Derbowa potyczka wywołała w stolicy regionu ogromne zainteresowanie. Już na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego Sebastiana Tarnowskiego pod stadion Zawiszy zjeżdżali piłkarscy fani z całego województwa. Także na bydgoskich osiedlach od kilku dni organizowały się specjalne grupy fanów, gdyż ogłoszono specjalny konkurs na najliczniejszy fan-club. Na przykład z samej Osowej Góry na mecz dojechało blisko 270 osób. Co ważne, przez zdecydowanie większą część meczu sympatycy obu drużyn prowadzili bardzo kulturalny doping. Do Bydgoszczy wybrała się również kilkuset osobowa delegacja sympatyków Elany. - Niech na każde spotkanie przychodzi tylu fanów, bo naprawdę przed taką publicznością gra się wspaniale. Dziś nasi piłkarze czuli to na boisku - chwalił kibiców Mariusz Kuras.
Na boisku jednak nie było widać przewagi, jaka w tabeli dzieli obie drużyny. Toruński zespół w pierwszej połowie zagrał bardzo otwartą piłkę, przez co w pierwszych trzydziestu minutach naraził się na kontry gospodarzy. Kilkakrotnie Kryszaka próbowali zaskoczyć Sobczak, Tarnowski oraz Warczachowski. Najlepszą sytuację miał jednak Brazylijczyk Lilo. W 14. minucie pomocnik Zawiszy przedarł się lewą stroną boiska, uderzył mocno na bramkę Elany, ale jego strzał pewnie wybronił golkiper gości. Z drugiej strony piłkarze Dariusza Durdy starali się wykorzystać na skrzydłach Łukasza Grube oraz Marcina Rackiewicza, ale ich rajdy z reguły kończyły się przed polem karnym gospodarzy.
Po zmianie stron tempo gry nieco siadło i coraz więcej do powiedzenia mieli bydgoszczanie. Torunianie, podobnie jak w pierwszej połowie, także mieli kilka okazji do zmiany rezultatu. W 61. minucie na lewej stronie pokazał się Marcin Rackiewicz. 22-letni pomocnik był już właściwie w sytuacji sam na sam z Witanem, ale musiał uderzać ze zbyt ostrego kąta i piłka tylko minęła słupek bramki gospodarzy. Z biegiem czasu przewaga gospodarzy jednak wzrastała, co przyniosło efekt w 76. minucie. Tomasz Warczachowski wypatrzył dobrze ustawionego w polu karnym rezerwowego Jacka Magdzińskiego. Ten zdecydował się na strzał głową i piłka odbijając się od poprzeczki, wpadła do toruńskiej bramki. - Ja jestem bohaterem? Tylko dołożyłem małą cegiełkę do zwycięstwa. Wszedłem po prostu z ławki rezerwowych i udało się. Zrobiliśmy to też dla kibiców, bo teraz w regionie najlepszy jest Zawisza - stwierdził szczęśliwy strzelec.
Mimo porażki toruński zespół pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Widać już pracę Dariusza Durdy, bo Elana zaprezentowała się do tej pory najsolidniej ze wszystkich drużyn, które dotychczas przyjechały do Bydgoszczy. - Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem, aby wywieźć stąd jakieś punkty i pokazać się z jak najlepszej strony. I to się potwierdziło na boisku, bo Zawisza musiał się sporo napocić, aby zdobyć trzy punkty. Mieliśmy również swoje sytuacje i szkoda, że nie udało się ich wykorzystać, bo długo utrzymywał się wynik remisowy - ocenił krótko Dariusz Durda.
- Nasza sytuacja jest złożona. Mamy dobrą drużynę, ale brakuje nam szczęścia w dobrych momentach. Zawisza jest jednak zdecydowanie bardziej poukładanym rywalem, bo w klubie również wszystkie sprawy organizacyjno-finansowe są zapięte na ostatni guzik. W Toruniu trzeba coś zrobić, żeby utrzymać dla tego miasta II ligę. Zawiszy pozostaje życzyć awansu do I ligi, bo z takimi kibicami i takim stadionem powinien się znaleźć w wyższej klasie rozgrywkowej - dodał doświadczony Jakub Woropajew.
Zawisza Bydgoszcz - Elana Toruń 1:0 (0:0)
1:0 - Magdziński 76'
Składy:
Zawisza Bydgoszcz: Witan - Stefańczyk (88' Cuper), Dąbrowski, Midzierski, Warczachowski, Szczepan, Lilo (83' Łukaszewski), Tarnowski, Maziarz, Sobczak (62' Magdziński).
Elana Toruń: Kryszak - Atanacković, Młodzieniak (82' Rożej), Rackiewicz (86' Smolarz), Wróbel, Świderek, Pilarski, Charzewski (55' Mania), Grube (77' Makowski), Zamiatowski, Woropajew.
Żółte kartki: Mania, Zamiatowski (Elana).
Sędzia: Sebastian Tarnowski (Wrocław).
Widzów: 7000 (gości: 400).