[b]
Korespondencja z Sosnowca - Arkadiusz Dudziak[/b]
Na kilka godzin przed spotkaniem Raków - FC Kopenhaga w Sosnowcu trudno było wyczuć atmosferę wielkiego spotkania. A szkoda, bo tak ważne starcia w polskiej piłce zdarzają się rzadko. Przejeżdżając przez miasto było widać, że mało kto żyje tu meczem o fazę grupową Ligi Mistrzów. I niestety, czuć to było także w okolicach stadionu.
Na zdjęciach, które mogą państwo zobaczyć na końcu artykułu, widać, że nawet w okolicach ArcelorMittal Park w Sosnowcu próżno było szukać wielkich banerów z logo Champions League czy też herbem Rakowa. Przeciętny mieszkaniec Sosnowca, który średnio interesuje się sportem, najpewniej nie wiedział, że jego miasto gości tak wielkie wydarzenie.
I trudno się temu dziwić. Sosnowiec ma swój własny zespół - Zagłębie, które ma przyjazne relacje z Legią, a niekoniecznie z Rakowem. Nie ich drużyna, więc ich to niezbyt interesuje. I tak można było określić postawę sosnowiczan wokół tego meczu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile na meczu Ekstraklasy. Zobacz, co zrobił jeden z kibiców
Raków Częstochowa swój mecz musiał grać w Sosnowcu, bo u siebie nie mają stadionu, który mógłby gościć tak ważne starcie. To smutne realia kibiców Medalików, którzy na pojedynek swojej drużyny musieli jechać kilkadziesiąt kilometrów. Podobnie myślą Duńczycy.
- Pomyśleliśmy, że to dziwne. To coś, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni na tym poziomie. Wiemy jednak, że Raków nie jest wielkim klubem i do sukcesów zaczęli dochodzić dopiero w ostatnich latach - mówi nam Daniel Noejsen Fallah z Ekstra Bladet.
Po niemrawo wyglądających okolicach stadionu można było się obawiać, czy mecz nie zamieni się w stypę, a na trybunach nie będzie za bardzo piknikowo. Kibice Rakowa dali radę i "dowieźli" atmosferę. Znakomicie się słuchało takiego dopingu.
Fani mieli jednak własne przesłanie do władz Częstochowy, co wyrazili w przyśpiewkach i transparentach. Jasno przekazali, że w mieście potrzeba nowego stadionu, godnego mistrza Polski. Bowiem brak własnego świetnego obiektu na dłuższą metę będzie szkodził Rakowowi. Tak naprawdę piłkarze tracą atut własnego boiska.
Mimo tych okoliczności, dziennikarze z Danii byli zadowoleni z organizacji meczu. A pracownicy klubu mieli niełatwe zadanie - musieli przecież pracować na nieswoim obiekcie.
- Wszystko było dobrze zorganizowane, są tu bardzo dobre warunki. Z naszego punktu widzenia nie mogę narzekać. Wiadomo, że to coś specjalnego dla Rakowa, ale jestem zadowolony - ocenia Noejsen Fallah.
I co najważniejsze, oprócz tego, że na medal spisali się kibice i organizatorzy, to Raków nie oddał pola faworyzowanemu przeciwnikowi. Po prostu zabrakło szczęścia. Stadion oszalał po golu Giannisa Papanikolaou i wydawało się, że piłkarscy bogowie zrekompensowali gospodarzom pechowego gola. Jednak nic bardziej mylnego. Trafienie zostało anulowane po analizie VAR. Ostatecznie skończyło się przegraną 0:1, ale Raków pokazał, że jest gotowy na Ligę Mistrzów.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Transparent na meczu Rakowa. Stanowczy apel