Po udanych tygodniach Inter Miami przystąpił do pierwszego domowego meczu Major League Soccer z udziałem Lionela Messiego i pozostałych gwiazd. Przed rozpoczęciem spotkania piłkarze gospodarzy wraz z miejscowymi kibicami świętowali zdobycie pucharu.
Radość nie przeniosła się jednak na boisko. Rywal Interu w MLS doskonale wiedział, jak radzić sobie z tym zespołem. W końcu niecałe dwa tygodnie wcześniej doszło do takiego pojedynku w ramach finału Pucharu Ligi.
Tym razem jednak o dogrywce czy ewentualnych rzutach karnych nie było mowy. Oba zespoły rywalizowały o ligowe punkty, których potrzebują. Inter rzutem na taśmę wciąż może dostać się do fazy play-off. Goście są praktycznie pewni gry w nich, ale zależy im na tym, aby od razu zapewnić sobie miejsce w 1/8 finału.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gest Messiego! Ma klasę
Premierowa odsłona nie przyniosła emocji. Padł tylko jeden strzał celny oddany przez przyjezdnych, ale ten nie stanowił zagrożenia. Więcej działo się po zmianie stron.
W 57. minucie Nashville powinno wyjść na prowadzenie, jednak nie pozwolił na to Kamal Miller. Jego interwencja była perfekcyjna i uratowała zespół przed ewentualnymi problemami.
Również kolejne ataki nie przynosiły pożądanego efektu. W samej końcówce sprawy w swoje ręce wziął niebłyszczący tak samo jak wcześniej Messi. Obrońcy nie przeszkadzali mu zbytnio w indywidualnej akcji, dzięki czemu oddał nawet strzał na bramkę. Ten jednak został zatrzymany przez golkipera gości.
Bezbramkowy rezultat utrzymał się do samego końca. Po raz pierwszy od momentu, gdy w Interze występuje Argentyńczyk zespół ten nie zdobył żadnego bramki. Tym samym dobiegła końca seria dziewięciu spotkań z golem.
Inter Miami - Nashville SC 0:0
Przeczytaj także:
Zrobią to dla Messiego? Szykuje się rewolucja w MLS