Rywala Rakowa prowadzi "włoski Papszun". Tylko bardziej despotyczny

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Gabriele Maltinti / Stringer / Na zdjęciu: Gian Piero Gasperini
Getty Images / Gabriele Maltinti / Stringer / Na zdjęciu: Gian Piero Gasperini
zdjęcie autora artykułu

Cytując klasyka: Atalanta to boska drużyna, bo jeden Pan Bóg wie, co zrobi. Z tym że w Bergamo bogiem jest Gian Piero Gasperini. W czwartek sprawdzi Raków Częstochowa w jego debiucie w Lidze Europy.

Reguła rządząca w futbolu i mówiąca o tym, że łatwiej zwolnić jednego trenera niż zmienić, wyrzucić, sprzedać (niepotrzebne skreślić) kilku niezadowolonych z jego metod pracy piłkarzy, w Atalancie nie ma zastosowania.

Przecież gdyby właściciele klubu sugerowali się humorami zawodników, gdyby brali pod uwagę ich często toksyczne relacje z mającym dyktatorskie zapędy trenerem, gdyby po prostu uważniej wsłuchali się w ich głosy i stanęli po ich stronie, to Gasperiniego już dawno nie byłoby w Bergamo. Tymczasem jest ósmy sezon i stoi na czele kolejnej rewolucji.

Pod napięciem

Na osobach trenerów najłatwiej snuć analogie między Atalantą a Rakowem. Gian Piero Gasperini to włoski odpowiednik Marka Papszuna. Tylko bardziej. Bardziej despotyczny, bezwzględny, wymagający, kontrowersyjny, zasadniczy i tym podobne. Obaj przychodzili do klubów bardzo mało znaczących na własnych podwórkach. I szybciej niż każdemu się wydawało zbudowali z nich siły, z którymi każdy zaczął się liczyć. Słowa wypowiedziane przez Pepa Guardiolę o grze przeciw Atalancie, która ma tyle wspólnego z przyjemnością, co wizyta u dentysty, pasują również - oczywiście zachowując odpowiednie proporcje - do rywalizacji z Rakowem.

ZOBACZ WIDEO: "Król Zlatan". Nie uwierzysz, na jaki pomysł wpadł Ibrahimović

Właśnie osiągane wyniki i cele stanowią najlepsze alibi na płynące z różnych stron oskarżenia o "niezdrowe" środki, którymi się posługują. Lista osobistych wrogów Papszuna złożonych z byłych piłkarzy czy współpracowników jest długa, nie inaczej sprawy mają się z Gasperinim. Ostatni z wielu to Joakim Maehle. Duńczyk dał się zapamiętać z dobrej strony w Bergamo.

Na wymagającej, u Gasperiniego bardziej niż u innych, pozycji wahadłowego (o czym przekonał się Arkadiusz Reca) śmigał aż miło. Rozwinął się, ustabilizował na przyzwoitym europejskim poziomie i na tym poziomie stał postacią rozpoznawalną, czego nie dało się napisać przed transferem do Atalanty.

Jednak wszystko miało swoją cenę, którą ujawnił w ostatnim wywiadzie dla duńskich mediów. Powiedział, że w Wolfsburgu znów poczuł się człowiekiem, odnalazł uśmiech u siebie i w szatni drużyny, wcześniej był trybikiem maszyny w rękach nieznoszącego sprzeciwu inżyniera albo czuł się jak żołnierz w jednostce karnej wykonujący rozkazy sierżanta-furiata.

- Z nim nie było żadnego dialogu - żalił się. - On o wszystkim decydował. Zero wolności. Atmosfera trudna do wytrzymania psychicznie. Ciągłe napięcie. Nie wiadomo było, skąd i kiedy nadejdzie atak i jaki znajdzie powód do krytyki. Ja podpadłem dlatego, że przyjeżdżałem po Rasmusa Hojlunda swoim samochodem i razem jeździliśmy na treningi, co jako że jesteśmy rodakami było naturalne i co wcześniej uzgodniłem z działaczami. Jednak Gasperiniemu to się nie spodobało.

Wcześniej burzliwie przebiegły rozstania z Simonem Kjaerem, Martinem Skrtelem, Timothym Castagne czy Pierluigim Gollinim, ale to nic w porównaniu z pojedynkiem z Alejandro Papu Gomezem. Mimo że obaj nie wyglądają, to było starcie wagi ciężkiej. Argentyńczyk uchodził za symbol największej Atalanty w historii, która pierwszy raz wjechała na podium Serie A i z powodzeniem większym niż Juvenus, Inter i Milan reprezentowała Italię w Lidze Mistrzów. Krótko mówiąc, zadawała szyku w kraju i zagranicą, a do tańca prowadził ją filigranowy skrzydłowy.

Kibice go uwielbiali, on uwielbiał Bergamo. Wydawał się nietykalny. Kiedy po meczu z Midtjylland zrobiło się głośno o konflikcie między nim a trenerem: ponoć w przerwie skoczyli sobie do oczu, z niepotwierdzonych informacji miało dojść nie tylko do wzajemnych wyzwisk, ale do rękoczynów, większość typowała jego wyraźną wygraną na punkty. Choćby ze względu na licznych sojuszników zarówno w samej drużynie jak i w całym mieście.

Atalanta to dzieło życia Gasperiniego
Atalanta to dzieło życia Gasperiniego

A jednak musiał odejść. Gasperini wygrał przez nokaut, a Gomez później już się nie podniósł i po rozwiązaniu kontraktu z Sevillą i zamknięciu letniego okienka transferowego pozostał zawodnikiem bezrobotnym. Tymczasem trener z innymi ludźmi robił swoje. Przyjmował i zwalniał, nadal rządził twardą ręką. Owszem, miewał chwile zwątpienia i mówił o zmęczeniu, o odejściu, ale to była raczej forma testowania nowych właścicieli klubu.

Jak tylko wyczuł i później usłyszał, że Amerykanie udzielą mu równie wysokiego kredytu zaufania jak rodzina Percassich, zakasał rękawy do dalszej pracy. W styczniu przyszłego roku skończy 66 lat, kontrakt wygaśnie mu w czerwcu, ale nic nie zapowiada, żeby go kolejny raz nie przedłużył.

Sprzedaje i wygrywa

9 grudnia 2021 roku Atalanta zagrała po raz ostatni w Lidze Mistrzów. Nie wyszła z grupy, choć była bliska. W decydującym meczu przegrała na własnym stadionie z Villarreal 2:3. Wystąpiła wtedy w następującym składzie: w bramce Juan Musso, w obronie Rodrigo Toloi, Jose Palomino i Merih Demiral, w pomocy Hans Hateboer, Marten de Roon, Remo Freuler, Matteo Pessina, Joakim Maehle, w ataku Josip Ilicić i Duvan Zapata. Na zmiany weszli Berat Djimsiti, Rusłan Malinowski, Luis Muriel i Davide Zappacosta.

W sumie 15 chłopa, po niespełna dwóch latach ostało się w szerokiej kadrze 8, a w podstawowym składzie, patrząc na ostatni mecz ligowy z Monzą, tylko 4. Zniknęły kolejne trzy symbole i niemal pomnikowe postaci, jak Ilicić, Zapata i Freuler. Pierwszy z powodu depresji, w którą wpędziły go pandemia i - o czym nie mówi się głośno - perfekcjonizm trenera. Drugiemu wymagania stawiane w Atalancie odbiły się na zdrowiu, trzeci - wypalił się zawodowo. Odszedł Malinowski, który popadł w konflikt z bogiem. Pessina wybrał się w podróż sentymentalną do Monzy, której jest wychowankiem.

Gasperini znów nikogo nie żałował, nie oglądał się za siebie, patrzył na tych, którzy zostali lub trafili w jego ręce. Przykład Rasmusa Hojlunda jest ostatnim pokazującym, że są to cudowne ręce. Przez jeden sezon podniósł jego wartość pięciokrotnie i doprowadził do piątego pod względem wielkości transferu w całej historii ligi włoskiej.

A przecież zaledwie rok wcześniej Atalanta rozbiła bank dzięki transferom Cristiana Romero do Tottenhamu czy Robina Gosensa do Interu. I tak to wygląda właściwie przez całą kadencję Gasperiniego: Atalanta sprzedawała piłkarzy za kwoty, o jakich nigdy jej się nie śniło (dzięki temu mogła też coraz drożej kupować) i jednocześnie uzyskiwała wyniki lepsze niż kiedykolwiek, regularnie plasując się na pozycjach pozwalających jej na udział w europejskich pucharach.

Wyjątek zdarzył się tylko dwa sezony temu, w którym zajęła 8 miejsce. Trener umiejący realizować te dwa teoretycznie wykluczające się cele to skarb dla prezydenta każdego klubu na świecie.

W tym idealnym układzie znajdzie się jednak coś na pożywkę dla przeciwników Gasperiniego, a jak już padło wyżej - to całkiem spore grono. Jego supermoce działają na piłkarzy tylko w Atalancie. Tylko wdrożeni w jej mechanizmy są świetnie naoliwionymi trybami i wykonują pracę na poziomie, na który nigdy wcześniej się nie wznieśli. I nigdy później już nie potrafili. Po wyjeździe z Bergamo w nowych klubach jakby wracali do normalnych gabarytów, na co dowodów dostarczyli Gosens w Interze czy Malinowski w Olympique Marsylia, gdzie okazali się wielkimi rozczarowaniami. Z tego też punktu widzenia ciekawie będzie obserwować karierę Hojlunda w Manchesterze United.

Na zdjęciu: Gianpiero Gasperini
Na zdjęciu: Gianpiero Gasperini

Atalanta stała się zwariowanym zespołem, oderwanym od stereotypowego obrazu calcio. Gasperini wprost nieprzyzwoicie mocno przechylił ją do przodu. Kazał grać na połowie przeciwnika, atakować i dużo strzelać, a tracenie goli wliczał w koszty ponoszonego ryzyka. Nauczał wysokiego i agresywnego pressingu, opierał system obronny na kryciu 1 na 1 na całym boisku.

Najmniejszy wyłom w tej ruchomej konstrukcji powodował jej złamanie, natomiast jeśli wszystko funkcjonowało tak, jak trzeba, to potrafiła wznieść się nad wszystkimi i oczarować każdego. W trzech sezonach z rzędu meldowała się na mecie z najskuteczniejszym atakiem, raz dobiła do 98 goli.

W ostatnich dwóch było pod tym względem znacznie słabiej, co wynikało z kłopotów Zapaty i przebudowy drużyny, ale już ostatni wynik na poziomie 66 bramek dał trzecie miejsce w Serie A. Teraz ma być znów radośnie i odważnie, zawsze na granicy dużego ryzyka i na dużej intensywności. I nawet kontuzja El Bilala Toure, rekordzisty transferowego wszech czasów Atalanty, nie zachwiała planami trenera.

Taki Gianluca Scamacca tylko i wyłącznie dla niego zrezygnował z oferty Interu i wybrał Bergamo, wierząc, że dzięki tej współpracy skróci dystans do Ciro Immobile i stanie się pierwszą 9 reprezentacji Włoch. Po udzielenie pomocy i wyprostowanie pokręconych ścieżek kariery przybył także Charles De Ketelaere z Milanu, w którym kibice Atalanty natychmiast zobaczyli drugiego Ilicicia.

A Gasperini ma z niego wydobyć talent oceniony na ponad 35 milionów euro. Bo kto jeśli nie on? - Przebywanie z nim na co dzień jest trudne. Praca jest wyczerpująca psychicznie i fizycznie. Jeśli to jednak przetrwasz, nie ma siły, żebyś nie stał się lepszym piłkarzem. Dla młodego zawodnika nie ma lepszego od Gasperiniego - na kontrze do Maehle powiedział Dejan Kulusevski.

Tomasz Lipiński, "Piłka Nożna"

Mecz 1. kolejki Ligi Europy Atalanta Bergamo - Raków Częstochowa w czwartek o godz. 21. Transmisja w TVP Sport i na platformie Viaplay. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy Raków pokona Atalantę?
Tak
Nie - przegra
Nie - zremisuje
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)