Przed weekendem "wymianą uprzejmości" pomiędzy Zbigniewem Bońkiem a Przemysławem Czarnkiem żyła sportowo-polityczna Polska. Były znakomity piłkarz w prześmiewczy sposób skomentował wypowiedź prowadzącego program TVP Info Bronisława Wildsteina.
To spotkało się z reakcją Czarnka i pracującego w telewizji publicznej syna dziennikarza. Minister edukacji w ustępującym rządzie Zjednoczonej Prawicy zaoferował Bońkowi korepetycje z historii. Ten w ripoście zadedykował mu wulgarną fraszkę Juliana Tuwima. Dawid Wildstein natomiast przypomniał srebrnemu medaliście MŚ 1982 spotkanie z Wojciechem Jaruzelskim. Więcej TUTAJ i TUTAJ.
Boniek nie pozwolił, by kurz opadł i wrócił do tematu w rozmowie z Romanem Kołtoniem. I znów, podobnie jak robił to na boisku, przeszedł do ofensywy. - Zostałem zaatakowany przez ministra edukacji, w ogóle go nie dotykając. On tam kogoś bronił. Niepotrzebnie się odezwał - stwierdził na kanale na Youtube "Prawda Futbolu".
ZOBACZ WIDEO: Leo Messi dla WP o Barcelonie z Lewandowskim: To świetna mieszanka
- Bardzo dobrze, że już nie będzie ministrem edukacji. Wydaje mi się, że całe polskie szkolnictwo - nauczyciele czy dzieciaki - nie będzie za nim płakało. Niech się pan Czarnek zastanowi nad tym, że nawet tzw. jego prezydent zablokował jego "lex Czarnek", jego zmiany - dodał "Zibi".
66-latek odniósł się też do zarzutów, które podnieśli zwolennicy Czarnka, o jego kontakty z Jaruzelskim. - Pan minister chce mnie uczyć historii, a to pan minister sam powinien się uczyć historii. Ktoś daje "na życzenie" moje zdjęcia z premierem Jaruzelskim. Czy się komuś podobało czy nie, na takie oficjalne spotkanie trzeba było pójść - stwierdził Boniek.
- Wtedy raz w życiu Jaruzelskiego widziałem. Nie zamieniliśmy słowa. Koniec, kropka. Jeśli jesteś na pewnym poziomie, reprezentujesz pewne środowiska, jedziesz na pewne imprezy, to musisz sobie zdawać sprawę z tego, że potem - czy się podoba, czy nie - trzeba fason trzymać - dodał.
Były prezes PZPN, a dziś wiceprezydent UEFA, zabrał też głos w sprawie słynnego wystąpienia przed kamerami TVP po meczu z ZSRR (0:0) na mundialu w 1982 roku. Udzielił wtedy wywiadu ubrany w koszulkę Serhija Bałtaczy. Więcej o tym TUTAJ. Przy okazji spięcia z Czarnkiem ten temat odżył.
- Nie może być tak, że ktoś mnie zobaczy w koszulce i dorabia sobie do tego teorię. Wiedziałem, jak się żyje w Polsce. Jak żyli ludzi, jak my żyliśmy. Trudno akceptować, że ktoś, kogo wtedy w ogóle nie było, chce nas przedstawić w innym świetle. To jest smutne, to jest przykre. Mnie to specjalnie nie przeszkadza, ale jak jest akcja, to musi być reakcja. Nie może być tak, żeby ktoś "jechał" po kimś bez oporu... - przyznał Boniek.