We wtorek 20 czerwca o godz. 20:45 Reprezentacja Polski zmierzy się na wyjeździe z Mołdawią w meczu eliminacji Euro 2024. To powrót naszej drużyny narodowej do Kiszyniowa po niemal dokładnie dekadzie i rozczarowującym remisie (1:1) w kwalifikacjach do mistrzostw świata 2014.
Kibice rywali Biało-Czerwonych po cichu liczą na powtórkę i kolejną niespodziankę. - Zainteresowanie tym meczem obecnie jest dość spore, a ma to związek z trzema czynnikami. Nie przegraliśmy z Czechami, przyjeżdża Robert Lewandowski i jest... dobra pogoda - uśmiecha się Dumitru Antoceanu.
- Nie mamy dużych wymagań wobec mołdawskich piłkarzy. Znamy swoje miejsce w szeregu, ale możemy pomarzyć o remisie w tym meczu jak z Czechami. Z nimi zagraliśmy wojowniczo, zawodnicy wlali tym sporą nadzieję w serca fanów. A przy okazji trochę wam pomogliśmy, więc miło byłoby, jeśli teraz odwzajemnicie te uczucia - dodaje mołdawski dziennikarz.
ZOBACZ WIDEO: Jaka przyszłość Szymona Marciniaka? "To moment na monetyzację sukcesu"
Jak dziewczyna na imprezie
Mołdawia jest uznawana za jedną ze słabszych drużyn narodowych w Europie, ale przy tym wyjątkowo nieobliczalną. Obecne eliminacje zaczęła od rozczarowującego 1:1 u siebie z Wyspami Owczymi, ale już po trzech dniach sensacyjnie zremisowała bezbramkowo z Czechami. - W obu przypadkach nasi piłkarze zaskoczyli praktycznie wszystkich - nie kryje Antoceanu.
- Reprezentacja mojego kraju jest jak dziewczyna, która właśnie przyszła na imprezę i nikt nie wie, czego się po niej spodziewać. Może nie jest najatrakcyjniejsza, ale wie, że należy się jej szacunek - obrazuje nasz rozmówca.
Przed kilkoma dniami Mołdawia już nie zaskoczyła i zgodnie z przewidywaniami przegrała (0:2) z Albanią. Tym samym błyskawicznie stonowała marzenia kibiców o tym, że będzie w stanie włączyć się do walki o Euro 2024.
- Już szybciej spodziewałbym się, że Lewandowski trafi do tutejszej ligi, niż kadra awansuje do Euro. To może smutna alegoria, ale idealnie pokazuje nasze perspektywy. Realnie patrząc, na razie oczekujemy, aby grupowi rywale nie zdobyli na nas kompletu punktów i to czasami działa - zauważa Antoceanu.
Futbol na wymarciu
Słaba kondycja mołdawskiego futbolu może dziwić biorąc pod uwagę, że notoryczny mistrz kraju Sheriff Tyraspol regularnie gra występuje w fazach grupowych europejskich pucharów. Tutaj jednak warto zagłębić się w strukturę państwa powstałego po rozpadzie ZSRR. Klub leży na terenach autonomicznej republiki Naddniestrza, która jest w dużej mierze zależna od jego właściciela multimilionera Wiktora Guszana i stanowi praktycznie odrębne państwo.
- Problem z Sheriffem jest taki, że choć tak naprawdę nie należy on prawnie do Mołdawii to poważnie zaburza działanie naszej ligi. Klub niby cały czas się rozwija i odnosi sukcesy, ale zarazem spowalnia futbol tutaj. Wszelkie reformy, jeśli już przechodzą, to bardzo ciężko. Poza tym związek przypomina ugrupowanie, które przekształciło organizację publiczną w kartel z głównym celem uniemożliwienia innym dołączenia do kierownictwa. Cały czas pojawiają się pytania o bezstronność, kwalifikacje czy priorytety ludzi tam będących, ale na niewiele się zdają - opowiada Antoceanu.
W tej chwili liga liczy tylko 8 zespołów, a poza wspomnianym Sheriffem w klubach brakuje pieniędzy. Infrastruktura w kraju jest słaba, zainteresowanie kibiców niewielkie. - Znowu użyję porównania. Futbol w Mołdawii jest jak pływak, który okłamał trenera, że umie pływać i tak naprawdę zaraz utonie. Celem jest jednak żeby nie umarł - podkreśla nasz rozmówca.
Drużyna bez gwiazd, taktyka bez ryzyka
Sytuacja reprezentacji Mołdawii nie jest dobra. Eliminacje mistrzostw świata 2022 również zaczęła ona od remisu z Wyspami Owczymi (1:1), ale później przegrała wszystkie mecze. Ogólnie między 2019 a 2021 rokiem zespół miał dwuletnią serię bez zwycięstw, notując w tym czasie blamaże z Włochami (0:6) czy Danią (0:8), a niedługo później spadł do najgorszej dywizji D w UEFA Lidze Narodów po porażce w dwumeczu z Kazachstanem (1:2; 1:0 i k. 3:4).
W kadrze prowadzonej przez Siergeja Kleszczenkę próżno szukać gwiazd. Najbardziej znany zawodnik to wychowany w Portugalii Oleg Reabciuk, który jest podstawowym lewym obrońcą Olympiakosu Pireus. Poza tym warto wspomnieć o kapitanie Vadimie Racie z FC Voluntari czy Ionie Nicolaescu strzelającym w ostatnim sezonie sporo goli dla Beitaru Jerozolima. - Ten ostatni rzeczywiście nieco wyróżnia się w tej ekipie. Osobiście jestem też pod wrażeniem środkowych pomocników Michaiła Kaimakowa i ciężko pracującego na boisku Ioana-Calina Revenko oraz upartego napastnika Vitalie Damascana - wylicza Antoceanu.
- Niestety trzeba przyznać, że Mołdawii brakuje gwiazd. Piłkarzy będących choćby na takim poziomie jak grający kiedyś w polskiej lidze Alexandru Curtian (w Widzewie Łódź - przyp. red.) czy obecny selekcjoner, który zresztą strzelił gola w naszym starciu w 1996 roku. Wspomniany już Nicolaescu ma większe umiejętności, ale zazwyczaj potrzebuje swobody taktycznej i w tej drużynie nie może pokazać pełni umiejętności. Ta bowiem zazwyczaj gra dość sztywno i defensywnie. Większość graczy nie ryzykuje i skupia się przede wszystkim na tym aby nie popełnić jakiegoś błędu - uzupełnia dziennikarz.
Kluczowa pierwsza połowa?
Robert Lewandowski i Piotr Zieliński zagrali w 2013 roku w Kiszyniowie i na bazie tamtych doświadczeń z pewnością nie zlekceważą Mołdawii. Polska jest zdecydowanym faworytem meczu, ale o dopisywaniu kompletu punktów przed pierwszym gwizdkiem sędziego nie może być mowy. - Jeśli nie uda się wam zdobyć bramki przed przerwą to zwycięstwo może stać się naprawdę trudnym zadaniem - przestrzega Antoceanu.
- Łatwo przewidzieć jak to spotkanie będzie wyglądać. Oczywiście chcielibyśmy żeby to nasi piłkarze atakowali, mieli piłkę przez większość czasu, ale w tej chwili to możliwe tylko przeciwko San Marino. Dlatego tutaj będą się bronić, mierzyć z przeciwnikami nisko na własnej połowie boiska. Z pewnością czeka nas dużo walki, nadziei, ale też i... błędów. Pewnie przez 90 minut będą też 2-3 niebezpieczne wypady pod bramkę Wojciecha Szczęsnego, ale raczej nie stworzymy stuprocentowych okazji na gola. Choć raz jesteśmy w stanie trafić, więc zobaczymy jak to się skończy - podsumowuje mołdawski dziennikarz.
Mecz eliminacji Euro 2024 Mołdawia - Polska we wtorek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty