Jak wygląda sytuacja w tym momencie? Czy dziennikarz, który podał informację jest wiarygodny? Czy Fernando Santos faktycznie jest już spakowany i Cezary Kulesza powinien się spodziewać takiego telefonu, jaki dostał od Paulo Sousy?
Zacznijmy od źródła. Jak się dowiedzieliśmy, dziennikarz stojący za informacją jest dobrze zorientowany w realiach Al Shabab. Nasze arabskie źródła akurat w tej sprawie określają go jako "insidera".
Czy to oznacza, że sprawa jest przesądzona? Tutaj jeszcze warto zachować ostrożność. Dlaczego? Jak słyszymy, w Al-Shabab nie ma obecnie ani trenera, ani zarządu, ani prezydenta. Ustępujący prezydent chciał ten proces przyspieszyć i rozmawiał z trzema szkoleniowcami, ale ostatecznie żaden z nich do klubu nie trafi. A chodziło o Gaultiera, Glasnera i Clementa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak tego nie strzelił?! Koszmarny kiks przed pustą bramką
To element gry wyborczej?
Czy w związku z tym wybór mógł paść na Santosa? Nasze arabskie źródła są zdania, że Portugalczyk może być częścią "gry wyborczej". W niedzielę odbywają się wybory nowego prezydenta klubu i różni kandydaci mogą oferować swoje pomysły na nowego trenera w przypadku zwycięstwa.
To akurat nic nowego. Tak bywa, że zabiegający o poparcie działacz przedstawia swoją wizję rozwoju klubu, a w nią pozycja trenera jak najbardziej się wpisuje. Jeśli to byłoby prawdą, to być może właśnie od wyników wyboru szefa klubu zależy to, co będzie dalej z Santosem. A co za tym idzie z reprezentacją Polski.
Santos w tym momencie milczy
Oczywiście, w PZPN mogą mieć wrażenie deja vu, dlatego z tego co wiemy w niedzielę rano selekcjoner został zapytany o to, jak wygląda sytuacja. Portugalczyk na razie nie odpowiedział. Niedługo później związek wydał komunikat, że selekcjoner przebywa na urlopie i że nie sygnalizował ostatnio chęci zmian zawodowych.
Również WP SportoweFakty zadały pytanie Santosowi, czy wieści łączące go z Al-Shabab są prawdziwe. Na razie selekcjoner nie odpowiedział na nasze pytanie.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty