Zwycięstwo dla kierownika drużyny - komentarze po meczu Górnik Łęczna - Warta Poznań

Zieloni zaprezentowali żelazną konsekwencję w ofensywie. Oddali trzy celne strzały i zwyciężyli 2:1. Górnik choć przeważał, to miał ogromne problemy z pokonaniem świetnie dysponowanego Łukasza Radlińskiego. Piłkarze Warty zwycięstwo zadedykowali kierownikowi drużyny, który w niedzielę obchodził urodziny.

Bogusław Baniak (trener Warty): Jestem z dwóch względów ogromnie szczęśliwy, że w tak daleką podróż jedziemy w bardzo dobrych nastrojach. Raz, że serce wytrzymało. A dwa, że drugi mecz, który prowadzę z ławki po powrocie ze szpitala, jest naszym zwycięstwem i to z dwoma Górnikami. Ten dzisiejszy był meczem bardzo ciężkim, bo zawodnicy trenera Łapy postawili naprawdę wysokie wymagania. Oni mieli większy procent posiadania piłki. Obronę skompletowaliśmy w ostatniej chwili. Ngamayama wszedł w miejsce Jankowskiego, który w sposób wariacki zachował się po meczu z Górnikiem Zabrze. Ta obrona zdała egzamin. To oni plus bramkarz Radliński są zwycięzcami tego spotkania. Trzeba wspomnieć o kapitalnej bramce Reissa, który był motorem napędowym wszystkich akcji zaczepnych. To on był tym człowiekiem, który wprowadził kulturę gry, każda kontra była przemyślana. Do tego wiele pracy motorycznej dołożyli Klatt, Wojciechowski i Magdziarz. Myślę, że liczyliśmy przynajmniej na remis, a zwycięstwo bralibyśmy w ciemno. Co do sytuacji, która zaistniała przy ławce. Jeżeli chodzi o tego bardzo dobrego zawodnika, to myślę, że gdyby był on do końca to remis byłby w zasięgu Łęcznej. On nie kopnął zawodnika, ale był zamiar kopnięcia piłki po wyjściu na aut, to sędzia techniczny zauważył i przekazał głównemu, co zaszło. Myślę, że gdyby się nie zachował w ten sposób to sytuacja mogłaby być inna, bo był to jeden z najlepszych zawodników dzisiejszego spotkania. Powiem szczerze, że płyta w Łęcznej zawsze była dobra. Nie wiem co się stało, bo dzisiaj była gorsza, niż jak do tej pory bywałem w Łęcznej i sprawiała ona piłkarzom bardzo duże problemy w bieganiu, ale powalczyli i był to mecz na bardzo dobrym poziomie. Myślę, że nie zrobiliśmy prezentu nowemu prezesowi, który został przyjęty w Łęcznej. Przed nim i trenerem Łapą długa droga, bo punktów w Łęcznej na pewno potrzeba.

Adrian Bartkowiak (obrońca Warty): Te sytuacje, które stworzyliśmy udało się wykorzystać. Cieszy, że wywozimy stąd trzy punkty. Już zgraliśmy się i jesteśmy skoncentrowani do ostatniej minuty. Mamy bardzo doświadczony zespół i jeśli już prowadzimy 2:1, to umiemy dociągnąć ten wynik do końca.

Marcin Klatt (napastnik Warty): Górnik był bardzo zdeterminowany, żeby wygrać to spotkanie. Miał przewagę w pierwszej połowie i kilka sytuacji, żeby zdobyć bramkę. My strzeliliśmy jednego gola przed przerwą, a drugiego po przerwie i udało nam się wygrać. Taki jest sport, że nie zawsze ten zespół, który ma przewagę wygrywa. Myślę, że ta długa droga będzie szczęśliwa.

Piotr Reiss (napastnik Warty): Zwycięstwo dedykujemy naszemu kierownikowi drużyny, Karolowi Majewskiemu, który ma dzisiaj urodziny. W piłce liczy się skuteczność i to my byliśmy zespołem skuteczniejszym. Ja żałuję, bo miałem doskonałą sytuację do strzelenia trzeciej bramki i wtedy bylibyśmy w pełni szczęśliwi, a tak doprowadziliśmy do bardzo nerwowej końcówki. Myślę, że należy pochwalić oba zespoły za walkę i determinację, bo na tym grząskim boisku ciężko się grało, ale tego nie zabrakło w obu zespołach. Myślę, że arbiter nie miał łatwego zadania, bo takie mecze, w których jest dużo woli walki prowadzi się trudno, ale sprostał zadaniu. Nie wiem dlaczego była czerwona kartka. Trudno mi to ocenić. Cieszymy się, bo przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty i cel zrealizowaliśmy.

Tadeusz Łapa (trener Górnika): To był mecz z gatunku tych, w których nie można było przegrać. Niestety solidność wykonawstwa niektórych elementów gry przez zawodników Warty okazała się o wiele lepsza, niż Górnika Łęczna. Już do przerwy powinniśmy prowadzić przynajmniej dwoma bramkami. W 2. minucie Bartoszewicz głową wpakował piłkę prosto w bramkarza, a później to samo zrobił Niżnik. To nie ma prawa nie wpaść. Jedyne co można wtedy zrobić, to trafić w bramkarza. Myślę, że Radliński był jednym z najlepszych zawodników oprócz Reissa i Klatta. W niektórych momentach wyciągał niesamowite piłki. Wykonanie swojego zadania przez Reissa i Klatta zadecydowało o tym, że przegraliśmy mecz. To my prowadziliśmy grę, stwarzaliśmy sytuacje, a jedyna kontra Warty w pierwszej połowie okazała się dla nas zgubna i później już trzeba było gonić wynik. Dodatkowo zadecydował błąd naszego bardzo doświadczonego golkipera, gdy zawahał się przy wyjściu do piłki. Gdyby poszedł zdecydowanie, to nie stracilibyśmy bramki na 0:2 i mecz do końca trzymałby w napięciu. Na co liczyć, jeśli nie mogę liczyć na ludzi, od których zależy wykonanie podstawowych elementów na boisku. Co do czerwonej kartki, akurat to stało się za moimi plecami, więc nie mogę nic powiedzieć. Uważam, że sędzia techniczny troszeczkę dał sobie wmówić, bo sam też nie widział tej sytuacji. Podjął jednak taką decyzję, poszedł i powiedział sędziemu głównemu, że było kopnięcie za linią. Teraz się z tego wycofują, ale co mi z tego, jak traciłem najlepszego zawodnika na 10 minut?

Radosław Bartoszewicz (pomocnik Górnika): Warta nic wielkiego nie pokazała, ale wygrała 2:1. Stworzyliśmy bardzo dużo okazji, żeby wygrać ten mecz. Skoro się ich nie wykorzystuje, to wkrada się trochę nerwów i rywal strzela bramkę po jakimś nieporozumieniu czy błędzie. Warta wykorzystała to, co miała i koniec. Tym bardziej, że Warta ma w ataku dwóch doświadczonych zawodników. Oni nie grali w byle jakich klubach - Legia Warszawa czy Lech Poznań. To mówi samo za siebie.

Rafał Niżnik (pomocnik Górnika): Bramki straciliśmy takie, że szkoda gadać. Chcieliśmy atakować i szkoda tych niewykorzystanych sytuacji, bo gdybyśmy wygrali 4:2 to nikt by o tym nie pamiętał. Całą swoją frustrację wyładowaliśmy na sędziach. Chociaż nie popisał się on przy czerwonej kartce, bo chłopak nic nie zrobił, a pewnie dostanie z dwa mecze zawieszenia.

Źródło artykułu: