Porażka w Lidze Mistrzów 0:1 po tragicznej grze z Szachtarem to kolejny dowód na to, że FC Barcelona wypadła z rytmu. Duma Katalonii zagrała w Hamburgu najgorszy mecz w sezonie, ale nie jedyny słaby w ostatnim czasie. Dobrej formy szuka też Robert Lewandowski, który niedawno wrócił do gry po kontuzji.
Kapitan kadry dawno nie miał tak długiej strzeleckiej "suszy". Jak obliczono, Lewy nie strzelił gola w sześciu kolejnych meczach, co nie zdarzyło mu się od sezonu 2010/2011. Czy to chwilowa zadyszka, czy - jak kraczą niektórzy - początek końca gry na wysokim poziomie?
O kłopoty Lewandowskiego i Barcelony WP SportoweFakty zapytały Meho Kodro, doskonałego niegdyś bośniackiego napastnika, który też grał w barwach katalońskiego giganta.
Kodro do dziś mieszka w Hiszpanii i z bliska obserwuje to, co się dzieje na boiskach La Liga. A jeśli chodzi o strzelanie goli, to też był świetnym specjalistą, bo w lidze hiszpańskiej zdobył 106 bramek w 263 meczach.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Barcelona wpadła w dołek. A jakiego słowa pan by użył, określając jej ostatnie mecze?
Meho Kodro, były napastnik Velezu Mostar, Realu Sociedad, Barcelony, Tenerife, Alaves i Maccabi Tel-Awiw, dwukrotny piłkarz roku w Bośni: "Kryzys". Myślę, że w tym momencie to słowo jest już uzasadnione. Podam przykład: byłem kilka dni temu na meczu Real Sociedad – Barcelona. Mam do Realu ogromny sentyment, mam wielu przyjaciół w tym miejscu. I właśnie do tych osób powiedziałem przed meczem: "Słuchajcie, to chyba pierwszy raz, odkąd pamiętam, że Real jest faworytem starcia z Barceloną". Ok, ostatecznie wygrała Barcelona po golu w ostatnich sekundach, ale chyba każdy, kto widział tamto spotkanie, przyzna, że to Real był lepszy i jeśli ktoś zasłużył na trzy punkty, to gospodarze a nie goście.
Nie wiem, jak to nazwać, czy "szczęściem mistrza", czy jakoś inaczej, ale faktem jest, że w ostatniej akcji los uśmiechnął się do Barcelony. I pomyślałem wtedy, że ten moment może być dla Barcelony kluczowy. Że będzie czymś zwrotnym, trampoliną do wyjścia z kryzysu. Mecz z Szachtarem okazał się jednak najgorszym w obecnym sezonie. Kryzys jednak trwa.
Czym ten kryzys jest spowodowany? Co tam nie gra według pana?
Gołym okiem widać, że drastycznie spadła jakość samej gry. Nie jest tak, że Barcelona gra bardzo dobrze, kreuje, ale ma na przykład pecha, bo nic nie chce wpaść do siatki. No nie! Gra Barcelony, delikatnie mówiąc, wygląda ostatnio średnio. A to też wpływa na psychikę piłkarzy, pęta nogi. Jak nie idzie, to tracisz luz, nie masz tej swobody, która się pojawia, gdy jesteś na fali. Nie jestem w środku klubu, nie jestem w szatni, więc nie wiem, czym to jest spowodowane. Ale widzę efekty, a raczej ich brak na murawie. Na pewno czynników jest kilka, a jednym z nich są kontuzje. Czy to Pedriego, czy Lewandowskiego…
No właśnie. Polski napastnik jest mocno krytykowany.
Zawsze, gdy zespołowi nie idzie, ludzie dookoła szukają winnych. Skoro więc napastnik nie strzela goli, to jest bardzo łatwym celem dla krytykujących.
Zasłużonym czy nie? Bo z jednej strony można powiedzieć, że nie strzela, ale z drugiej, że nie ma z czego strzelić, bo podań ma jak na lekarstwo.
No właśnie. Dodatkowo to, o czym wspomniałem wyżej, czyli powrót po kontuzji. Nie oszukujmy się: lata lecą, biegu czasu nie zawróci nawet Robert Lewandowski. Choć oczywiście, patrząc na jego organizm, nie dalibyśmy mu tych 35 lat, które ma. Ale znów… Nie jest niczym złym, jednak często tak bywa, że starszy zawodnik potrzebuje więcej czasu, aby dojść do siebie i formy po urazie… Plus to, co pan powiedział, czyli "serwis". Każdy, kto widział ostatnie mecze Barcelony, musiał dostrzec, jak mało okazji tworzą koledzy Robertowi. I robi się błędne koło.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor zachwycił
Na pewno brak podań to jedno. Z drugiej strony niektórzy podkreślają, że Lewy nie strzelił gola od sześciu spotkań, co jest jego najgorszym wynikiem od 12 lat.
Możliwe, ale… te sześć spotkań dzieli się na czas przed kontuzją i po. A jak mówiłem, dojście do formy może zająć trochę czasu. Na domiar złego ten powrót zbiegł się z tym, że zespół zaczął grać bardzo słabo. Natomiast, żeby była jasność: nie bronię Lewandowskiego za wszelką cenę. Ale nie sądzę, aby to Lewandowski był głównym problemem Barcelony. O, tak to ujmę.
W tej krytyce przebija się wiek Lewandowskiego, padają hasła, że już czas na Arabię Saudyjską czy MLS. Zapytam inaczej: to drugi sezon Roberta w Barcelonie, a umowę podpisał na cztery lata. Myśli pan, że ją wypełni?
Wszystko będzie zależeć od rezultatów i goli. Jeśli Robert znów zacznie strzelać, a Barcelona wróci na zwycięskie tory, to ta krytyka, wypominanie wieku czy meczów bez gola zniknie błyskawicznie. Tak to działa. Zwłaszcza w wielkich klubach. Natomiast… gdyby drużynie nie szło, a Robert strzelał mało, to tu nie będzie zmiłuj się. Kibice i media będą żądały zmian, a Lewandowski nie będzie w tym przypadku "świętą krową", kimś nietykalnym.
W sensie, że może odejść przed zakończeniem kontraktu?
Powiem tak: o tym, jak długo Lewandowski będzie grał w Barcelonie, wcale nie musi zadecydować długość jego kontraktu. Zadecydują tak naprawdę dwa czynniki, wspomniane przeze mnie wyżej. Gole i trofea. Jeśli te dwa czynniki będą działać, to Lewandowski nie musi się martwić. Jeśli nie, to, jak mówiłem, będzie presja na władze klubu, aby coś zmienić.
Przed sezonem większość w ciemno obstawiała Roberta jako króla strzelców. Ale wyskoczył Jude Bellingham, który ma już 10 bramek, a Robert w tym momencie pięć. Czy to oznacza, że faworyt do korony się zmienił?
Według mnie wciąż jednak nie. Uważam, że jeśli Robert dojdzie do siebie, będzie fizycznie dobrze przygotowany, a Barcelona upora się z kryzysem, to Lewandowski skończy sezon "u góry". W sensie, z koroną króla strzelców.
Robert Lewandowski has failed to score in 6 straight club games for the first time since Dec. 2010 - Feb. 2011 (10 games with Dortmund).
— ESPN Stats & Info (@ESPNStatsInfo) November 7, 2023
Lewandowski has 0 shots on goal and 0.86 xGoals in those 6 games in all competitions (since Sept. 26). pic.twitter.com/wOLW9PRWvU
W niedzielę Barcelona gra u siebie z Deportivo Alaves. To chyba mecz nie tylko o trzy punkty?
Zdecydowanie tak! Ten mecz, niby zwykły ligowy, urasta do dużej rangi dla Barcelony. Tu ważny jest też kalendarz, bo potem mamy przerwę reprezentacyjną, czyli Barcelona gra z Alaves, a potem długo, długo nic. Stawką są więc nie tylko trzy punkty, ale i trochę spokoju. Przebieg i wynik tego meczu zdeterminuje atmosferę wokół klubu na najbliższe dwa tygodnie.
Albo się pozbierają, wygrają, pokażą coś dobrego na boisku i zyskają czas na wygaszenie kryzysu, albo zgubią punkty, co by oznaczało kilkanaście bardzo niespokojnych dni wokół klubu, wliczając awantury medialne i niezadowolenie kibiców.
W tym sensie to też ważny mecz dla Roberta.
Dokładnie. Nie ma lepszego lekarstwa dla napastnika od zdobytej bramki. Zwłaszcza po kilku meczach bez trafienia. Można różne rzeczy opowiadać, ale jako były napastnik dobrze o tym wiem: bramka, bramka i jeszcze raz bramka. To jest główny "pokarm” dla napastnika. Tu się nic nie zmieni.
To jeszcze słówko o Realu Sociedad, bo tam zaliczył pan eksplozję formy, stamtąd poszedł do Barcelony. Jak pan patrzy na obecną rzeczywistość tego klubu?
Wspaniale to wygląda. Jak mówiłem, byłem na meczu z Barceloną, fajnie było się tam znów pojawić. Klub rozwija się fantastycznie. Od dobrych kilku lat robią tam świetną robotę. Teraz grają w Lidze Mistrzów, ba, wyjdą z grupy. Opierają się w dużej mierze na swoich piłkarzach, a jak robią transfery, to przemyślane, trafione.
Klub jest w zdrowej kondycji, również finansowej. A ostatni mecz z Benficą? Ostatecznie wygrali 3:1, ale w pierwszej połowie Real strzelił cztery gole. Jednego nie uznano, a miał jeszcze karnego. To był naprawdę imponujący występ. Ostatnie wyniki tego klubu nie są w żadnym wypadku przypadkowe. To po prostu efekty mądrej polityki klubu.
Na koniec tradycyjnie: kto mistrzem - Barcelona czy Real? Oba kluby mają swoje plusy, ale też nie jest tak, że któryś z nich już odpalił z formą.
No właśnie… Na tym etapie, co do mistrzostwa, wiemy jedno: tytułu nie zdobędzie Girona. Z całym moim szacunkiem do tego, co robią, jak grają, do tego, że są sensacyjnym liderem… Tytuł rozstrzygnie się tradycyjnie między Realem a Barceloną.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Domenech dla WP: Bułka mnie zachwycił
Świetne wieści w sprawie Casha