Lider zgasił Znicz - relacja z meczu Widzew Łódź - Znicz Pruszków

Aż przyjemnie było w niedzielny wieczór popatrzyć na grę podopiecznych Pawła Janasa. Lider tabeli na własnym boisku rozgromił rywali z Pruszkowa 7:0. Hat-trick na swoim koncie zapisał także świetnie dysponowany Litwin Darvydas Šernas.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego Tomasza Musiała z Krakowa nic jednak nie wskazywało, że niedzielna potyczka zakończy się pogromem mazowieckiej drużyny. Paweł Janas nie mógł skorzystać z usług kilku podstawowych piłkarzy, podobnie zresztą jak Przemysław Cecherz. Stąd też opiekun Znicza nastawił swoją drużynę dość ofensywie, co zdało efekt przez pierwsze pół godziny gry, bo Widzew do tej pory miał spore problemy ze skutecznością. Na przykład podczas czwartkowego starcia w Świnoujściu rzutu karnego nie wykorzystał Marcin Robak. - Nie będzie w najbliższym czasie zmian w tym elemencie gry. Marcin będzie wykonywał jedenastki, dopóki będę prowadził ten zespół - zapowiedział Paweł Janas.

W pierwszych fragmentach otwarta gra Znicza mogła się podobać, bo Przemysław Cecherz mógł być zadowolony szczególnie z postawy swoich pomocników. Teraz można jednak gdybać, co by było, gdyby w 7. minucie spotkania po uderzeniu Błażeja Radlera, piłka nie trafiła w słupek bramki gospodarzy. Mocne tempo narzucone przez gospodarzy z biegiem czasu sprawiło, że pruszkowianie popełniali w defensywie coraz więcej błędów. Tak było przy pierwszej i drugiej bramce Widzewa, kiedy obrońcy Znicza nie upilnowali Krzysztofa Ostrowskiego oraz Darvydasa Šernasa. - Zapłaciliśmy cenę za naszą otwartą grę. Jednak nie zasłużyliśmy na taką karę, bowiem przez pierwsze pół godziny prezentowaliśmy się całkiem nieźle. Po prostu zabrakło koncentracji w obronie - oświadczył doświadczony Tomasz Feliksiak.

Jednak już pierwsza akcja drugiej połowy mogła zwiastować katastrofę dla pruszkowskiej ekipy, bo Sernas uciekł rywalom i silnym strzałem po ziemi pokonał Bieńka. To trafienie okazało się tylko preludium do tego, co miało nastąpić później. Zawodnicy Pawła Janasa poszli za ciosem i gole na łódzkim stadionie padały w odstępie 10-12 minut. Defensywa mazowieckiej drużyny przypominała przysłowiowy szwajcarski ser, bo niemal co kilka chwil pod bramką Bieńka dochodziło do groźnych sytuacji.

Nawet w końcówce pech nie opuszczał drużyny prowadzonej przez Przemysława Cecherza. Po jednym ze starć z Adrianem Budką ucierpiał właśnie Adrian Bieniek, którego zastąpił 19-letni Łukasz Błażejczyk. Niemoc ekipy Znicza trwała jednak dalej, a ozdobą spotkania była piękna bramka zdobyta przez Brazylijczyka Dudu. Pomocnik gospodarzy zdecydował się na silne uderzenie z rzutu wolnego, a futbolówka odbiła się od wewnętrznej części słupka i wpadła do siatki gości.

Łódzka drużyna potwierdziła, że w tym sezonie powinna występować na boiskach Ekstraklasy, gdyż na rozgrywki I-ligi jest po prostu za silna. Przy okazji niedzielnego lania warto wspomnieć, że w potyczce przeciwko Zniczowi hat-trick klasyczny na swoim koncie zapisał Litwin Darvydas Šernas. - Dla mnie liczy się jednak zwycięstwo całej drużyny, a nie indywidualne zdobycze. Choć może robić to wrażenie i jestem z tego powodu bardzo zadowolony - dodał szczęśliwy strzelec. A gra Znicza? W tym temacie lepiej spuścić przysłowiową zasłonę milczenia.

Widzew Łódź - Znicz Pruszków 7:0 (2:0)

1:0 - Ostrowski 34'

2:0 - Sernas 37'

3:0 - Sernas 46'

4:0 - Sernas 66

5:0 - Panka 78'

6:0 - Dudu 84'

7:0 - Dudu 89'

Widzew Łódź: Mielcarz - Dudu, Madera, Bieniuk, Ukah, Grzeszczyk (54' Juszkiewicz), Grzelczak (54' Budka), Panka, Ostrowski (78' Kuklis), Sernas, Robak.

Znicz Pruszków: Bieniek (76' Błażejczyk) - Ptaszyński, Radler, Klepczarek, Ma.Rybaczuk (82' Piesio), Owczarek, Januszewski, Mi.Rybaczuk (58' Kasztelan), Kaczmarek, Tatara, Feliksiak.

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 6400.

Najlepszy zawodnik Widzewa: Darvydas Šernas.

Najlepszy zawodnik Znicza: Adrian Bieniek.

Najlepszy piłkarz meczu: Darvydas Šernas.

Komentarze (0)