Biało-Czerwoni są najwyżej notowanym uczestnikiem barażowej dogrywki, dla obsady której istotne są nie wyniki w eliminacjach, a ostateczna pozycja w poprzedniej edycji Lidze Narodów.
Nasza kadra grała w dywizji A i w zbiorczej klasyfikacji zajęła tam 11. miejsce. Wszystkie drużyny, które uplasowały się wyżej, wywalczyły awans drogą tradycyjną, a jako ostatnia zrobiła to właśnie Chorwacja.
Jako że w dywizji A nie uzbierały się cztery zespoły bez awansu (są tylko dwa, a Walia znajduje się niżej niż Polska), Biało-Czerwoni wpadli na Estonię, która jako najlepsza ekipa dywizji D (najsłabszej) uzupełniła barażową stawkę.
Granie z tak nisko notowanym przeciwnikiem w półfinale to nagroda za najlepszy (wśród barażowego grona) bilans w Lidze Narodów. Co więcej, dodatkowym handicapem dla zespołu Michała Probierza będzie atut własnego boiska w półfinale, a o przejściu dalej decyduje tylko jedno spotkanie.
Jeśli Polacy uporają się z Estończykami, przejdą do finału. Tam ich przeciwnikiem będzie lepszy z pary Walia - Finlandia / Ukraina / Islandia.
O tym, która z trzech drużyn z grona Finlandia / Ukraina / Islandia zostanie przydzielona do ścieżki A, zdecyduje losowanie. Zaplanowano je w czwartek o godz. 12.00. Wtedy też wyłoniony zostanie gospodarz finału (tam również wszystko rozstrzyga się w jednej potyczce).
Turniej barażowy zostanie rozegrany 21 (półfinały) i 26 marca przyszłego roku (finały).
ZOBACZ WIDEO: Neymar już tak nie wygląda. Zaskoczył nową fryzurą