Zremisowane spotkanie z reprezentacją Mołdawii sprawiło, że nasza drużyna nie ma już w swoich rękach losów awansu na Euro 2024. Teraz podopieczni Michała Probierza muszą wygrać z reprezentacją Czech, a także liczyć na to, że nasi południowi sąsiedzi stracą punkty z Mołdawianami.
Remis ze 159. drużyną rankingu FIFA jest bardzo dużym rozczarowaniem. Swojego rozgoryczenia takim rezultatem nie krył w pomeczowej wypowiedzi Paweł Wszołek.
- Ciężko coś na gorąco powiedzieć. Ten remis to dla nas porażka. Wiadomo, o co graliśmy, liczyło się tylko zwycięstwo. Po naszej bramce po przerwie liczyliśmy, że strzelimy kolejnego gola. Były sytuacje, zabrakło zwycięskiego trafienia - stwierdził Wszołek.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski odniósł się do spekulacji o końcu reprezentacyjnej kariery
Następnie zawodnik Legii Warszawa zakomunikował, że nie wie jeszcze, jakie słowa padły w szatni po meczu, ponieważ musiał zaczekać na kontrolę antydopingową. W związku z tym dziennikarz TVP Sport zapytał o to, z czego wynikał niezły początek drugiej połowy w wykonaniu reprezentacji Polski.
- Trener powiedział w przerwie, że nie możemy się bać. Każdy z nas ma duże umiejętności, nie znaleźliśmy się w tej drużynie przez przypadek. Stać nas na lepszą grę. Wyszliśmy na drugą połowę z lepszym nastawieniem. Strzeliliśmy bramkę kontaktową i kreowaliśmy kolejne okazje - analizował zawodnik Legii.
Wahadłowy naszej reprezentacji odniósł się także do dopingu na stadionie podczas spotkania z Mołdawią.
- Po bramce wyrównującej czuliśmy mocne wsparcie. Nie jestem od oceniania dopingu. Zawsze jak gramy w Polsce, to liczymy na naszych kibiców. To nasz dwunasty zawodnik. Dzisiaj zawiedliśmy, ale jesteśmy w grze i będziemy walczyć do samego końca - zakończył Wszołek.
Czytaj także:
Kulesza wynik z Mołdawią nazwał dwoma słowami
Probierz apeluje o wsparcie. Mówi, za co należy chwalić