Ostro. "Reprezentacja stała się dla piłkarzy sukienką"

- Reprezentacja stała się dla piłkarzy sukienką, na którą wyrywa się lepsze kluby. Kiedyś była dla zawodników olimpem - Marcin Żewłakow komentuje obecną sytuację w drużynie narodowej. Ma też swoje przemyślenia na temat Roberta Lewandowskiego.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Marcin Żewłakow WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Marcin Żewłakow
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Co pan myśli na temat reprezentacji Polski?

Marcin Żewłakow, były reprezentant Polski: Niestety, drużyna narodowa przestała być instytucją i wyznacznikiem najwyższej wartości. Czymś, do czego zawodnik dążył i której podporządkowywał w swojej karierze wszystko. Reprezentacja stała się dla piłkarzy narzędziem do zarządzania własnymi karierami. Większość z nich dba o własne interesy i obraża się na wiele rzeczy.

Bardzo szorstka diagnoza.

Nie widzę pasji w zawodnikach reprezentacji, a to zawsze pasja determinowała zaangażowanie i chęć wyjścia ze złej sytuacji. Jest za to bierność. Pali się dom i zamiast go ratować, widzimy mieszkańców ratujących z niego najcenniejsze dla siebie przedmioty. Taki stan rzeczy zauważyłem zwłaszcza w Kiszyniowie gdzie przegraliśmy z Mołdawią (2:3).

Na ostatnim zgrupowaniu było lepiej?

Bardziej na zasadzie - spróbujmy. Wcześniej determinacja drużyny była bardziej intensywna i dotyczyła wszystkich: od liderów zespołu po masażystów.

ZOBACZ WIDEO: Miażdżąca krytyka reprezentacji Polski. "Trzeba zwolnić PZPN!"
Jak to zmienić?

Potrzebujemy trochę wstrząsu, przestawienia kilku klocków w obecnej grupie i przede wszystkim  wyhodowania graczy chcących przejąć inicjatywę, chcących wziąć odpowiedzialność, a nie przyglądających się zaistniałej sytuacji. Za dwa lata nasza reprezentacja będzie wyglądała inaczej, bez jednostek, do których się przyzwyczailiśmy. Oparliśmy się na pewnej hierarchii, która w mniemaniu kibiców, dziennikarzy, ekspertów i zawodników miała trwać i trwać. Czas upływa, trzeba się rozwijać.

Z jakim selekcjonerem?

Z facetem, który problemy wskaże palcem i pobudzi drużynę. Odpowiedzialność za zespół musi rozłożyć się nie na trzech, a trzynastu zawodnikach, którzy uzupełnią liderów, gdy im nie wychodzi. Wtedy można podtrzymać dobry poziom i nie prowokować zapaści - tego co było w Mołdawii. W mojej reprezentacji mieliśmy kilku liderów, ale każdy z pozostałych zawodników dorzucał coś od siebie. Emmanuel Olisadebe bardzo pomagał nam golami, ale Świerczewski, Koźmiński, Kryszałowicz, Kałużny robili swoje.

Wiemy, że Fernando Santosa zastąpił Michał Probierz - były trener kadry do lat 21 i wielu polskich klubów. 

Na razie nie podejmę się oceny wyboru nowego selekcjonera. Kibicuję Michałowi i chcę, by jak najszybciej wdrożył to, co planuje.

Ameryki nie odkryję: pierwszym lekarstwem dla zespołu będą wyniki. Gdy idzie, pracuje się łatwiej.

Pojawiają się głosy, żeby zrezygnować z Roberta Lewandowskiego. Co pan o tym myśli?

Brak powołania dla Roberta na październikowe mecze absolutnie by mnie nie zszokował. Myślę, że gdyby Robert dostał wolne na miesiąc od reprezentacji, to każdej stronie wyszłoby to na dobre.

Atakuje pan pomnik...

Nie skreślam Roberta. Podkreślę jeszcze raz - wolne dałbym mu jedynie w październiku, gdy terminarz spotkań wydaje się łatwy. Taki zabieg dałby impuls pozostałym zawodnikom. Pozwoliłoby to sprawdzić reprezentację bez Roberta, a Lewandowski mógłby spojrzeć na kadrę z innej perspektywy. I wtedy na listopadowy mecz z Czechami wszyscy przyjechaliby z nowymi przemyśleniami i doświadczeniem. Chciałbym, żeby to był zabieg, korekta, a nie wygnanie kapitana.

Zgadza się - znajdujemy się w trudnym momencie, kadra przegrywa mecze jednak z drugiej strony: za miesiąc nie gramy ze światowymi potęgami. Może Robert po takiej przerwie na następne zgrupowanie przyjedzie z innym, świeżym nastawieniem? Słowa selekcjonera w stylu "potrzebuje cię wypoczętego na mecz z Czechami" nie byłyby krzywdzące.

Może w ten sposób tchniemy nowego ducha w tę drużynę. W reprezentacji od dawna funkcjonuje jeden model: jest Robert Lewandowski, następnie długo, długo nikt i reszta. Może taki zabieg wprowadzi nowy ład i da odpowiedź na kilkanaście nurtujących nas pytań? Kadra powinna dźwignąć dwumecz z Wyspami Owczymi i Mołdawią, a Robert sobie poradzi. On pomocy nie potrzebuje. W taki sposób możemy natomiast odzyskać pozostałych zawodników.

A co pan myśli o niedawnym, głośnym wywiadzie Lewandowskiego?

To znak czasów, że Robert przemówił w wywiadzie, a nie w szatni. Z drugiej strony pokazuje to również skalę problemów w reprezentacji, skoro zawodnicy nie rozmawiają ze sobą bezpośrednio. Na pewno jednak rodzaj komunikacji się zmienił. Za moich czasów takie słowa powinny wybrzmieć bez kamer, ale ja byłem w kadrze dwadzieścia lat temu. Dziś nie mieszka się na zgrupowaniach z kolegą w pokoju, każdy ma osobny, mniej się rozmawia.

Ten wywiad jest próbą oddania pewnego obrazu, ale też przykładem dbania o własny wizerunek. Jeżeli chodzi natomiast o drużynę - takie sytuacje tylko szerzą podziały. Inni mogą czuć się lekko dotknięci, bo nie mieli możliwości wejścia z kapitanem w polemikę.

Kiedy zaczęły się te wszystkie problemy kadry?

Kadra wpadła w wir od czasów dezercji Paulo Sousy. Miłym zaskoczeniem był baraż o mundial ze Szwecją, potraktowaliśmy go pozytywnie, jednak nas uśpił, nie wydźwignął od chaosu. Od mundialu w Katarze wrócił marazm. Nie wszystkie problemy zostały wyjaśnione. Doszły do tego źle rozpoczęte eliminacje, które jeszcze bardziej przydusiły kadrę. Widać, że w reprezentacji nie ma jedności. To bardziej grupa ludzi powołanych do kadry. Brakuje mi tego, co obserwujemy w reprezentacji siatkarzy: radości i traktowania drużyny jak jednej wielkiej rodziny.

Co musi zmienić nowy trener?

Warto zacząć od budowy relacji z zawodnikami. To leżało za kadencji Fernando Santosa. Mam wrażenie, że chłopaki czuli się u Portugalczyka niezauważeni, traktowani szorstko. Bolesne decyzje były im przekazywane za pośrednictwem kogoś ze sztabu, nie bezpośrednio od selekcjonera. Ktoś wylądował na trybunach czy ławce rezerwowych bez odpowiedzi, dlaczego i co dalej. W reprezentacji chodzi o to, by zbudować jedność. Każdy zawodnik musi czuć się ważny bez względu na to, czy wchodzi z ławki. Musi czuć się wartościowy w oczach swoich i kolegów z zespołu. Uważam, że są kandydaci tylko trzeba ich dobrze poprowadzić.

Fernando Santos zawiódł, czy jednak bardziej nie popisała się drużyna?

Surowo oceniam byłego selekcjonera. Nie winię go za wszystko, ale nie sprawdził się w zarządzaniu kryzysem. Był bierny. Nie dostrzegłem z jego strony zabiegów, które miałyby uporządkować chaos. Trener nie chciał rozmawiać, używał zdawkowych odpowiedzi.

Przeszkadzał mi jego język ciała. Sugerował, że męczy się w Polsce. Nasza kadra potrzebowała wystudzenia pewnych emocji po mundialu w Katarze, a on wydawał się dobrym kandydatem ze względu na preferowany styl gry i wcześniejsze osiągnięcia. Ale nasze realia go pokonały.

PZPN powinien myśleć tu i teraz, czy w dalszej perspektywie i mistrzostwach świata w 2026 roku?

Boję się, że jak postawimy na opcję "tu i teraz", to może i wywalczymy awans na Euro 2024, nastąpi chwila radości, a później pustka. Nie chcę obudzić się w sytuacji, gdy po boisku będzie biegać jedenaście indywidualności. To nie może być drużyna tylko na dobre scenariusze, bo sytuacja z Mołdawii się powtórzy, gdy coś się skomplikuje.

A w takich sytuacjach nie można zrzucić winy na selekcjonera.

Piłkarze muszą się w stu procentach dostosować do nowego trenera, bez żadnych fochów. Chcę zmian u piłkarzy w podejściu do kadry. Reprezentacja stała się dla nich sukienką, na którą wyrywa się lepsze kluby. Kiedyś drużyna narodowa była dla zawodników olimpem.

rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Jest nadzieja. Na takiego Roberta Lewandowskiego czekamy (OPINIA)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×