Pierwsza kolejka Ligi Konferencji UEFA przyniosła niespodziewane rezultaty. Legia Warszawa pokonała faworyzowaną Aston Villę, ale to wcale nie było największą sensacją.
Tą sprawił mistrz Bośni i Hercegowiny, HSK Zrinjski Mostar, który do przerwy przegrywał z AZ Alkmaar 0:3, ale zdołał zwyciężyć 4:3.
Bohaterem meczu był Zvonimir Kozulj, który pojawił się na boisku w 46. minucie i poprowadził zespół do wygranej, strzelając dwa gole i dorzucając asystę.
Niedługo po tym sensacyjnym rozstrzygnięciu WP SportoweFakty rozmawiały z Kozuljem, który swego czasu był czołowym graczem Ekstraklasy.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Wygrałeś głosowanie na Piłkarza Kolejki Ligi Konferencji UEFA. To pierwsze tego typu wyróżnienie w twojej karierze…
Zvonimir Kozulj, były piłkarz m.in. Pogoni i Sandecji, obecnie Zrinjski Mostar:
Tak. Nigdy jeszcze nie miałem okazji dostać takiej indywidualnej nagrody. No cóż… Bardzo się cieszę, traktuję to trochę jako wynagrodzenie ciężkiego czasu, który miałem w piłce, ale też dużą motywację na przyszłość.
To powiedz teraz co się wydarzyło w środowy wieczór w Mostarze? Bo to przecież jedna z największych niespodzianek w historii tych rozgrywek…
Mój klub jest pierwszym bośniackim zespołem, który awansował do fazy grupowej jakiegokolwiek europejskiego pucharu. A że naprzeciwko nas stanął bardzo dobry rywal, to wiadomo, że zwłaszcza na początku spotkania drużyna była spięta. W tym czasie gościom wychodziło wszystko. My nie potrafiliśmy zatrzymać ich ataków, a oni wykorzystywali praktycznie każdą stworzoną okazję. No i szybko zrobiło się 0:3.
ZOBACZ WIDEO: Zdecydowany komentarz po wyborze Probierza. "Jeden z najlepszych polskich trenerów"
No właśnie. Z takim wynikiem schodziliście na przerwę. Nie było w was rezygnacji? Przecież wydawało się, że jest już pozamiatane…
Nie, nie poddaliśmy się. Ten zespół ma charakter. Dwa razy z rzędu wygrywał mistrzostwo Bośni, do tego puchar… Myślę, że i w tym meczu, i w innych w tej grupie naszym plusem jest to, że nie nakładamy na siebie dodatkowej presji. Że coś musimy. Zrobiliśmy historyczny awans, więc postanowiliśmy, że teraz będziemy się po prostu cieszyć tymi meczami. Ja też mam takie indywidualne podejście. Po ciężkiej kontuzji, czyli zerwaniu więzadeł krzyżowych, powrót dużo mnie kosztował. Powiedziałem więc sobie, że nie wyznaczam konkretnych celów. Chcę po prostu cieszyć się z gry w piłkę. Jeszcze kilkanaście dni temu miałem drobną kontuzję, ale na szczęście zdążyłem na Alkmaar.
Akurat powodów do radości w drugiej połowie mieliście dużo. Który moment był kluczowy?
Sporo pomógł pierwszy gol, między innymi dlatego, że strzeliliśmy go bardzo szybko, bo już w 47. minucie. W tym momencie rywal miał jednak wciąż dwie bramki zapasu. A wtedy każdy czuje się jeszcze w miarę zrelaksowany. Dlatego w moim odczuciu kluczowy był nasz drugi gol. Bo wtedy był Holendrzy poczuli, że sytuacja może się im wymknąć spod kontroli. I na szczęście dla nas tak się stało…
Wróćmy na chwilę do tego wolnego. To był dość ostry kąt. Od razu wiedziałeś, że uderzysz na bramkę czy myślałeś o dośrodkowaniu?
Zawsze, gdy mam piłkę przy wolnym w tym sektorze boiska to myślę o strzale. Sprawdzam też zachowanie bramkarza. Jeśli czuję, że on się szykuje na wyjście, aby złapać dośrodkowanie, to tym bardziej nastawiam się na strzał. Czułem, że jeśli uderzę precyzyjnie przy słupku, to szansa powodzenia będzie duża. I tak się stało… Ale to nie był pierwszy taki mój gol. Praktycznie identycznego strzeliłem w meczu Pogoni z Jagiellonią cztery lata temu.
He started the comeback and he finished the comeback
— UEFA Europa Conference League (@europacnfleague) September 22, 2023
Zvonimir Kožulj is the #UECL Player of the Week#UECLPOTW || #Laufenn pic.twitter.com/WDmREFiwsJ
Twój drugi gol, na 4:3, był już o wiele łatwiejszy.
Tak. W tym przypadku po prostu dobiłem piłkę. Czułem, że po strzale kolegi może się odbić od słupka, więc od razu pobiegłem, aby ewentualnie dobić. No i nie pomyliłem się.
To był zapewne najbardziej szalony mecz w twojej karierze?
Zdecydowanie tak. Powiem więcej: myślę, że jeszcze do końca do nas nie dotarło co zrobiliśmy. To sobie uświadomimy dopiero za jakiś czas. Bo nawet jeśli grałbyś przeciwko trzecioligowej drużynie i do przerwy byłoby 0:3, to też ciężko byłoby wygrać. A co dopiero z Alkmaar…
Długo świętowaliście?
Nie, myślę, że tak trzy godziny po meczu już było po wszystkim. Mamy teraz sporo spotkań w najbliższych dniach, dokładnie trzy w tydzień, bo narobiło nam się w lidze zaległości, ze względu na to, że przekładaliśmy spotkania ligowe. A do tego dwa ostatnie spotkania w lidze przegraliśmy, więc tym bardziej trzeba się sprężyć jeśli myślimy o obronie tytułu. Dlatego to nie czas na jakieś imprezy. Zresztą, rano mieliśmy już trening regeneracyjny.
Pierwsza kolejka w tej grupie przyniosła niespodziewane rezultaty. Wynik Legii pewnie znasz…
Znam. Tym bardziej, że regularnie śledzę Legię i jej wyniki, ze względu na to, że pracuje tam mój były trener, Kosta Runjaić.
Zdziwiła cię wygrana Legii z Aston Villą?
Z jednej strony w jakimś sensie może i tak, ale z drugiej nie do końca. Bo wiem, że Runjaić wykonuje tam świetną robotę, a generalnie Legia u siebie może pokonać każdego.
Po rezultatach pierwszej kolejki zmienił się układ sił w tej grupie?
Generalnie te rozgrywki są bardzo nieprzewidywalne, jest sporo niespodzianek od początku ich wprowadzenia. Co do mojej drużyny, to nie zmienimy nastawienia. Nie mamy presji, chcemy cieszyć się grą. To dla nas bonus za ten awans. Natomiast oczywistym jest fakt, że taki mecz dodaje skrzydeł i na pewno nie zadowolimy się tą liczbą punktów, którą teraz mamy. Chcemy więcej. Bo takie mecze pokazują, że w piłce wszystko jest możliwe i to, że ta dyscyplina jest najbardziej ekscytująca…
Wspomnieliśmy o Legii. Mecze z nią w pewnym sensie będą dla ciebie czymś szczególnym…
Dokładnie tak. Po pierwsze, ze względu na trenera, a po drugie – kilka goli Legii już strzeliłem (dokładnie trzy w pięciu meczach - przyp red.), to nie jest dla mnie zwykły przeciwnik. Bardzo się cieszę na oba mecze.
A jaki jest budżet twojego klubu? Pewnie sporo niższy od tego czym dysponuje Legia.
Nie wiem jaki jest budżet Legii, ale co do naszego klubu, to słyszałem, że w poprzednim sezonie było to 4 mln euro.
Teraz masz swój moment, ale nawet wczoraj polscy kibice podkreślali, że w Lidze Konferencji błysnął zawodnik, który jeszcze niedawno, bez debiutu, rozwiązał kontrakt z Sandecją…
Tak było. A złożyło się na to sporo przyczyn, przeszkód do tego, aby dalej kontynuować tam grę. Szukałem wtedy mniejszych wyzwań, miejsca, w którym mógłbym się odbudować po ciężkiej kontuzji. Nie udało się, ale życzę Sandecji wszystkiego najlepszego.
A śledzisz wciąż wyniki Pogoni?
Oczywiście, że tak. W tym klubie spędziłem najlepszą część mojej kariery. Lubię klub i kibiców Pogoni, więc sprawdzam co jakiś czas co tam słychać.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty