Wielka tragedia omal nie zakończyła jego kariery. Dziś jest motorem napędowym Barcelony

Getty Images / Jose Breton/Pics Action/NurPhoto  / Na zdjęciu: Joao Cancelo
Getty Images / Jose Breton/Pics Action/NurPhoto / Na zdjęciu: Joao Cancelo

Gdy miał 18 lat, jego życie się załamało. Jak sam mówi, "czuł się, jak na dnie studni". Joao Cancelo przeszedł wiele, zanim stał się czołowym defensorem świata. Transmisja meczu Barcelona - Real w stacji Eleven Sports 1, dostępnej także w Pilot WP.

W tym artykule dowiesz się o:

- Joao wniósł wiele dobrego do naszego zespołu ze względu na swoją dynamikę i rozumienie gry. Jest też graczem, który będąc pomiędzy liniami może odnaleźć się w roli kolejnego środkowego pomocnika, co nam bardzo pomaga. Nie traci piłek w obszarach, w których budujemy akcje, a gdy musi zagrać prostopadle, robi to. Przynosi to korzyść całej drużynie - chwalił jakiś czas temu Joao Cancelo Xavi.

Portugalczyk to w tym sezonie jedna z kluczowych postaci Barcelony, w której znów urasta do miana czołowego bocznego obrońcy na świecie.

Niewiele jednak brakowało, by kilka lat temu jedno tragiczne wydarzenie doprowadziło go do zakończenia kariery.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!

Tragiczny powrót

- Wierzę w Boga. Ale przede wszystkim wierzę w moją mamę Filomenę, w siłę, jaką mi daje - wyjawił Joao Cancelo w rozmowie z oficjalną stroną Bayernu Monachium.

Joao Cancelo na świat przyszedł w portugalskim mieście Barreiro. Nie pochodził jednak ze zbyt zamożnej rodziny. Ojciec, pracownik budowlany, wyjeżdżał za pracą do Szwajcarii, zaś matka, pracująca jako sprzątaczka, dbała na miejscu o byt rodziny. To nie było jednak łatwe.

- Płaca minimalna w Portugalii jest bardzo niska, ciężko było za nią opłacić czynsz. Przez pierwsze 16 lat życia mieszkałam z rodziną w domu dziadków, bo nie było nas stać na własne mieszkanie - wspominał lata młodości piłkarz.

5 stycznia 2013 roku jego życie zmieniło się jednak na zawsze. 18-letni wówczas zawodnik rezerw Benfiki, wracał wraz z mamą i bratem z lotniska, na które wcześniej odwieźli ojca piłkarza - Josepha.

W pewnym momencie, kilka kilometrów od celu podróży, samochód nagle zjechał z drogi. Joao i jego brat Pedro wyszli z wypadku niemal bez szwanku, odnosząc jedynie lekkie rany.

Niestety, Filomena Cancelo ginie na miejscu. O wielkiej tragedii mówił cały kraj.

"Chcę abyś się mną opiekowała i chroniła mojego ojca i brata. Jestem martwy w środku, ale będę silny i sprawię, abyś była najbardziej dumna na świecie. Jesteś moim życiem, bez Ciebie nic nie ma sensu" - napisał wówczas na swoim Facebooku Joao.

- Kiedy straciłem mamę, czułem się, jakbym znalazł się na dnie studni. Poczułem się jak robot, który musi wykonać swoją pracę, następnie wrócić do domu i kolejnego dnia to samo. I tak w kółko - wspominał z kolei w po latach w jednym z wywiadów.

Wziął na barki rodzinę

Tragiczne wydarzenie na zawsze zmieniło życie Portugalczyka. Jak sam przyznaje, w tamtym momencie był bliski decyzji o zakończeniu przygody z futbolem.

- Nie lubiłem piłki nożnej, grałem bo musiałem. Naprawdę myślałem wówczas, żeby się poddać. To nie miało już sensu. Ale sztab Benfiki ciągle do mnie dzwonił i prosił, żebym wrócił, bo wierzyli w mój potencjał - przyznał.

Jak sam przyznawał, bardzo mocno pomogło mu wsparcie rodziny, a jednocześnie on wówczas stał się ważną podporą dla bliskich. - Ojciec dużo ze mną rozmawiał. Powiedział, że zarówno on i mój brat bardzo mnie potrzebują. Ojciec nie mógł już jednak wyjeżdżać do Szwajcarii, a jako że miałem już  wtedy też podpisany profesjonalny kontrakt z Benficą, to dużą część moich zarobków przeznaczałem na utrzymanie rodziny, więc zdecydowałem się znów grać - wspominał cytowany przez "TyC Sports".

Matka na zawsze pozostała jednak ważną postacią w życiu Cancelo. Gdy będąc w Valencii, jeden z fanów zadał mu pytanie o to, komu zadedykowałby swojego pierwszego gola w klubie, ten wzruszył się na tyle, że zdecydował się podarować mu koszulkę. Odpowiedź była bowiem oczywista. - Bez wątpienia mojej mamie, która już nie żyje i jest osobą, którą zawsze będę miał w sercu - odrzekł.

Zresztą odniesienia do matki można spotkać u Cancelo na każdym kroku. Piłkarz ma wytatuowany na ramieniu wizerunek kobiety, a poniżej jej imię. Na Instagramie z kolei większość postów podpisuje hashtagiem #mommyblessme.

- Jej błogosławieństwo dodaje mi sił i poczucia bezpieczeństwa. Gdy jestem w domu, w Portugalii, pierwszą rzeczą, którą robię, jest odwiedzenie jej grobu. Dobrze się tam czuję, mogę jej powiedzieć wszystko - wyjawił.

Kibice piłkarscy natomiast po raz kolejny będą mogli oglądać Cancelo w akcji już w sobotę, gdy jego FC Barcelona zmierzy się na własnym stadionie  z Realem Madryt. Początek meczu zaplanowano na godzinę 16:15. Transmisja odbędzie się w stacji Eleven Sports 1, dostępnej także w Pilot WP.

Czytaj także:
UEFA cały czas płaci Rosjanom
Bayern mógł stracić wielki talent

Źródło artykułu: WP SportoweFakty