Kto nie zna klubu, w którym grają zagraniczni zawodnicy? Ponad sto lat temu w Hiszpanii drużyny nie mogły jednak posiadać w kadrze piłkarzy spoza kraju. Przepisy te zmieniły się konkretnie w 1911 roku.
Pięć lat później do Barcelony dołączył pierwszy zawodnik spoza Półwyspu Iberyjskiego - Joan Garchitorena. Piłkarz ten został zarejestrowany jako Hiszpan, gdyż miał fałszywy paszport, choć sam z czasem przyznał, że jest Argentyńczykiem.
Czy to koniec z problemami określenia narodowości tego gracza? Niekoniecznie. Okazało się też, że ma baskijskie korzenie, a sam urodził się na Filipinach, w kraju, który był kolonią Hiszpanii. Jego rodzice emigrowali ze względu na to, że ich rodzinny obszar trafił do rąk nieprzyjaciela.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ cudne uderzenie. Ręce same składają się do braw
Przyjmuje się, że Garchitorena był pierwszym obywatelem Argentyny grającym w barwach Blaugrany. Rodzi się pytanie - dlaczego Barcelona nie chciała zarejestrować Juana jako Argentyńczyka, tylko jako Hiszpana? Odpowiedź jest bardzo prosta - aby uniknąć podejrzeń w starciach o mistrzostwo Katalonii. Sprawa jednak szybko się wydała, a Blaugrana brała udział w pierwszym tak poważnym skandalu medialnym.
Życie boiskowe a życie prywatne
Prywatnie Garchitorena uwielbiał whisky i był zawsze wrażliwy na punkcie swojego wyglądu. Tak, to były te czasy, kiedy nikt zbytnio nie czepiał się zawodników o picie alkoholu, czy palenie papierosów. Było to wówczas tak powszechne, jak wychodzenie dziś na papierosa w przerwie obiadowej.
- Był amatorem whisky w czasach, gdy ten napój był rzadkim alkoholem dla snobów. Kto go znał, wie, że nigdy nie pił sam. Biła od niego arogancja, wyjątkowo dbał o swój wygląd - wspominają go Jose Ignacio Corcuera i Fernando Arrechea. - Pewnego razu podczas meczu prowadzonego na błotnistym boisku... zrezygnował z główkowania piłki, aby nie ubrudzić włosów - dodają.
Oprócz whisky Joan miał jeszcze jedną słabość. Były nią kobiety. Jego koledzy wspominają, że w relacjach damsko-męskich był "prawdziwym artystą". Potrafił świetnie tańczyć, czym przyciągał do siebie płeć przeciwną.
Potrafił też nieźle grać, ale nie tylko na boisku, ale i w życiu. Jego przenikające czarne oczy, nienaganny sposób ubierania się, a także umiejętności aktorskie sprawiły, że wszyscy widzieli dla niego jedno miejsce: film.
Z boiska do Hollywood
Jak przewidziano, tak też się stało. Garchitorena wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie świat poznał go pod pseudonimem Juan Torena. Wysoki, ciemnowłosy, dobrze znający język angielski - amant idealny.
To tylko kilka atrybutów byłego zawodnika Barcelony, które poprowadziły go z hiszpańskich boisk do Hollywood. Szybko stał się osobą z pierwszych stron gazet, a jak wiadomo, często towarzyszą im skandale.
Szybko przypisano mu romans z Helen Costello, a także jej bliską przyjaciółką - Mirną Loy. Nie potwierdzono, czy ich relacje opisywane w gazetach były prawdą. Odbiło się to jednak na psychice byłego zawodnika Barcelony. Stracił poczucie humoru, które go cechowało.
Torena zagrał w czterdziestu filmach. "Del mismo barrio", "Sucedie en La Habana", "Sombras habanera" czy "El hombre malo" są najbardziej popularnymi produkcjami, w których wziął udział. Specjalizował się w latynoskich romansach ze względu na świetną znajomość hiszpańskiego, a także wygląd i charakter lowelasa.
W 1936 roku zgodził się zagrać w "Meet Nero Wolfe" wraz z Marią Maringolą. Po trzech latach spędzonych w Kalifornii, w 1954 roku otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Jego życie osobiste także uległo zmianie. Wziął wtedy ślub z aktorką Natalie Moorehead.