Przyznam się szczerze i bez bicia, że do misji Michała Probierza w reprezentacji jestem od początku nastawiony sceptycznie. Pewnie znalazłem się w gronie - zdaje się jednak dość dużym - nieutulonych "sierot" po niewybranym na trenera kadry Marku Papszunie, więc poczynaniom byłego trenera Jagiellonii przyglądam się z dużą rezerwą.
Jakoś nie mam poczucia, że to, jak zagra obecna reprezentacja Polski, jest wynikiem dokładnie zaplanowanej strategii, dobrze dobranej taktyki czy trafnych wyborów personalnych. Mam nieodparte wrażenie, że gra Biało-Czerwonych to najczęściej dzieło przypadku, splotu różnych okoliczności oraz indywidualnych umiejętności poszczególnych piłkarzy.
Jak któryś nagle szarpnie, to akcja trochę pójdzie, ale nie ma w tym żadnej koordynacji, nie ma powtarzalności, nie ma progresu, nie ma żadnego systemu i nawet nie da się przewidzieć, czy z rywalem z półki np. Mołdawii akurat tym razem wygramy, czy jednak dostaniemy wciry.
Gra reprezentacji w ostatnim czasie wygląda niczym przejażdżka starym autem z popsutą skrzynią biegów: pojazd się krztusi, dusi, czka mu się co chwila i człowiek nigdy nie wie, czy podjedzie pod górkę, czy się jednak z niej stoczy. Ta czkawka naszej kadry trwa już dość długo. Zaczęła się jeszcze za schyłkowego Michniewicza, ciągnęła się w najlepsze całą fatalną kadencję Fernando Santosa i Michał Probierz też tego nie odmienił.
ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci
Zwolennicy Probierza powiedzą, że miał mało czasu. Zresztą on sam mówił ostatnio wprost: To nie ja przegrałem te eliminacje. Reprezentacja - jak ją brałem - była w tym samym miejscu co teraz.
Szczerze? Takie tłumaczenia mnie nie przekonują. Bo nie po to wołaliśmy "strażaka" do pożaru, żeby on na koniec powiedział rozbrajająco, że się spaliło, bo był pożar, co się mnie czepiacie, nie ja podpaliłem!
Bądźmy szczerzy: wystarczyło wygrać z Mołdawią i mielibyśmy los w swoich rękach. Wówczas do spotkania z Czechami podchodzilibyśmy jak do finału mistrzostw świata. Z nadzieją, ale też z wiarą.
Niestety, z takim średniakiem jak Mołdawia nie umieliśmy wygrać. Z Czechami zresztą też. No więc jeśli największym sukcesem selekcjonera Probierza jest wygrana 2:0 z Wyspami Owczymi, które pół meczu grały w "dziesiątkę", to ja dziękuję. Wysiadam z tego "tramwaju zakłamania". Przestańmy udawać, że Michał Probierz, to jest najlepszy selekcjoner na jakiego stać Polskę.
Oczywiście katastrofy eliminacji nie sprowadzam do winy Probierza, bo to by było mocno niesprawiedliwe. Zawalił Santos i przede wszystkim piłkarze, ale obecnego selekcjonera absolutnie nie rozgrzeszam.
Zaufanie do niego od początku jest ograniczone. Jego nominacja na selekcjonera była jak grzech pierworodny - trudno uwierzyć, że Probierz mógłby zostać selekcjonerem, gdyby prezesem PZPN był kto inny niż Cezary Kulesza.
W Probierza - przy całym dla niego szacunku - trudno mi uwierzyć. Nie ma w sobie tego czegoś uwodzicielskiego. Bo selekcjoner musi mieć w sobie coś z… szamana, któremu ludzie (w tym przypadku piłkarze i kibice) wierzą, że on zaczaruje rzeczywistość i wyprowadzi nas z kłopotów. Że da radę!
A Probierz od początku swojej kadencji ciągnie tę reprezentację jak - cytując Leo Beenhakkera - martwego konia przez pole. Wszyscy widzimy, że ciężko idzie i nie ma nadziei, że za chwilę pójdzie choćby ciutkę lżej. A już nie da się słuchać, jak Probierz sadzi dusery i opowiada jakieś głupstwa np. że w hierarchii bramkarzy nie mieszczą mu się Marcin Bułka i Kamil Grabara, bo wyżej jest Drągowski. Aż wstyd słuchać, że na Czechów Probierz rozważał dwóch stoperów: Aleksa Ławniczka z Zagłębia Lubin i… Miłosza Trojaka z Korony Kielce! Poważnie?
Będę się upierał, temat dymisji selekcjonera wcale nie jest przedwczesny. Bo za chwilę czekają nas baraże. A nie mam poczucia, że Michał Probierz jest właściwy kapitanem tego okrętu. Nie widzę tu żadnej myśli przewodniej, pomysłu, strategii. Raczej rzucanie się od ściany do ściany (Peda na boisko, Peda do zmiany), chaos i łatanie dziur w tym miejscu, w którym aktualnie najmocniej cieknie. To nie jest specjalista, który sprawnie przeprowadzi remont generalny tej drużyny. A taki remont jest konieczny.
Jeśli do marca wszystko zostanie po staremu, to znów obejrzymy film pod tytułem: Wielki chaos. Jasne, możemy liczyć na szczęście, ale - do cholery - wykupmy chociaż los na tej loterii.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty
Zobacz też:
Lewandowski? "Beznadziejny występ. Skandaliczne zachowanie"
Probierz zabrał głos po eliminacjach. "Zagraliśmy va banque"