Raków zagra w piekle. "Byliśmy bezsilni"

Getty Images / Getty Images / WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Kamil Glik oraz Kamil Grosicki / w kółku: Tomasz Iwan
Getty Images / Getty Images / WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Kamil Glik oraz Kamil Grosicki / w kółku: Tomasz Iwan

Raków Częstochowa stanie przed trudnym zadaniem. Jeśli chce wejść do Ligi Mistrzów musi pokonać na wyjeździe FC Kopenhagę. Jak trudno gra się w stolicy Danii, przekonała się sześć lat temu reprezentacja Polski. To był istny koszmar.

1 września 2017 roku może kojarzyć się polskim kibicom źle z powodu porażki naszej kadry z reprezentacją Danii aż 0:4. Na Parken w Kopenhadze nic nie układało się po naszej myśli i jako liderzy grupy eliminacyjnej do mistrzostw świata otrzymaliśmy lanie. A to wszystko przy gorącej atmosferze stworzonej przez duńskich kibiców. Takich rzeczy nie ogląda się na zbyt wielu stadionach w Europie.

- Parken w Kopenhadze to bardzo ciężki teren dla przyjezdnych. Doświadczyliśmy tego z reprezentacją Polski, kiedy stadion był wypełniony do ostatniego miejsca. Jest to obiekt typowo piłkarski. Kibice siedzą blisko boiska. Mają murawę na wyciągnięcie ręki. Ten doping mocno słychać, czuć na placu gry. Pamiętam, że kiedy byliśmy tam z polską kadrą, to w starciu z Danią byliśmy bezsilni. Co prawda wiele czynników miało na to wpływ, ale gorący doping publiczności jest jednym z nich. Na pewno Parken robi spore wrażenie i sprawia, że gospodarze grają jak natchnieni - mówi nam Tomasz Iwan, 40-krotny reprezentant Polski, były dyrektor kadry ds. organizacyjnych.

- Doping duńskiej publiczności jest jeszcze bardziej wyczuwalny, kiedy drużyna przyjezdna źle rozpocznie mecz. Tak było w przypadku pojedynku naszej reprezentacji z Danią. Dlatego trzeba być czujnym od pierwszej minuty i Raków koniecznie musi to wziąć pod uwagę - dodaje Iwan.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć

Raków z arcytrudnym zadaniem

Parken nie jest bardzo dużym stadionem. Może pomieścić nieco ponad 38 tysięcy widzów. Ci jednak doskonale wiedzą, jak dopingować swój zespół.

- Co jakiś czas gra się mecze, kiedy kibiców na danym meczu jest dwa razy więcej niż na Parken, ale ta atmosfera jest zdecydowanie słabsza. Kopenhaga pozostała w naszej pamięci, bo odnieśliśmy tam jedną z dwóch porażek o punkty w ciągu pięciu lat - ocenia nasz rozmówca.

Nie tylko reprezentacja Polski miała problem, by zaistnieć na Parken. Ten stadion to oczywiście prawdziwa twierdza FC Kopenhagi, aktualnego mistrza Danii i zarazem rywala Rakowa Częstochowa w IV rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. Ekipa ze stolicy kraju Hamleta zdecydowanie lepiej spisuje się na własnych peryferiach niż na wyjeździe.

- Świetnie mi się tutaj gra jako zawodnik tej drużyny (...) Nie grałem na lepszym stadionie. 30 tysięcy osób potrafi stworzyć fantastyczną atmosferę - mówił niegdyś o Parken Kamil Grabara, bramkarz FC Kopenhagi.

W ubiegłym sezonie biało-niebiescy awansowali do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na wyjazdach nie uciułali żadnego punktu. U siebie natomiast zremisowali ze wszystkimi przeciwnikami - nawet z Manchesterem City, który kilka miesięcy później wygrał całe rozgrywki. Widać, że doping kibiców tak potrafi ponieść gospodarzy, że nawet wielkie firmy mają problemy, by tam wygrywać.

Pierwszy mecz okaże się decydujący?

Rywalizacja o miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów pomiędzy mistrzem Polski i mistrzem Danii jest już na półmetku. W pierwszym starciu Raków przegrał z FC Kopenhagą 0:1, co stawia podopiecznych Dawida Szwargi w bardzo trudnym położeniu przed rewanżem. Jednocześnie sprawia też, iż częstochowianie jeszcze bardziej muszą skupić się na taktyce przed starciem wyjazdowym. Może się jednak niestety okazać, że zaliczka Duńczyków okaże się wystarczająca.

- Strasznie szkoda pierwszego spotkania. Raków pokazał, że może postraszyć bardziej doświadczonego rywala. Szybko jednak stracił bramkę i nie było mu dane odrobić wyniku. Do rewanżu trzeba podejść rozsądnie pod kątem taktycznym. Oczywistym jest, że jeśli Raków chce wejść do Ligi Mistrzów, to musi wygrać. Natomiast nie może atakować przeciwnika na "hurra". Musi przeprowadzać akcje ofensywne cierpliwie. Bo jak Kopenhaga skarci nasz zespół, to później znów trudno będzie nadrobić straty - podkreśla Iwan.

Nasz rozmówca sądzi, że to właśnie taktyka będzie kluczem do sukcesu. Jednocześnie przyznaje, że Raków i tak ma w rękach spory sukces. Zagra co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy, co jest kontynuacją wspaniałej sportowej drogi po zdobyciu pierwszego w historii klubu mistrzostwa Polski.

- Dotychczas częstochowianie pokazywali mądrość taktyczną i udowadniali, że polski klub może bić się nawet o najwyższą stawkę, czyli występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Może się podobać to, w jaki sposób jest budowany Raków. Odszedł Marek Papszun, ale jego filozofia jest kontynuowana. Do tego dochodzą przemyślane transfery, które zazwyczaj dużo wnoszą do zespołu. Cieszy to, że Raków pomimo faktu, że jest kopciuszkiem, to ma już duży sukces na swoim koncie, bo takim trzeba nazwać udział w fazie grupowej Ligi Europy - kończy Iwan.

Mecz FC Kopenhaga - Raków Częstochowa rozpocznie się o godz. 21:00.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Ciekawy powrót do Ligi Mistrzów. Awans klubu Polaka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty