W poniedziałek w WP SportoweFakty (więcej TUTAJ) opisaliśmy bulwersującą sprawę wyjazdu na mecz kadry Polski do Mołdawii Mirosława Stasiaka. Jak ujawniliśmy, Polski Związek Piłki Nożnej zaprosił w charakterze gościa człowieka, którego sam wcześniej zdyskwalifikował za korupcję.
Mirosław Stasiak był jednym z symboli afery korupcyjnej w polskiej piłce na początku XXI w. Po zatrzymaniu przez policję w 2006 r. przyznał się do kupowania i sprzedawania meczów w Ceramice Opoczno, Stasiaku Opoczno oraz KSZO Stasiaku Ostrowiec Świętokrzyski. Ostatecznie sąd skazał go za ustawienie lub próbę ustawienia 43 meczów. A PZPN zdyskwalifikował za korupcję do 2026 r. A mimo to ktoś w PZPN uznał, że taką osobę można zaprosić do oficjalnej delegacji, która poleciała na mecz kadry do Kiszyniowa z Mołdawią.
PZPN i jego prezes Cezary Kulesza oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz minister Kamil Bortniczuk milczą pytani o skandal z zabraniem Stasiaka na mecz kadry. Ale głos odważył się zabrać Michał Tomczak, szef wydziału dyscypliny PZPN w latach 2007 - 2008. To za jego czasów PZPN po raz pierwszy zaczął karać kluby za korupcję, m.in. zdegradował za korupcję KSZO, właśnie za czyny popełnione m.in przez Mirosława Stasiaka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Vinicius Jr zmienia dyscyplinę? Ależ zabawa!
- Postać Mirosława Stasiaka jest dla polskiej afery korupcyjnej niemal symboliczna, może druga w kolejności po Forbrichu. Ale o wiele ważniejsze, niż sam Stasiak w samolocie do Mołdawii, jest podejście do korupcji prezesa związku Cezarego Kuleszy, który wydaje się mentalnie należeć do tamtych czasów - mówi Michał Tomczak w rozmowie z WP Sportowe Fakty. - Cała historia związana z nominacją Czesława Michniewicza o tym świadczy. Kulesza, jak się wydaje, nie wyciągnął wniosków z korupcyjnego procederu, który przecież, pamiętajmy o tym, dział się na jego oczach, jako działacza piłkarskiego w klubie - podkreśla mec. Tomczak.
Według niego obecność Stasiaka w ekipie związku piłkarskiego jest niepokojąca, jako barometr postrzegania pewnych spraw przez władze związku. I przypomina, że cała afera dzieje się dokładnie w 20 lat po wejściu w życie przepisów Kodeksu karnego, które umożliwiły ściganie korupcji w polskiej piłce nożnej.
Były szef dyscypliny przypomina, że w zamyśle działaczy, którzy wtedy walczyli z korupcją, karą dla osób w nią zaangażowanych miało być dożywotnie wykluczenie z piłki.
- Korupcja, w założeniu osób, które podjęły wówczas krucjatę przeciwko niej, miała być dożywotnio karana nie dlatego tylko, by dolegliwość kary odstraszała, ale dlatego, że sądziliśmy, że kto raz przekroczył granicę kupowania wyniku czy kupowania czegokolwiek, czego kupować nie wolno, ten ujawnia swój stosunek do najważniejszych wartości sportu - stwierdza Michał Tomczak.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Zobacz też:
"Przeczuwałem". Brzęczek odezwał się po kompromitacji Santosa
Jego życie to gotowy scenariusz na film. Niespodzianka dla fanów Błaszczykowskiego