- Gratuluję chłopakom, bardzo się cieszymy ze świetnej postawy, szczególnie do przerwy. Może to jest wyświechtane powiedzenie, ale zrealizowaliśmy założenia. Pracowaliśmy nad pewnymi elementami przez cały tydzień. To nasze historyczne, pierwsze wyjazdowe zwycięstwo na poziomie ekstraklasy, które ogromnie smakuje i bardzo się przyda przed przerwą na kadrę - podsumował na konferencji prasowej Tomasz Tułacz.
Beniaminek wciąż jest w strefie spadkowej, lecz w piątek podłączył się do walki o utrzymanie. - Zdajemy sobie sprawę, że to dla nas dopiero promyk nadziei. Przed każdym meczem analizujemy sposób bronienia przez przeciwnika i szukamy sektora, w który możemy zagrywać piłkę przy stałych fragmentach. W spotkaniu z Wartą zobaczyliśmy kalkę tego, nad czym pracowaliśmy na treningach. To nasza mocna strona i nie wstydzimy się tego - zaznaczył.
Trener zielonych Dawid Szulczek nie krył złości po ostatnim gwizdku sędziego. - Zawaliliśmy mocno pierwszą połowę i zachowanie przy stałych fragmentach. Jestem zły na siebie, bo w tygodniu zrobiliśmy dodatkową odprawę na temat tego elementu. Może było tego za dużo, codziennie ćwiczyliśmy i niewykluczone, że zawodnicy zbyt dużo myśleli, zamiast bronić. To także nauka na przyszłość - przyznał.
Jednak nie tylko defensywa była w piątek słabą stroną zielonych. - Jest jeszcze druga strona medalu. Puszcza straciła w tym sezonie 30 goli, tymczasem my w meczu z nią nie stworzyliśmy żadnej klarownej sytuacji. Odkąd jestem trenerem Warty, to była pierwsza sytuacja, w której rywal chciał wygrać bardziej niż my. To mi się nie podoba. Podeszliśmy do meczu ze zbyt dużym luzem. Mimo że często byliśmy przy piłce, nie dążyliśmy za wszelką cenę do zdobycia bramki. Nie są tu wytłumaczeniem kontuzje. Przegraliśmy przede wszystkim dlatego, że chcieliśmy mniej niż rywal. O te kwestie jestem zły. Sami mieliśmy sporo stałych fragmentów, lecz nie stwarzaliśmy po nich zagrożenia - oznajmił Szulczek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwycił