Od pierwszych minut Lech Poznań miał zdecydowaną przewagę w meczu z Żalgirisem Kowno. Kolejorz praktycznie nie schodził z połowy rywala.
Taki obraz spotkania nie mógł dziwić, bo jednak poznaniacy byli zdecydowanym faworytem w rywalizacji z Litwinami.
Pierwszy gol padł już w 11. minucie po akcji dwójki nowych piłkarzy Lecha. Elias Andersson zagrał idealnie w pole karne, Dino Hotić uniknął spalonego i popisał się świetnym uderzeniem głową.
[b]ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny
[/b]
Później przewaga zespołu Johna van den Broma nie malała. Goście parę razy potrafili wyjść z kontrą, natomiast Filip Bednarek praktycznie nie miał pracy.
Prowadzenie udało się podwyższyć pod koniec pierwszej połowy, kiedy to po precyzyjnym dośrodkowaniu Joela Pereiry z kilku metrów trafił Antonio Milić. Ale to wcale nie był koniec, bo jeszcze przed przerwą fantastycznie zza pola karnego przymierzył Radosław Murawski.
Wszystko układało się wręcz idealnie, a licznie zgromadzeni na stadionie kibice mieli nadzieję na kolejne gole. Te jednak nie padły. Co więcej, Żalgiris potrafił zdobyć bramkę kontaktową po bardzo ładnym uderzeniu z dystansu.
Skrót meczu
Rewanż zostanie rozegrany 3 sierpnia o godz. 18. Dodajmy, że w przypadku awansu do III rundy eliminacji, Lech zagra ze zwycięzcą meczu Auda Kekava - Spartak Trnava.
CZYTAJ TAKŻE:
UEFA podjęła decyzję ws. gry Barcelony w Lidze Mistrzów
"Pachniało kazachskim łomotem". Eksperci krytycznie o Legii