Z Pawłem Wszołkiem zawsze było ciekawie. Jako zawodnik młodzieżowej drużyny Polonii Warszawa wykupił wczasy w Egipcie. Nie spodziewał się powołania na obóz przygotowawczy pierwszego zespołu i pojechał na wczasy do ciepłych krajów. Koledzy w szatni żartowali, że dopadła go "Klątwa Faraona" i już nigdy nie przebije się do seniorskiej piłki.
Było inaczej. W latach 2011-13 Wszołek należał do najlepszych skrzydłowych ekstraklasy. Jego przebojowe rajdy były cechą charakterystyczną tamtej Polonii, a piłkarz świetnie czuł się w duecie z Łukaszem Teodorczykiem.
Ale gdy zimą 2013 roku po zawodnika zgłosił się Hannover 96, Wszołek się wściekł. - Chcieli mnie sprzedać jak prostytutkę na Zachód - krzyczał przed klubowym budynkiem. - Nikogo nie obchodziło, czy ja w ogóle chcę tam iść. Planowałem opuścić Polskę latem, na spokojnie. Propozycję z Niemiec dostałem nagle, o 23 wieczorem, a następnego dnia miałem podpisywać kontrakt - irytował się zawodnik ponad dekadę temu.
ZOBACZ WIDEO Probierz musi wzniecić ogień walki
Uczył się jak w szkole
Paweł Wszołek postawił się, został w Polonii i wiedział, że wyjdzie na jego. Był już po debiucie w reprezentacji Waldemara Fornalika, a z Anglią w eliminacjach MŚ 2014 zagrał w pierwszym składzie (1:1).
Piłkarz postawił ostatecznie na transfer do Włoch i Sampdorię, w której po pierwszym niezłym sezonie w kolejnym był tylko rezerwowym. Ale jak pokazuje kariera zawodnika, w trudnych momentach nie dawał się złamać.
- U trenera Sinisy Mihajlovicia w Sampdorii grałem w pewnym momencie na prawej obronie. Pamiętam, jak wkuwałem na pamięć zachowania na tej pozycji. Dosłownie, jak w szkole: na sucho, bez piłki. To mi pomogło później. Dziś nie mam problemu, by grać z tyłu, na skrzydle, czy na wahadle - opowiada nam zawodnik.
Przełomowy był dla Wszołka rok w Hellasie Werona i regularna gra. Adam Nawałka sięgnął po piłkarza na ostatniej prostej przed mistrzostwami Europy we Francji. W meczu z Finlandią Wszołek strzelił dwa gole i asystował (5:0). To był koncertowy występ i wtedy piłkarz zarezerwował sobie bilet na turniej. Na regeneracyjnym zgrupowaniu w Jastarni niefortunnie upadł podczas treningu i złamał lewą rękę. Do gry mógł wrócić dopiero za trzy miesiące i pierwszy turniej w życiu przeszedł mu koło nosa.
Najlepszy czas w karierze
- To wszystko zostaje w głowie, zwłaszcza że ominął mnie wielki turniej i historyczny wynik, czyli ćwierćfinał Euro. Ale takie sytuacje również kształtują charakter. Nie poddałem się. Od tamtej pory cały czas miałem w głowie reprezentację. Po powrocie do Polski wprowadziłem się niedaleko Stadionu Narodowego, widzę go z balkonu. Żona mówiła, że trochę wypatrzyłem sobie powrót do kadry. To był mój cel, ale i marzenie - opowiada zawodnik.
Ten sezon Wszołek zaczął rewelacyjnie. W czwartek strzelił gola i asystował w meczu Legii w Lidze Konferencji z Aston Villą (3:2). Ale we wcześniejszych spotkaniach pucharowych też błyszczał. Nie zatrzymuje się na skrzydle, świetnie czuje się jako wahadłowy.
Wydaje się, jakby nie odczuwał zmęczenia, a też dopracował ostatnie podanie. Ma już osiem asyst, a powinien więcej, gdyby jego koledzy wykorzystywali sytuacje.
- To najlepszy okres w mojej dotychczasowej karierze - mówi. - Teraz dosłownie wszystko mi "żre". Myślę, że podstawą jest moje zdrowie. Dobrze się czuję, co przekłada się na formę. To także zasługa całego zespołu. Dobrze funkcjonujemy, jesteśmy zgrani, dlatego ja też jestem widoczny - tłumaczy. W Legii minie mu za chwilę czwarty rok.
Życie mu oddało
Po trzech latach w Serie A, trzech sezonach w QPR w Championship, Wszołek z miejsca stał się ważnym graczem Legii. Już ma na koncie dwa mistrzostwa Polski, krajowy puchar i Superpuchar. Jak to bywało u niego wcześniej, ten udany okres musiał przeciąć kryzys.
Był nim krótki czas w Unionie Berlin. W rundzie jesiennej sezonu 2021/22 zawodnik odszedł do klubu z Bundesligi po wygaśnięciu umowy z Legią, ale zagrał tylko kilkanaście minut w Pucharze Niemiec i wrócił do Warszawy po pół roku.
- Wiem, że niektórzy się śmiali, że odbiłem się w Unionie. Ludzie mogą mówić, co chcą. Chciałem spróbować Bundesligi, ale nie dostałem szansy. Musiałem wykazać się charakterem, ale tak jak zawsze w życiu - robiłem swoje - komentuje piłkarz.
- Mam takie zdanie, że gdy ciężko pracujesz, to los ci odpłaci. Nie uważam, że straciłem czas w Berlinie. Szedłem tam jako doświadczony zawodnik i uważam, że na szansę zasłużyłem. Byłem gotowy i wiem, że bym ją wykorzystał. Na pewno zyskałem na przygotowaniu fizycznym. Pod względem wydolnościowym zaliczałem się do najlepszej trójki zawodników Unionu - opowiada gracz Legii Warszawa.
"Chłopie, szacunek"
W czwartek na oczach nowego selekcjonera Michała Probierza, piłkarz nakręcał grę Legii w starciu z siódmym klubem ubiegłego sezonu Premier League. Wszołek może być pewny, że w październiku znajdzie się na zgrupowaniu polskiej kadry.
Piłkarz wrócił do reprezentacji po sześciu latach. Fernando Santos powołał go awaryjnie ze względu na uraz innego gracza. Wszołek dostał szansę w meczu z Wyspami Owczymi (45 minut) i wypadł dobrze.
- Po meczu były emocje. Powiedziałem sam do siebie: "Szacunek chłopie, że tu się znowu znalazłeś" - uśmiecha się nasz rozmówca. - Zostałem dowołany, ale solidnym treningiem przekonałem selekcjonera. Z trenerem Probierzem znamy się z ekstraklasy. Fajnie, że kadrę objął polski szkoleniowiec, będzie to z korzyścią dla reprezentacji - mówi.
Potencjał jest duży
Jaką reprezentację piłkarz zastał na wrześniowym zgrupowaniu? - Odprawy, analizy przeciwnika i treningi były na dobrym poziomie. Nie myślałem o ostatnich aferach wokół drużyny czy złych wynikach. Jest to tak naprawdę wkalkulowane w sport. Skupiałem się na tym, by pokazać dobrą formę. Złej atmosfery nie widziałem - przekonuje.
- Uważam, że w kadrze jest duży potencjał i że najlepszy okres dopiero przed naszą reprezentacją - kończy Wszołek, który w drużynie narodowej zagrał dotąd dwanaście razy.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty
Cud nad Wisłą! Legia Warszawa pokonała Aston Villę!
Ostro. "Reprezentacja stała się dla piłkarzy sukienką"