Trener Fernando Santos nie ma łatwego początku w reprezentacji Polski. Po porażkach z Czechami (1:3) i Mołdawią (2:3) Biało-Czerwoni plasują się dopiero na czwartym miejscu w grupie eliminacji do Euro 2024.
W obu meczach nie popisali się obrońcy, którzy popełniali rażące błędy. Z tego powodu wielu kibiców domaga się powrotu do kadry jej byłego lidera - Kamila Glika. Dziennikarze "Przeglądu Sportowego" zapytali Santosa, czy 35-latek pojawi się na wrześniowym zgrupowaniu, jeśli "wróci do gry na w miarę przyzwoitym poziomie".
Portugalski trener odpowiedział bardzo ogólnie. - W reprezentacji Polski nigdy nie ma zamkniętych drzwi (...) każdy zawodnik, który jest zdrowy i w formie, może zostać powołany - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski straci opaskę kapitana reprezentacji Polski?
W przestrzeni medialnej pojawiają się też informacje o braku chemii między selekcjonerem i zawodnikami kadry. "Jak słyszymy nieoficjalnie, relacje między szkoleniowcem a piłkarzami "są takie sobie", a ujmując sprawę wprost: za wiele chemii tam nie ma. Nie jest wprawdzie tak, że Portugalczyk ma w drużynie wrogów, ale stosunki z piłkarzami są dość zdystansowane" - pisaliśmy po ostatnim meczu z Mołdawią (więcej TUTAJ).
Jak do tego odniósł się Santos? - W trakcie zgrupowania, wbrew temu, co niektórzy mówią, rozmawiam z nimi sporo i jest między nami ogromny, wzajemny szacunek (...) Moja relacja z piłkarzami jest bardzo dobra. Rozmawiam z nimi na różne sposoby - podkreślił.
Santos był również pytany o ostatni mecz z Mołdawią, gdy po przerwie rywale ze stanu 0:2 doprowadzili do sensacyjnego zwycięstwa 3:2. Na gorąco po spotkaniu twierdził, że pierwszy raz spotkał się z taką sytuacją. Po kilku dniach od porażki również nie zdecydował się na głębszą analizę przed mediami. - Do katastrofalnej drugiej połowy doprowadził szereg sytuacji - stwierdził zdawkowo.
Czytaj też: "Mamy kłopot". W PZPN grobowa atmosfera