Kilku zawodników w ekipie gospodarzy miało z Piastem rachunki do wyrównania. Miał je także Piotr Mandrysz, który po wywalczonym awansie musiał rozstać się z gliwiczanami. Natomiast, były Portowiec, Dariusz Fornalak z pewnością chciał poprowadzić swój zespół do zwycięstwa. Jednak już na początku to spotkanie nie ułożyło się najlepiej przyjezdnym. W 12. minucie od utraty bramki uchroniło ich kilka centymetrów. Piotr Petasz huknął jak z armaty, z 35 metrów, ale piłka trafiła w poprzeczkę. Jeszcze dobijać próbował Olgierd Moskalewicz, lecz nieznacznie chybił. Później Portowcy wyprowadzili kilka akcji, ale pewnie między słupkami spisywał się Maciej Nalepa. Dwie sytuacje stworzyli sobie także goście. Roman Maciejak strzałem z 20 metrów chciał zaskoczyć Krzysztofa Pyskatego, ale ten, mimo problemów, skutecznie interweniował. Natomiast po jednym z rzutów rożnych w polu karnym gospodarzy doszło do dużego zamieszania, a seria strzałów, zawodników Piasta za każdym razem była blokowana przez przeciwników. W efekcie dalej był remis, a koniec pierwszej połowy zbliżał się wielkimi krokami. Gdy wydawało się, że takim wynikiem ona się zakończy. Jednak w 40. minucie piłka znowu trafiła w poprzeczkę bramki Nalepy, posłał ją tam interweniujący obrońca, a wobec dobitki głową Petasza ani golkiper, ani defensorzy z Gliwic nie mieli szans. W ten sposób na pięć minut przed przerwą Pogoń objęła prowadzenie. Po zdobyciu gola gospodarze ruszyli zmasowanym atakiem, chcieli jak najszybciej podwyższyć wynik. Tuż przed ostatnim gwizdkiem dwie szanse miał Maciej Mysiak. Najpierw swojego szczęścia szukał z rzutu wolnego, Nalepa wypluł piłkę przed siebie, a obrońcy zdążyli z asekuracją. Nie minęła minuta, a obrońca Portowców przewrotką chciał trafić do siatki, ale i tym razem na posterunku był bramkarz Piasta. Tuż po tej akcji sędzia odgwizdał koniec pierwszej części gry.
Drugą połowę przyjezdni zaczęli koszmarnie, ale dopisywało im trochę szczęście i czujność sędziego. W 49. minucie z najbliższej odległości piłkę do siatki wpakował, niepilnowany, Maciej Ropiejko, lecz arbiter odgwizdał spalonego. Zawodnicy Piasta niemal przez całą drugą połowę nie mogli przedostać się pod bramkę Pogoni. Ta grała na tyle czujnie, że wszystkie akcje kończyły się na defensywie. Goście nie mieli pomysłu na rozbicie tej szczelnej obrony, nie pomagały także nowi zawodnicy, wprowadzani z biegiem czasu przez Fornalaka. Portowcy mogli grać spokojnie i zabezpieczyć dostęp do własnej bramki i czekać na okazję by podwyższyć prowadzenie. No i się doczekali. W 79. minucie, ponownie Petasz, uderzył nie do obrony, z ostrego kąta. Zawodnicy Piasta jeszcze próbowali protestować, twierdzili, że któryś z gospodarzy zagrał piłkę ręką, ale próba wpłynięcia na decyzje arbitra skończyła się żółtą kartką dla Kamila Glika. Później Pogoń kontrolowała to co się dzieje na boisku. Skutecznie wybijała przyjezdnych z rytmu i wcześnie przerywała akcje gliwiczan. Tym sposobem odniosła pewne zwycięstwo i awansowała do ćwierćfinału. Szkoda tylko, że nie dopisała publiczność. Na stadion im. Floriana Krygiera przyszło zaledwie 3000 widzów. To bardzo mało jak na tak prestiżowego rywala. Na spotkania ligowe potrafiło przyjść nawet dwa razy więcej widzów. Można to wytłumaczyć, że był to dzień roboczy, a poza tym spotkanie było transmitowane w telewizji.
Pogoń Szczecin - Piast Gliwice 2:0 (1:0)
1:0 - Petasz 40'
2:0 - Petasz 79'
Składy:
Pogoń Szczecin: Pyskaty - Nowak, Mysiak, Hrymowicz, Woźniak, Wólkiewicz (67' Rogalski), Koman, Pietruszka, Petasz, Ropiejko (60' Kowal), Moskalewicz (89' Rydzak).
Piast Gliwice: Nalepa - Kaszowski, Glik, Kowalski, Krzycki, Łudziński (68' Pietroń), Seweryn, Sedlacek (46' Podgórski), Chylaszek (88' Michniewicz), Maciejak, Smektała.
Żółte kartki: Koman (Pogoń) oraz Glik, Chylaszek (Piast).
Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa).
Widzów: 3000.
Najlepszy piłkarz Pogoni: Piotr Petasz.
Najlepszy piłkarz Piasta:
Najlepszy piłkarz meczu: Piotr Petasz.