Po jednym z pierwszych spotkań obecnego sezonu Marcin Sasal powiedział, że jego zespół będzie pewny utrzymania, kiedy zdobędzie 45 punktów. Mówił również, że uważa, że piłkarzy Dolcanu stać na zajęcie wyższego miejsca niż ósme, które zajęli w ubiegłych rozgrywkach. Jak na razie wszystko układa się zgodnie z planem. Klub z Ząbek zajmuje czwartą pozycję w lidze a nad 15. w tabeli MKS-em Kluczbork ma jedenaście punktów przewagi. Chociaż na początku sezonu wszyscy uważali, że klub spod Warszawy poprzestanie na kilku wygranych, to zespół Sasala nie zamierzał się zatrzymywać i niczym lokomotywa pokonywał kolejne szczeble w tabeli by osiąść w rejonach trzeciego i czwartego miejsca. Nawet terminarz spotkań, który był bardzo nie sprzyjający dla Dolcanu nie pokrzyżował planów ząbkowianom, którzy na przełomie września i października w ciągu miesiąca rozegrali siedem spotkań.
Do końca rozgrywek jesiennych pozostały trzy mecze, z czego dwa ekipa Dolcanu zagra u siebie. Czy ta ilość punktów jaką do tej pory zdobył Dolcan jest satysfakcjonująca? I ile oczek jeszcze Dolcanowi potrzeba? Na ten temat po wtorkowym, pucharowym spotkaniu z Koroną Kielce wypowiedział się trener Sasal: - Mamy 27 punktów, brakuje dwóch punktów do dobrej wiosny z zeszłego sezonu. Mamy jeszcze jeden mecz w tej rundzie jesiennej i dwa mecze w wiosennej w listopadzie. Ale w lidze mamy plan, który zrodził się niedawno. Na początku mówiliśmy o tym aby sobie zagwarantować w tych rozgrywkach spokój jesieniom. Teraz ten spokój już jest.
O jaki nowy plan trenerowi chodzi? Tego nie wiemy ale na pewno po wygranej w następnym spotkaniu z Górnikiem Łęczna będzie chciał on powiedzieć jaki jest nowy cel jego drużyny na ten sezon. - Następny mecz gramy z Łęczną u siebie. Jest to dla nas ważny mecz. Podejrzewam, że jest to mecz dla nas jak dla Wisły spotkanie z Koroną. Mamy trzydzieści punktów po wygranej w sobotę i zastanawiamy się co robić dalej. Są jeszcze na jesieni dwa spotkania grane awansem z wiosny. Nie jesteśmy na straconej pozycji. - mówił trener Sasal.
Od awansu do I z trzeciej ligi w Ząbkach przez Marcina Sasala była budowana drużyna, która zrobiła niesamowity postęp i w ubiegłym sezonie osiągnęła historyczny sukces, gdyż po raz pierwszy zespołowi Dolcanu udało się utrzymać na zapleczu Ekstraklasy. W drugim sezonie po awansie wyniki piłkarzy z Ząbek są jeszcze lepsze i wszyscy w I lidze przecierają oczy ze zdumienia jak Dolcan mógł zawędrować tam wysoko w tabeli. - Cały czas ten zespół budujemy, jest wielu zawodników, którzy są z nami od początku, kilku zawodników doszło. Proces budowy drużyny trwa i nie wiem, gdzie on się zatrzyma. Systematycznie pracujemy z drużyną, ciężko, solidnie. Zawodnicy chętnie przychodzą na treningi. Zaczynaliśmy jako amatorzy, gdzie większość zawodników pracowała. W tej chwili nikt nie pracuje. Przede wszystkim wdzięczny jestem właścicielowi, który dał dużo spokoju oraz działaczom, którzy chcieli coś zbudować - mówił szkoleniowiec Dolcanu.
Nie wszystko wygląda jednak różowo. Stadion Dolcanu jest jednym z najmniejszych w lidze a pierwsza drużyna musi trenować na płycie boiska głównego, gdyż nie ma tam boisk treningowych. Klub od 1994 roku należy do Sławomira Dolińskiego, właściciela firmy Dolcan, jednak stadion jest własnością miasta Ząbki, które nie robi nic aby pomóc drużynie ze swojego miasta.
- Miasto nie nadąża za naszymi sukcesami sportowymi i nie robi nic z obiektem. Przecież mamy tylko główne boisko i nie mamy gdzie trenować. Tułamy się po Warszawie i różni ludzie nam pomagają, żebyśmy mieli możliwość trenowania w dobrych warunkach. Ten stan nie będzie na pewno trwał wiecznie, dwa czy trzy mecze przegrane, przyjdzie zniechęcenie. Nie obiecuję, że będę wygrywał na wiosnę wszystkie spotkania. Robimy dobrą robotę. Teraz ktoś musi wykonać następne ruchy. A następną osobą, która powinna wykonać ruch dla klubu jest pan burmistrz Ząbek. - zakończył komentując sytuację w klubie Sasal.