W tym układzie już nic dobrego zdarzyć się nie mogło. Kadrze jest potrzebny natychmiastowy dopływ tlenu, a Santosowi odpoczynek. W ostatnich dniach Portugalczyk wyglądał jak starszy człowiek wsadzony na siłę na wielką łańcuchową karuzelę, która kręci się w szalonym tempie.
Wydawał się zdezorientowany, pogubiony, nierozumiany. Nie poddawał się tylko dlatego, że nie pozwalała mu na to własna duma, honor, ambicja i pamięć o własnych dokonaniach. Tyle że jego upór nie doprowadziłby już do niczego dobrego. Z każdym dniem byłby szarpany w mediach mocniej, szturchany coraz boleśniej, brutalniej obrażany.
Trzeba to było przerwać, bo Santosowi należy się jednak szacunek choćby ze względu na wiek i wcześniejsze osiągnięcia. Portugalczyk i reprezentacja Polski spotkali się w nieodpowiednim momencie. Zbyt późno. Należy się z tym pogodzić i pozwolić, żeby każdy poszedł w swoją stronę.
Porażka Santosa jest oczywistą porażką także Cezarego Kuleszy. Na prezesa PZPN trwa medialne, zupełnie nieprzypadkowe polowanie z nagonką. Ale Kulesza sam jest sobie winien – łatwo daje się naganiać, robi błędy, popełnia gafy. Media rozjeżdżają go niemiłosiernie zarówno za winy popełnione jak i za niepopełnione. Ale – spójrzmy na sprawy uczciwie – sprzątanie jest potrzebne nie tylko w samym PZPN.
Bo bardzo bym nie chciał, żeby w tych igrzyskach w grillowaniu Kuleszy umknęło nam jedno: odpowiedzialność samych piłkarzy za to, co stało się z reprezentacją w ostatnich miesiącach. Z drużyny, którą kochała cała Polska, kadra dość szybko zmieniła się w zespół, na którym wszyscy wieszają psy, z którego kpią i który obrażają.
Pierwszym zadaniem, jakie stanie przed nowym selekcjonerem, będzie odbudowanie marki tej drużyny. Bo reprezentacji Polski należy się szacunek. Nie mam tu na myśli tej konkretnej reprezentacji, z tymi konkretnymi piłkarzami, z tym konkretnym trenerem (chociaż im też szacunek się należy), ale generalnie – z definicji – reprezentacji kraju należy się poważanie i respekt. A to, co się w ostatnim czasie działo wokół kadry, z szacunkiem nie ma nic wspólnego.
I jest tu oczywiście duża zasługa wilczych mediów (biję się we własne piersi), ery wszechobecnego hejtu, powszechnego przyzwolenia na obrażanie w mediach społecznościowych i kilku innych chorób współczesnej cywilizacji. Ale też – bez wątpienia – na to, jak odbierana jest reprezentacja Polski – zapracowali sami piłkarze. Nie tylko swoją grą – choć ta jest w gruncie rzeczy najważniejsza – ale także swoją postawą. Swoją pazernością, arogancją, ignorancją, brakiem empatii, patrzeniem na wszystkich z góry i rozbuchanym do chorych rozmiarów ego, które nie pozwala patrzeć na świat dalej niż na koniec własnego nosa. To wszystko powoduje, że tej drużyny nie da się – tak zwyczajnie, po ludzku – lubić. Można jej kibicować, ale lubić tych facetów naprawdę trudno.
Oczywiście nie wszystkich, bo nie ma co generalizować, to by było niesprawiedliwe.
Raz jeszcze podkreślę, że reset w reprezentacji trzeba zacząć od piłkarzy. Od uzdrowienia stosunków, od ponownego zbudowania hierarchii. Żeby nowy selekcjoner – niezależnie kto nim będzie – nie stał się znowu zakładnikiem piłkarzy. Bo jeśli kolejny raz tak się stanie, to oni wezmą władzę: będą trenerowi mówili, kto ma grać, będą powoływali swoich kolegów, będą tworzyli koterie, układy i podziały. I jeszcze na końcu sami będą zdziwieni, że w kadrze nie ma atmosfery.
Znajomy trener często mi powtarza, że piłkarze to banda i jeśli im pozwolisz wejść sobie na głowę, to będziesz tańczył jak ci zagrają. Nowemu selekcjonerowi życzę, żeby nie dał się zaprosić do tego śmiertelnego tanga.
Kiku poprzednich trenerów reprezentacji ta maszynka już przemieliła i wypluła. Warto od początku mieć świadomość, że tutaj obowiązuje wolna amerykanka. Żadnych reguł, wszystkie chwyty dozwolone. Wygrywa silniejszy.
I na takiego selekcjonera czekam.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: Na tej liście jest nazwisko nowego selekcjonera? Zobacz, kto może zastąpić Santosa