Kolejorz na właściwych torach?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Lech Poznań po dziesięciu kolejkach ekstraklasy ma na swoim koncie siedemnaście punktów, co w stolicy Wielkopolski nikogo nie zadowala. Po obiecującym początku przyszedł moment zadyszki, ale ostatnie spotkanie z Wisłą Kraków daje podstawy, aby sądzić, że poznańska lokomotywa wróciła na wysokie obroty. -<I> Mamy nadzieję, że wróciliśmy na właściwe tory</i> - mówi Bartosz Bosacki, kapitan Kolejorza.

W tym artykule dowiesz się o:

W zeszłym sezonie poznaniacy rozbudzili apetyty niezwykle wymagających kibiców, choć na finiszu zdobyli tylko Puchar Polski. Nic więc dziwnego, że fani liczyli na sukcesywną walkę o tytuł Mistrza Polski w bieżących rozgrywkach. Pod wodzą nowego trenera, Jacka Zielińskiego, Lech fantastycznie rozpoczął sezon. Spokojna i pewna wygrana z Piastem Gliwice oraz pogrom Korony Kielce spowodowały, że Kolejorz zanotował najlepszy od kilkunastu lat start w lidze.

Potem przyszedł jednak zimny prysznic. Zaczęło się od porażki z Polonią Warszawa, a następnie z Cracovią Kraków i remisem z GKS Bełchatów oraz co najważniejsze odpadnięciem z Ligi Europejskiej. Wokół klubu zrobiła się gęsta atmosfera. Wydawało się, że wygrana z Jagiellonią Białystok 3:2, mimo dwubramkowej straty, spowoduje powrót do lepszej dyspozycji. - Po Białymstoku wygraliśmy z Odrą Wodzisław i pojechaliśmy na bardzo ciężki mecz z Legią. Wiem, że spotkanie z tym klubem są traktowane inaczej, ale zdarza się też przegrać. My jednak nie leżeliśmy na boisku, tylko zabrakło nam wszystkiego po trochu - opowiada Zieliński.

Z warszawiakami lechici zagrali dobre spotkanie, ale błędy w defensywie zadecydowały o porażce. Czarę goryczy przelało odpadnięcie z Remes Pucharu Polski. Lepsi od poznaniaków okazali się piłkarze Stali Stalowej Woli. Skutkiem kompromitacji było przesunięcie do Młodej Ekstraklasy Gordana Golika, Harisa Handzicia i Hernana Rengifo. Miał to być wstrząs pobudzający drużynę do lepszej gry. Nadzieje okazały się bezpodstawne, bo Kolejorz tylko zremisował z Arką Gdynia.

O optymizm przed meczem z Wisłą Kraków było więc ciężko. Pesymiści ze zdumienia przecierali oczy widząc bardzo dobrą grę Lecha już od pierwszych sekund. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem lechitów 1:0. W ich postawie było widać mnóstwo determinacji i zaangażowania, czego brakowało w ostatnich kolejkach. Błysnęli przede wszystkim krytykowani Semir Stilić oraz Robert Lewandowski, a do ich poziomu dostosowali się partnerzy z drużyny. - Pokazaliśmy to, czego nie graliśmy od kilku spotkań. W końcu się przebudziliśmy i wyszliśmy na boisko jako drużyna. Walczyliśmy jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - mówił po meczu Marcin Kikut, obrońca poznaniaków. To był taki Kolejorz, którego kibice chcieliby widzieć w każdym pojedynku. - Samymi nazwiskami meczów się nie wygrywa. Trzeba było pokazać ambicję oraz walkę. W takich meczach zdobywa się uznanie kibiców. Każdy widział, że walczyliśmy na całego i to przynosi efekty - dodaje Sławomir Peszko.

Lechici po raz pierwszy od dawna byli chwaleni przez swoich fanów. Na brawa zasłużył również trener Zieliński, który wprowadził do zespołu 18-letniego Mateusza Możdżenia. Dzięki zwycięstwu z Wisłą, Lech w dalszym ciągu liczy się w walce o mistrzostwo Polski. - Czy mecz z Wisłą będzie przełomowy? Wierzę w to, bo zagraliśmy w wielkim stylu i na treningach widać, że zawodnicy inaczej wyglądają. Jestem głęboko przekonany, że będziemy grali dobrą i skuteczną piłkę - mówi Zieliński.

W Poznaniu wszyscy liczą, że na podobnym poziomie lechici prezentować będą się w kolejnych spotkaniach. - Po meczu w szatni mówiliśmy sobie, że to jest ten poziom, którego oczekujemy i poniżej niego nie możemy schodzić. Chcielibyśmy, żeby tak było, ale nie jestem wstanie tego zagwarantować w stu procentach, bo wiadomo jak to jest w sporcie. Wszystkie przesłanki wskazują , że będziemy szli w górę - zakończył trener Lecha.

Źródło artykułu: