Z cyklu "Gwiazda tygodnia" - Christian Vieri

Przełom lat 60. i 70. we Włoszech to okres niepokojów społecznych i powstawania ruchów ekstremistycznych, dążących do poprawy sytuacji politycznej w kraju. To także czas, kiedy na świat przychodzą jednostki wybitne, które swą działalnością nadają walorów różnym dziedzinom życia Półwyspu Apenińskiego. Szczególny wysyp następuje jednak jeśli chodzi o piłkarzy. Jednym z nich jest Christian Vieri, ur. 12 lipca 1973 roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Początki kariery Vieriego, jednego z cudownych dzieci futbolu tamtego okresu, sięgają czasów, gdy był jeszcze kilkuletnim chłopcem, a zainteresowanie piłką nożną zaszczepił w nim jego ojciec, Roberto. Pierwsze piłkarskie kroki Vieri stawiał jednak nie we Włoszech, a w Australii w Sydney, dokąd wyjechał wraz z całą swoją rodziną. Jego brat, Massimiliano, został nawet reprezentantem tego kraju w 2004 roku i w zespole narodowym rozegrał 6 spotkań.

Pierwsze kroki

Rok 1990 to pierwsza ważniejsza data w życiu Christiana Vieriego. Po powrocie do Włoch, zadebiutował on w zespole Torino. 2 lata później trafił do Serie C i do Pisy, której swego czasu barw bronił słynny Diego Simeone. Do 1995 roku zawodnik zdążył odwiedzić aż 5 klubów. Oprócz wspomnianych, grał jeszcze w Ravenie, Venezii i Atalancie, dla których w łącznie 71 meczach seniorów zdobył 30 goli. To był okres, kiedy powoli poznawano się na wielkim talencie Vieriego. Zawodnik dysponował niezłą szybkością, a przede wszystkim właśnie instynktem strzeleckim. Jego popularność wzrastała, a kiedy stał się już szerzej rozpoznawalnym piłkarzem z wyrobioną marką, zgłosił się po niego słynny Juventus Turyn, z którym Vieri zaczął święcić pierwsze sukcesy na dużą skalę. Szczególnie, iż w 1996 roku na Mistrzostwach Europy Juniorów wypadł bardzo dobrze i został zauważony przez poszukiwaczy talentów reprezentujących silne włoskie zespoły.

Karierowicz i podróżnik

W sezonie 1996/97 dla "Starej Damy" 23-letni wówczas napastnik zdobył w 21 meczach 8 bramek. Turyn był miejscem, w którym jak mało gdzie Vieri miał od kogo uczyć się piłkarskiego rzemiosła. Takich graczy, jak Angelo Peruzzi, Ciro Ferrara, Zinedine Zidane, Didier Deschamps, Alen Boksić czy Fabrizio Ravanelli nikomu nie trzeba było przedstawiać. Vieriemu też nie, i czerpał on wzorce zwłaszcza od kolegów grających w ofensywie. Zwycięstwo w lidze z Juventusem oraz wygrana w Pucharze Włoch doprowadziły do spektakularnego transferu zawodnika do Atletico Madryt. W międzyczasie Vieri zdążył zadebiutować w seniorskiej reprezentacji, w której zakotwiczył na długie, długie lata.

Prawdziwą eksplozję talentu zawodnik przeżył jednak na Półwyspie Iberyjskim. Gdy podpisywał lukratywny kontrakt z Atletico Madryt, witano go w stolicy Hiszpanii chlebem i winem. Transfer opiewający na kwotę blisko 20 milionów dolarów w tamtym okresie robił ogromne wrażenie. Vieri z biegiem czasu potwierdzał jednak, że wydane na niego pieniądze nie zostały wyrzucone w błoto. Szybko stał się ulubieńcem madryckich kibiców, a korona króla strzelców Primera Division była zwieńczeniem jego wybornej dyspozycji strzeleckiej. W 24 spotkaniach Vieri zdobył... 24 bramki.

Powrót króla

Kolejne sukcesy Vieri święcił w swojej ojczyźnie. Po powrocie do Włoch po Mistrzostwach Świata we Francji związał się z drużyną Lazio Rzym i tam w 22 spotkaniach 12 razy zaskakiwał bramkarza rywali (w tym w zwycięskim finale Pucharu Zdobywców Pucharu z hiszpańską Mallorcą). Prawdziwą euforię w Italii wywołał jednak jego transfer do Interu Mediolan za ponad 40 milionów dolarów, a więc kwotę w tamtych czasach niebotyczną. Prezesem klubu był wówczas Massimo Moratti, a szkoleniowcem został Marcelo Lippi - dawny znajomy Vieriego z Juventusu. W barwach Interu napastnik reprezentacji Włoch rozegrał 144 spotkania, aż 103 razy trafiając do siatki. Gdy po 3 latach pobytu w Mediolanie podpisywał nowy kontrakt, Moratti bardzo chwalił decyzję Vieriego. - Jestem bardzo zadowolony, że z nami zostaje. Dużo pracy włożyliśmy w dopracowanie wszelkich szczegółów z tym związanych. Zależy nam na Vierim - mówił.

Partnerem snajpera w ataku został, a właściwie mógł zostać słynny Brazylijczyk Ronaldo. Obaj gracze byli jednak bardzo kontuzjogenni i raz po raz któryś z nich zamiast na boisku lądował w szpitalu.

Vieri w okresie gry w Interze pracował z wybitnymi szkoleniowcami. Najpierw ze wspomnianym już Lippim, potem z kolei prowadzili go tacy trenerzy jak Hector Cuper czy Alberto Zaccheroni. Po 5 latach spędzonych w tym klubie skuteczność Vieriego jednak zaczęła maleć, przez co zawodnik zdecydował się na dość odważny ruch - transfer do największego rywala i to z tego samego miasta, AC Milanu. Tam jednak napastnik nie odzyskał koncepcji na zdobywanie goli i w 8 spotkaniach strzelił tylko jedną bramkę.

W poszukiwaniu... własnego talentu

Zdarza się, że w życiu psują się nawet najlepsze maszyny. Ta włoska, a więc maszyna do zdobywania goli, która szczególnie wydajna była w okresie 1999-2005, lekko się jednak zacięła i wymagała naprawy. Vieri zdecydował się na wyjazd do Francji, do AS Monaco. Tam jednak nabawił się niezwykle groźnego urazu kolana, który znów na dłużej wyłączył go z gry.

Po wyleczeniu kontuzji napastnik postanowił raz jeszcze spróbować swych sił we Włoszech. Transfer do Atalanty Bergamo miał jednak przede wszystkim wymiar marketingowy. Vieri nim stał się sławny, bogaty i doceniony, grał już kiedyś w tym klubie. Powrót więc na "stare śmieci" po tylu latach miał szczególne znaczenie dla działaczy z Bergamo. Jednak wizerunek zawodnika mimo wszystko zawsze musiał podparty być dobrą formą na boisku. Tego Vieri nie mógł już nikomu zagwarantować. Dlatego przeniósł się na jeden sezon (2006/07) do Fiorentiny, gdzie przez lokalne media typowany był na następcę Gabriela Batistuty. 33-letni wówczas napastnik na murawę wybiegł 26 razy, zdobywając zaledwie 6 goli (zaledwie jak na Vieriego, gdyż inni, mniej skuteczni strzelcy, średnią 1 gol na 5 meczów potrafią utrzymywać przez całą swą karierę).

2008 rok to jeszcze jedna próba reinkarnacji i jeszcze raz wejście do tej samej rzeki, a więc powrót do Atalanty Bergamo. To także kolejna porażka Christiana Vieriego, która odebrała kibicom we Włoszech jakiekolwiek złudzenia, iż ten przed laty świetny napastnik wróci do formy, jaką potrafił zachwycać przez wiele sezonów.

W październiku 2009 roku Vieri ogłosił zakończenie swej piłkarskiej kariery. Jednak niedawno udał się do Brazylii, gdzie rozmawiał z kilkoma klubami. Wcześniej, w czerwcu, odbył też podróż do USA, ale i tam nie znalazł zatrudnienia, mimo wstępnego zainteresowania ze strony Los Angeles Galaxy (drużyny Davida Bekchama).

Dawniej Vieri i Inter, dziś Vieri contra Inter

Duży cień na wszelkie sukcesy, jakie zawodnik odnosił jeszcze w czasach gry w Interze, kładzie poważny spór sądowy, toczony o bardzo duże kwoty. Jak poinformowały włoskie media, Vieri pozwał do sądu zarówno klub, jak i operatora telefonii komórkowej Telecom. Oskarżył Massimo Morattiego o wynajęcie w 2002 roku prywatnego detektywa, który miał go śledzić, a także podsłuchiwać jego rozmowy wykonywane przez telefon. W kwestiach podsłuchu działacze Interu mieli współpracować właśnie z Telekomem. Vieri domaga się 9 milionów euro odszkodowania od Interu, a także 12 milionów od Telekomu, za, jak sam to ujął "straty moralne, egzystencjalne oraz naruszenie jego wizerunku".

Vieri i... antykoncepcja

Akuel Blues Sweet Years - Seria Limitowana - tak właśnie miała się nazywać marka prezerwatyw, jaką Vieri postanowił opatentować oraz wypuścić na rynek.

Pytanie, czy jest to prawdziwy sposób na życie? Vieri podczas swej kariery często zaskakiwał nie tylko umiejętnościami, ale także tym, że w dość specyficzny sposób potrafił wytworzyć wokół siebie atmosferę kontrowersji. Dziś, kiedy jego kariera dobiega końca, nastają czas i pora, by myśleć o tym, jak zapełnić pustkę, jaką pozostawia po sobie brak treningów, meczów i wszystkiego tego, co wiązało się z piłką nożną, a więc rzeczą, która niegdyś była całym życiem Christiana Vieriego.

Komentarze (0)