w Warszawie mieszka nawet cztery razy więcej ludzi niż w Poznaniu i około trzy razy więcej ludzi niż w Krakowie. To tu siedziby mają wszystkie największe firmy. Dzisiaj Polonia na tle większych rywali jest malutka, ale gdyby powstał nowy stadion, to za 10 lat role mogą się odwrócić. Wierzę w to i dlatego tu jestem.

W ostatnich latach słyszeliśmy przynajmniej o kilku projektach nowego stadionu dla Polonii i nigdy nic z tego nie wychodziło. Wierzy pan, że tym razem będzie inaczej?

Też mam mieszane uczucia, ale wierzę, że miasto zgodzi się na naszą propozycję. Jestem gotowy zainwestować 60 milionów złotych z własnych środków na budowę nowego stadionu. Warunkiem jest to, by to klub został operatorem stadionu. Ostatnia propozycja miasta w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego zakładała, że partner prywatny zarządzałby jedynie parkingiem i jednym z budynków wybudowanych na terenie stadionu. To dla nas nie do przyjęcia i na takich warunkach nie złożymy oferty. Zresztą przedstawiony przez nas wariant jest zdecydowanie najtańszy dla miasta. W innych wariantach miasto za budowę stadionu musiałoby płacić więcej niż 100 mln każdego roku złotych przez piętnaście lat.

Jak na człowieka, który jest gotowy wyłożyć 60 mln złotych na budowę stadionu, żyje pan dość skromnie. Nie lubi pan luksusu?

Nie, nie przepadam za przedmiotami luksusowymi. Na mecze najczęściej przyjeżdżam na skuterze. To praktyczny środek transportu, który pomaga ominąć korki. Mam co prawda luksusowe BMW, fajnie dom na Sadybie i działkę na Kaszubach. Rzeczy materialne aż tak bardzo mnie nie pociągają, a zdecydowanie bardziej wolę emocje przy tworzeniu nowych projektów.

Na wakacje wybiera pan się raczej na Malediwy czy Kaszuby?

W lutym tego roku byliśmy całą rodziną w Kolumbii. Zwiedziliśmy choćby Bogotę czy Medellin. To była wyprawa z plecakami, nocowaliśmy głównie w hostelach, bo tam można poznać ciekawych ludzi. Niedługo spędzimy trochę czasu na Kaszubach. Na Malediwach byłem raz w życiu, a ta wycieczka najbardziej podobała się mojej żonie i dzieciom.

Pana żona była wielkim przeciwnikiem inwestycji w Polonię. Jak jest teraz?

Faktycznie mieliśmy o to poważne kłótnie, ale przekonała się, że to ciekawy projekt. Teraz sama jest fanką Polonii, a gdy ja zrezygnowałem ze świętowania awansu, to ona chętnie została na stadionie i dobrze bawiła się w gronie kibiców VIP-ów. Chodzi na większość meczów i polubiła tę rozgrywkę. Prywatnie jest nauczycielem w szkole na Ursynowie i kuratorem.

Daje pan sobie jakiś konkretny limit czasu na awans do Ekstraklasy?

Dopóki będę miał pieniądze, a przede wszystkim czerpał radość z tego projektu, to na pewno będę walczył. Muszę jednak widzieć wsparcie miasta, kibiców i mieć nadzieję, że klub może się rozwijać.

Jaki będzie cel Polonii w I lidze?

Chcemy powalczyć o wysokie miejsce. Finansowo na pewno będziemy w górnej połowie tabeli, ale naszym największym atutem są kompetentni ludzie. Dzięki temu do tej pory wydawaliśmy pieniądze mądrze i nie przepalaliśmy ich na nieudane transfery, czy martwe etaty. Niedługo na spotkaniu z dyrektorem sportowym i trenerem zdecydujemy, którzy zawodnicy zostają w klubie.

Gdzie będziecie szukali wzmocnień?

Moim zdaniem lepiej pozyskać solidnych zawodników z I lub II ligi, niż piłkarzy, którzy siedzieli na ławce w Ekstraklasie. Naszym atutem w II lidze wcale nie były największe gwiazdy, a solidna drużyna i mocna ławka rezerwowych. Nasz dyrektor sportowy Piotr Kosiorowski dostanie pieniądze na transfery przynajmniej siedmiu, ośmiu dobrych zawodników, z czego 2-3 może być nieco droższych, a resztę uzupełnią zawodnicy z potencjałem.

Do tej pory ma pan ogromne szczęście. Polonia w trzy lata awansowała z III do I ligi, wiele meczów drużyna rozstrzygała na korzyść w końcówce meczów. Jest pan przygotowany na ewentualną serię porażek czy walkę o utrzymanie?

Zdaję sobie sprawę, że Polonii wcześniej czy później przydarzy się gorszy okres. Będziemy przegrywać seryjnie, będzie kryzys formy. To jest zupełnie normalne w sporcie i każdy klub przechodzi przez takie okresy. Właśnie dlatego otaczam się zaufanymi ludźmi, by w razie problemów wspólnie przez nie przechodzić. Jestem typem wojownika i nigdy się nie poddaję.

Może pan zadeklarować, że cokolwiek będzie się działo w I lidze, to pozycja trenera Rafała Smalca jest niezagrożona?

Tak, na pewno. To niesamowity gość. Ma moje pełne zaufanie i wsparcie. Jeśli z poważną ofertą zgłosi się po niego klub z Ekstraklasy, może mnie nie być stać na zatrzymanie trenera w klubie. Mam jednak nadzieję, że Rafał będzie z nami przez długie lata.

Polonia to dla pana chwilowa zabawa czy projekt na całe życie?

Moje marzenie to zbudowanie solidnego klubu walczącego o mistrzostwo Polski. Nie wiem, ile lat spędzę w Polonii, bo moje plany sięgają tylko najbliższych dwóch, trzech lat. Nawet jeśli kiedyś odszedłbym z tego klubu, to chciałbym, by funkcjonował on na najwyższym poziomie przez najbliższe dziesięciolecia. Mam jednak nadzieje, że będę tu długo. Moim największym marzeniem jest oczywiście mecz Polonii z PSG w Lidze Mistrzów. Zdaję sobie sprawę, że to mało realne, ale będę próbował.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Media: Nowy napastnik w Realu
O napisie Djokovicia jest głośno

Źródło artykułu: WP SportoweFakty