Fernando Santos miał być "odkryciem" Cezarego Kuleszy, nową jakością w polskiej piłce. W teorii pomysł się bronił, bo przecież nigdy nad Wisłą nie pracował selekcjoner, który wygrał mistrzostwo Europy i Ligę Narodów.
Praktyka okazała się jednak brutalna. Prowadzona przez Santosa polska reprezentacja skompromitowała się w meczach z Czechami, Mołdawią i Albanią, co wywołało wściekłość prezesa PZPN.
We wtorek Santos trafił na dywanik, rozmawiano niemal dwie godziny, ale tego dnia nie ogłoszono jeszcze jaki będzie jego dalszy los.
Z informacji WP SportoweFakty wynika jednak, że dzień sądu nastąpił tylko nieznacznie później, czyli w środę. Jak się dowiedzieliśmy, Fernando Santos przestał być trenerem reprezentacji Polski! PZPN i portugalski trener doszli do porozumienia w sprawie przedwczesnego zakończenia współpracy. Jak słyszymy, PZPN nie "popłynie" finansowo na tej zmianie. Santos zgodził się na warunki rozstania zaproponowane przez Kuleszę.
Choć w mediach pojawiały się różne kwoty co do jego zarobków, to Santos tak naprawdę zarabiał dużo mniej. Nie jest też prawdą, że kontrakt przedłużałby mu się, gdyby Polska zagrała w barażach. Prolongatę zapewniał mu tylko awans z pierwszego lub drugiego miejsca w grupie.
ZOBACZ WIDEO: Klęska Fernando Santosa w reprezentacji Polski. "Nie zgadza się nic"
Z jednej strony to szokująca decyzja patrząc na duży dorobek Santosa i tego jak krótko prowadził reprezentację Polski (w zaledwie sześciu meczach). Ale z drugiej jest to posunięcie jak najbardziej zrozumiałe z punktu widzenia związku, bo Portugalczyk nie miał nic na swoją obronę. Przychodził jako trener ze świetnym CV, ale w Polsce pokazał jedynie brak zaangażowania, rozeznania i - co najgorsze - brak wyników.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty