Kolejny horror w europejskich pucharach. Bramkarz w roli głównej [Opinia]

Legia skończyła z podwórkowymi błędami, a jej bramkarz pokazał, że w kluczowym momencie nie zawiedzie. Takim zespołem można chwalić się w Europie.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Kacper Tobiasz PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Kacper Tobiasz
Inaczej być nie mogło - Legia Warszawa zafundowała swoim kibicom kolejny horror w europejskich pucharach, ale ponownie z "happy endem". Z Legią nie ma spokoju i bardzo dobrze.

Cieszy to, że wicemistrzowie Polski rośli z każdym meczem eliminacji. Na starcie walki o grupę Ligi Konferencji zarzucaliśmy Legii błędy w obronie. Drużyna Kosty Runjaicia gubiła się przy rozegraniu piłki od własnej bramki, a do tego nie pomagał bramkarz Kacper Tobiasz. Na początku wyglądało to średnio - drużyna męczyła się choćby z kazachskim zespołem Ordabasy Szymkent.

Ale to już przeszłość. W rewanżowym spotkaniu z FC Midtjylland słabsze do tej pory punkty Legii wyglądały solidnie, a nawet lepiej. Obrońcy nie popełniali już podwórkowych błędów, a Tobiasz jakby czuł, że będzie to jego wieczór.

Najpierw świetnie wybronił strzał z bliskiej odległości w pierwszej połowie. A w serii jedenastek wybronił decydującego karnego. Dla młodego bramkarza to ważny moment. Tobiasz znalazł się w ostatnich tygodniach pod dużym ciśnieniem. Stał się kozłem ofiarnym słabej gry Legii w defensywie i łatwym celem dla ludzi ze środowiska. Bramkarzowi zarzucano nawet, że odbiła mu woda sodowa.

Trzeba oczywiście oddać, że Tobiasz w kilku sytuacjach nie pomógł drużynie, ale nie przekroczył jednak granicy hańby. Dla niego dobrze się stało, że został bohaterem Legii. Nie zawiódł w kluczowym momencie, a to najważniejsze. Dzięki jego ostatniej interwencji Legia zarobiła za awans do grupy Ligi Konferencji około trzech milionów euro.

Legia dojrzewa z każdym tygodniem i ma się kim chwalić. Poprawiła się gra w obronie, a z przodu szczególnie imponuje Paweł Wszołek. W czwartek mógł mieć i trzy asysty zamiast jednej, gdyby jego koledzy korzystali z jego podań.

W grze Legii nie ma półśrodków. Drużyna Runjaicia imponuje polotem w ofensywie, atakuje z werwą, jest agresywna w odbiorze. Dochodzą do tego świetne emocje. Wicemistrz Polski w dramatycznych okolicznościach wyrwał zwycięstwo w Wiedniu z Austrią (5:3) po porażce w pierwszym meczu u siebie. Trzy razy gonił graczy FC Midtjylland w Danii (3:3), do tego doszły jeszcze rzuty karne w rewanżu.

Takie widowiska chce się oglądać i Legią można chwalić się w Europie. Trzeba też oddać fantastyczną postawę jej kibiców, którzy na wyjazdach i w Warszawie tworzą atmosferę na miarę gry z najlepszymi.

W dwumeczu Legia zremisowała 4:4, w rzutach karnych pokonała rywali 6:5.

Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć

Legia Warszawa w Lidze Konferencji Europy!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×