Po październikowym meczu Legii Warszawa z AZ Alkmaar doszło do ogromnego skandalu. Po meczu służby porządkowe oraz policja prowokowali piłkarzy Legii. Uderzony przez holenderskich policjantów został właściciel stołecznego klubu Dariusz Mioduski, a Josue i Radovan Pankov trafili do aresztu na jedną noc.
Skandal ma swój ciąg dalszy. Serb został postawiony w stan oskarżenia przez holenderską prokuraturę. Pankovowi zarzuca się naruszenie nietykalności cielesnej członka personelu AZ Alkmaar. Ucierpieć miał wtedy jeden z ochroniarzy. Piłkarz ma się stawić w sądzie 11 stycznia.
Legia nie zamierza jednak odpuszczać sprawy i bezgranicznie wspiera swojego piłkarza. - Postępowanie jest odroczone do nowego roku i ten fakt też wskazuje na to, że skala całej sprawy nie jest nadzwyczajnie poważna. Na miejscu działa wynajęty przez nas holenderski prawnik, wysokiej klasy specjalista, który współpracuje z działem prawnym klubu. To ten sam adwokat, który był w Alkmaar przy okazji październikowych wydarzeń - przyznał dla TVP Sport Bartosz Zasławski, rzecznik Legii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: latający Manuel Neuer. To robi wrażenie!
Według Zasławskiego nagłe zainteresowanie tą sprawą może budzić zastanowienie, bowiem nie pojawiły się żadne nowe dowody w sprawie. Jak ujawnia Zasławski być może piłkarz nie będzie musiał osobiście stawić się w Holandii.
W tej chwili UEFA prowadzi postępowanie ws. wydarzeń z Alkmaar i obecnie zbiera dokumentacje. W sprawie interweniują także polskie służby.
- Toczy się postępowanie również w polskiej prokuraturze - w kierunku pobicia członków sztabu i drużyny oraz rasizmu i ksenofobii w stosunku do Polaków w Alkmaar. Przez polskiego prokuratora został wydany europejski nakaz dochodzeniowy w celu zebrania dowodów, które dostępne są policji i służbom w Holandii - tłumaczy Zasławski.
Czytaj więcej:
Polak mieszka w Chinach. Zdradza, co się teraz mówi o COVIDZIE