Ząbkowski horror - relacja z meczu Dolcan Ząbki - Korona Kielce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jeden niewykorzystany rzut karny, dwie nie uznane bramki a co najważniejsze: siedem goli - tak można by opisać spotkanie Dolcanu Ząbki z Koroną Kielce rozegrane we wtorkowe popołudnie w Ząbkach. Miejscowy Dolcan po ciężkim boju ostatecznie uległ kielczanom 4:3, jednak grał jak równy z równym a nastroje kibiców zmieniały się jak w kalejdoskopie.

Początek meczu Dolcanu z Koroną był zaplanowany na godzinę 13.00. Na kilkanaście minut przed spotkaniem większość miejsc na stadionie była już zajęta. Wygrany, sobotni mecz z Górnikiem Zabrze przyciągnął ząbkowian na spotkanie ich drużyny. Widzów było 1800 co jest dobrym wynikiem jak na kameralny obiekt Dolcanu.

W wyjściowym składzie Korony zabrakło Ediego Andradiny oraz Aleksandara Vukovicia, natomiast na ławce rezerwowych usiadł Edson. W pierwszej jedenastce Dolcanu nie znalazł się z kolei najlepszy strzelec drużyny Marcina Sasala - Maciej Tataj.Spotkanie rozpoczęło się od ataków obu zespołów. Hernani w ekipie gości a Andrzej Stretowicz w zespole gospodarzy byli tymi, którzy pierwsi zagrozili bramce przeciwnika. Nie minęło jednak 12 minut gry a już Dolcan wyszedł na prowadzenie. Po długim podaniu do napastników z obrony, Stretowicz zgrał piłkę głową do Marcina Stańczyka, który wpadł z nią w pole karne i zamiast strzelać w sytuacji sam na sam poczekał aż obrońca zrobi wślizg a bramkarz rzuci mu się pod nogi, po czym minął obu leżących zawodników i strzelił do pustej bramki.

Po otwarciu wyniku Dolcan nabrał wiatru w żagle i nie zamierzał poprzestać na jednej bramce. Tuż po golu Stretowicz próbował pokonać bramkarza gości Zbigniewa Małkowskiego, jednak jego strzał był za słaby. W 27. minucie pierwszą naprawdę groźną sytuację miała Korona. Nie widoczny do tej pory Krzysztof Gajkowski otrzymał piłkę podaną wzdłuż pola karnego przez Dariusza Łatkę i znalazł się sam przed bramkarzem gospodarzy Rafałem Misztalem. Piłka po strzale byłego zawodnika Lecha Poznań trafiła jednak w nogi bramkarza. Po czterech minutach Koronie udało się wyrównać. Po dośrodkowaniu Pawła Sobolewskiego z rzutu rożnego piłkę w siatce strzałem z pięciu metrów umieścił Paweł Buśkiewicz.

Na odpowiedź ząbkowian nie trzeba było długo czekać. W 39. minucie podczas kontrataku kapitan Dolcanu, Piotr Kosiorowski wrzucił piłkę w pole karne, tam piłka przeleciała nad Stretowiczem i Hernanim aż doleciała do prawoskrzydłowego Sebastiana Ziajki, który strzałem po długim rogu umieścił ją w siatce.

Na drugą połowę piłkarze Marka Motyki wyszli bardziej skoncentrowani i od początku przeważali. Siedem minut po wznowieniu gry Gajkowski strzałem głową uderzył w poprzeczkę a w 65. minucie kielczanie ponownie doprowadzili do remisu. Po kontrataku Korony z piłką przed polem karnym znalazł się Cezary Wilk, którego strzał z 16. metrów nie zdołał obronić Misztal. W odpowiedzi Kosiorowski przejął piłkę, którą niecelnie podał Hernani i znajdując się ok. 40 metrów od bramki miał przed sobą tylko bramkarza. Jego 30. metrowy rajd zakończył się jednak niecelnym uderzeniem obok słupka.

Niewykorzystana sytuacja się zemściła, gdyż po minucie Korona wyszła na prowadzenie. Jacek Kiełb, wprowadzony siedem minut wcześniej po podaniu od Sobolewskiego technicznym strzałem pokonał Misztala i było 3:2. W tym momencie Marcin Sasal zdecydował się na zmianę. Za Andrzeja Stretowicza na boisko wszedł najlepszy piłkarz Dolcanu Maciej Tataj. Zmiana ta przyniosła wymierny efekt po sześciu minutach, kiedy to Kosiorowski prostopadle podał do Tataja a ten będąc sam na sam z bramkarzem Korony minął go i posłał piłkę do siatki.

Do końca regulaminowego czasu gry nie padły już bramki ale miało miejsce kilka ciekawych zdarzeń. W 83. minucie Kiełb zdobył bramkę głową, jednak sędzia dopatrzył się faulu i gola nie uznał. Trzy minuty później Tataj był ewidentnie przytrzymywany w polu karnym przez Jacka Markiewicza ale sędzia nie zauważył faulu. W 88. minucie mogło być po meczu, jednak po faulu na Pawle Kalu w polu karnym rzutu karnego nie wykorzystał Kiełb trafiając w poprzeczkę. W takiej sytuacji sędzia zarządził dogrywkę.

Pierwsza jej część nie przyniosła rozstrzygnięcia. W drugiej części dogrywki już po czterech minutach Dolcan zdobył bramkę po strzale przewrotką Tataja, lecz mimo tego, że piłka trafiła do siatki gości, sędzia boczny zasygnalizował pozycję spaloną a arbiter główny nie uznał bramki. Tuż po tym zdarzeniu decydujący cios zadała drużyna przyjezdnych. Po dośrodkowaniu w pole karne Dolcanu i zgraniu piłki przez Ernesta Konona piłkę strzałem głową w bramce umieścił Dariusz Łatka.. To była 109 minuta spotkania. Do końca meczu gospodarzom nie udało się wyrównać, mimo stu procentowych sytuacji podbramkowych Tataja oraz wprowadzonego w 82. minucie na boisko Jacka Gabrusewicza.

Dolcan Ząbki-Korona Kielce 3:4 (2:1, 3:3, 3:3)

1:0 - Stańczyk 11'

1:1 - Buśkiewicz 31'

2:1 - Ziajka 39'

2:2 - Wilk 65'

2:3 - Kiełb 69'

3:3 - Tataj 75'

3:4 - Łatka 109'

W 88. minucie Jacek Kiełb (Korona Kielce) nie wykorzystał rzutu karnego (trafił w poprzeczkę).

Składy:

Dolcan Ząbki: Misztal - Korkuć, Unierzyski, Stawicki (91' Hirsz), Pawłowicz, Kosiorowski, Hinc, Lech, Stańczyk, Ziajka (82' Gabrusewicz), Stretowicz (69' Tataj).

Korona Kielce: Małkowski - Paknys (46' Zganiacz), Markiewicz, Hernani, Kal, Sobolewski, Malarczyk, Łatka, Wilk, Buśkiewicz (57' Konon), Gajtkowski (62' Kiełb).

Żółte kartki: Lech, Ziajka (Dolcan) oraz Markiewicz, Malarczyk (Korona).

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Widzów: 1800.

Źródło artykułu: