"Trochę przypadkiem". Milik szczery do bólu po meczu

PAP / Leszek Szymański / Arkadiusz Milik
PAP / Leszek Szymański / Arkadiusz Milik

O meczu z Wyspami Owczymi reprezentacja Polski będzie chciała jak najszybciej zapomnieć. Mimo zwycięstwa 2:0 Biało-Czerwoni nie zachwycili. Świadomy tego, co działo się na boisku, jest Arkadiusz Milik.

Napastnik reprezentacji Polski swoimi spostrzeżeniami podzielił się w rozmowie ze sport.tvp.pl. Arkadiusz Milik docenił rywala, który jego zdaniem był dobrze zorganizowaną drużyną oraz wyjaśnił, co jest słabą stroną drużyny prowadzonej przez Fernando Santosa.

- Wiemy, że gra w ataku pozycyjnym nie jest naszą najmocniejszą stroną i stwarzanie sobie sytuacji, nawet z takim rywalem. Musimy nad tym pracować (...) - mówił napastnik Juventusu dla sport.tvp.pl.

Dopiero w 73. minucie meczu reprezentacja Polski wyszła na prowadzenie. Po części nasi zawodnicy otrzymali prezent od jednego z graczy Wysp Owczych, który we własnym polu karnym zagrał piłkę ręką. Wychwycił to sędzia, który podyktował "jedenastkę". Tę na gola zamienił Robert Lewandowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw tylko się przyglądał, a potem... Co za historia!

Arkadiusz Milik przyznał, że do momentu zdobycia pierwszego gola Wyspy Owcze broniły bardzo głęboko, co utrudniało Biało-Czerwonym zadanie. 29-latek zauważył też, że spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby bramka padła w pierwszej fazie meczu.

- Sami skomplikowaliśmy sobie sytuację i dobrze, że trochę przypadkiem udało się nam wyjść na prowadzenie. Wtedy było o wiele łatwiej - kontynuował Milik.

Dodajmy, że dzięki wygranej nad Wyspami Owczymi reprezentacja Polski przesunęła się na trzecie miejsce w grupie E eliminacji do Euro 2024. Do drugiej Albanii Biało-Czerwoni tracą jeden punkt.

Najbliższe spotkanie podopieczni Fernando Santosa rozegrają w niedzielę, 10 września. Rywalem będzie wspomniana Albania. Pierwszy gwizdek o godzinie 20:45.

Zobacz także:
Tak mama Lewego zareagowała na gola syna
Przełamał się z przytupem. Co za gol Lewego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty