Piłkarzom zakazali wejść na boisko. Niespotykany pomysł trenera

Kiedy polscy piłkarze przyjechali na stadion, żeby odbyć trening przed arcyważnym meczem, nie zostali w ogóle wpuszczeni na boisko. Selekcjoner zdecydował, że w takim razie drużyna będzie trenować w… parku. I to w Hyde Parku.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Reprezentacja Polski po wywalczeniu 3 miejsca na MŚ 1974, Kazimierz Górski Newspix / Mieczysław Świderski / Agencja Przegląd Sportowy / Reprezentacja Polski po wywalczeniu 3. miejsca na MŚ 1974, Kazimierz Górski

Mecz na Wembley odbywał się w środę. Polacy przyjechali do Londynu w poniedziałek i już pierwszego dnia mieli olbrzymie kłopoty z przeprowadzeniem treningu. Z położonego przy Hyde Parku hotelu Queensbury Court autokar zawiózł naszą reprezentację na stadion Chelsea, bo tam się miały odbyć zajęcia. Ale po przybyciu na miejsce okazało się, że obiekt jest zamknięty na kłódkę i nikt tam nic nie wie o treningu Polaków.

Zaczęło się nerwowe dzwonienie do polskiej ambasady, której ostatecznie udało się załatwić zajęcia na stadionie Arsenalu. Ale tam chyba komuś spieszyło się do domu i nie pozwolono Polakom dokończyć zajęć.

Gdy nasi zawodnicy przeprowadzali trening strzelecki na obiekcie wyłączono światło. Pomimo tego, piłkarze Górskiego próbowali oddawać strzały na bramkę jeszcze przez dobrych kilkanaście minut.

Tomaszewski broni w ciemnościach

– Panował totalny półmrok. Ja już mało co widziałem. W zasadzie, co leciało w bramkę, to wpadało, bo ja nie widziałem piłki. W końcu powiedziałem kolegom, żeby mnie w nos pocałowali i zszedłem do szatni, bo to było kompletnie bez sensu – opowiadał Jan Tomaszewski.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski odniósł się do spekulacji o końcu reprezentacyjnej kariery

To jeden z najmniej znanych epizodów najsłynniejszego meczu w historii polskiej piłki. Dziś mija równo 50 lat od 17 października 1973 roku, kiedy drużyna trenera Kazimierza Górskiego wywiozła z Londynu "zwycięski remis" 1:1. Ten remis dawał nam, kosztem Anglików, pierwszy od czasów powojennych awans na mundial. Mundial, który przecież tak pięknie się potoczył, bo zdobyliśmy w Niemczech trzecie miejsce.

Samo spotkanie na Wembley to u nas mecz kultowy i wielokrotnie opisywany. Był kamieniem węgielnym, fundamentem przyszłych sukcesów reprezentacji Polski. Ale zanim Jan Tomaszewski "zatrzymał Anglię", wyjazd naszej kadry do Londynu był wówczas zorganizowany – patrząc z dzisiejszej perspektywy – dość amatorsko.

Obecnie wszystko regulują oficjalne protokoły UEFA i FIFA, a takie stałe elementy jak trening gości na boisku rywala dzień przed meczem, czy oficjalna konferencja trenera gości na stadionie, stały się już obowiązkowym standardem.

Ale 50 lat temu rzeczywistość była inna. Polska Rzeczpospolita Ludowa (PRL) to był kraj siermiężny, cywilizacyjnie zacofany, mało kto znał język angielski. A że wyjazdy na Zachód, za „żelazną kurtynę”, były w tamtych czasach rzadkością, każdy chciał na taką wycieczkę pojechać.

Dziś już trudno ocenić, czy to był efekt braku kompetencji ówczesnych działaczy PZPN czy ich braku obycia, ale pobyt kadry Kazimierza Górskiego w Londynie był słabo przygotowany.

Znowu kłody pod nogi

Następnego dnia, we wtorek 16.10.1973 roku, a więc dzień przed meczem na Wembley, nasza kadra miała bardzo napięty program pobytu w Londynie. Dzisiaj to już nie do pomyślenia, bo dzień przed meczem piłkarze głównie odpoczywają, poza oficjalnym treningiem, nie opuszczają hotelu.

Ale wtedy zespół Kazimierza Górskiego miał rano zaplanowaną oficjalną wizytę w polskiej ambasadzie, później zwiedzanie Londynu (przecież nie wiadomo, kiedy się nadarzy kolejna okazja), a nawet zakupy! Element sportowy przed "meczem stulecia" zaplanowano na wieczór, ale znów nie obyło się bez kłopotów.

Gdy Polacy pojechali autokarem na Wembley, by zapoznać się z obiektem, okazało się, że Anglicy nie pozwalają naszej drużynie wejść na boisko. Tłumaczyli, że to z troski o murawę, wyjaśniali, że jest grząsko, że płyta boiska jest podmokła i absolutnie nie można na niej ćwiczyć w korkach.

Padła propozycja, że jeśli Polakom zależy na wejściu na murawę, to mogą to zrobić, ale… w butach na płaskiej podeszwie, czyli adidasach albo trampkach. Po chwili konsternacji kierownictwo naszej kadry zdecydowanie odrzuciło ten pomysł. I to nie dlatego, że pod względem szkoleniowym był bez sensu, albo że obawiano się o zdrowie piłkarzy. Rzeczywistość była dużo bardziej banalna – nasza ekipa nie miała takich butów dla wszystkich zawodników.

– To oczywiście było rzucanie nam kłód pod nogi, ale rzeczywiście boisko było grząskie. Stadion wykorzystywano do zawodów żużlowych i wyścigów hartów, więc na mecze piłkarskie w bocznych sektorach boiska układano darń w ostatniej chwili. Pamiętam, że w czasie meczu na Wembley, ilekroć się wbiegło w tę świeżo ułożoną murawę, stopa zapadała się po kostki. To przeszkadzało grać w piłkę, ale głównie Anglikom, bo przecież myśmy się cały mecz bronili – opowiada nam pomocnik Lesław Ćmikiewicz.

Trening w parku

A zapytany, jak sobie poradzili z zajęciami dzień przed meczem, kiedy nie zostali wpuszczeni na boisko, mówi: – Myśmy mieszkali koło Hyde Parku, pan Kazimierz zdecydował, że zajęcia zrobimy w tym parku na trawnikach i tak właśnie było – opowiada Ćmikiewicz.

– A mnie się zdaje, że w Hyde Parku to trenowaliśmy dopiero dzień po meczu na Wembley, bo my wtedy z Londynu lecieliśmy na wyjazdowy mecz towarzyski z Irlandią. I to chyba był taki rozruch w parku, ale dopiero w czwartek – mówi nam z kolei Grzegorz Lato.

– Trening w parku na pewno odbyliśmy – wspomina Jan Domarski, bohater z Wembley, który strzelił wtedy Anglii gola. – Ale czy to było przed meczem czy po meczu na Wembley, to pewny nie jestem. Raczej bym się skłaniał, że rację ma Leszek Ćmikiewicz, że myśmy te zajęcia w parku mieli na dzień przed spotkaniem na Wembley, bo nie pozwolono nam tam trenować i nie bardzo mieliśmy się gdzie podziać – mówi nam Domarski.

Dzwonimy zatem raz jeszcze do Ćmikiewicza, z pytaniem czy trening w Hyde Parku był przed meczem, czy – jak zapamiętał Lato – już po meczu z Anglią.

– To było pół wieku temu! Proszę więc wybaczyć, że trochę się gubimy w zeznaniach i mieszamy fakty – śmieje się Ćmikiewicz. I dodaje: – Jedno jest pewne: Anglicy nie wpuścili nas przed meczem na Wembley. I też pewne jest, że trenowaliśmy w Hyde Parku, co dzisiaj jest kompletnie nie do pomyślenia. Jak widać, jakoś szczególnie ten trening w parku nam nie zaszkodził. Może także dlatego, że nieraz trenowaliśmy w Polsce w trudnych warunkach. Inne to były czasu, wydaje mi się, że wtedy wszyscy trochę mniej narzekaliśmy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×