To dla reprezentacji Polski był mecz ostatniej szansy, w którym jednak nawet zwycięstwo nie dawało pewności w temacie awansu na Euro 2024.
Ostatecznie remis w starciu z Czechami na PGE Narodowym sprawił, że kalkulatory można już odłożyć. Jeżeli Biało-Czerwoni chcą jechać na mistrzostwa Europy w 2024 roku do Niemiec, muszą awansować z barażów.
Więcej o piątkowym meczu przeczytasz tutaj -->> W Warszawie bez niespodzianek. Kadra dalej na zakręcie
ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci
- Na pewno tego awansu nie przegraliśmy dzisiaj tylko we wcześniejszych spotkaniach - przyznał Kamil Grosicki podczas rozmowy z dziennikarzami w mix zonie.
Doświadczony pomocnik nie miał problemów z wymienieniem tych spotkań, które były kluczowe. Wskazał m.in. dwumecz z Mołdawią. Przypomnijmy, że z tym rywalem Biało-Czerwoni wywalczyli zaledwie punkt, a mecz w Kiszyniowie (od stanu 2:0 do 2:3) to generalnie najlepsze podsumowanie całych eliminacji w wykonaniu Biało-Czerwonych
- To były bardzo słabe eliminacje - stwierdził wprost "Grosik". Skupił się jednak na szukaniu pozytywów. - Jeżeli mamy ich gdzieś szukać, to w tym spotkaniu (z Czechami - przyp. red.). Wydaje mi się, że ta drużyna chce i zrobi wszystko, żeby kibicom dać dużo radości przez baraże - dodał.
Grosicki piątkowy mecz rozpoczął na ławce. Na murawie pojawił się w 74. minucie. - Starałem się zrobić co mogłem. Koniec końców oczekuje się ode mnie, że wejdę, odwrócę losy spotkania. Niestety cały czas jest szum, ale konkretów nie ma - stwierdził.
Ostatnią szansą Polaków na Euro 2024 są baraże. Grosicki przypomina, że w podobnych okolicznościach nasza kadra awansowała na ostatnie mistrzostwa świata. - W marcu o być albo nie być. Baraże pokazały, że na ten jeden konkretny mecz potrafimy się zebrać - zakończył z optymizmem.
Zobacz także:
Reprezentacja jak stare auto z popsutą skrzynią biegów
Są nowe wieści ws. stanu zdrowia Karola Świderskiego