Janża tłumaczy się z czerwonej kartki: Głupio mi. Od razu do niego poszedłem

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Erik Janza
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Erik Janza

Erik Janża dostał czerwoną kartkę w meczu z Pogonią po tym jak nazwał sędziego liniowego frajerem. Słoweniec tłumaczy jednak, że w jego języku to nic złego. – Jest mi głupio. Ale ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie kłamię – mówi w rozmowie z WP.

Ten weekend jest pełen emocji dla Erika Janży. Słoweniec w piątek grał przeciw Pogoni Szczecin, ale nie dokończył meczu, bo w 70.minucie  dostał czerwoną kartkę za to jak zwrócił się do sędziego liniowego.

Kapitan Górnika Zabrze na antenie Canal Plus wyjaśniał, że to językowe nieporozumienie, a swoje tłumaczenia rozwija też w rozmowie z WP SportoweFakty.

Sobota również była dla niego pełna emocji, bo reprezentant Słowenii śledził losowanie finałów EURO 2024,na które pojedzie ze swoją kadrą.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Zacznijmy od wydarzeń z soboty. Przed losowaniem mówiłeś mi, że chciałeś trafić na Niemcy i najlepiej zagrać z nimi na inaugurację, a z czwartego koszyka liczyłeś na Polskę, jeśli ta awansuje. Żadne z tych życzeń się nie spełniło…

Erik Janża, kapitan Górnika Zabrze, reprezentant Słowenii:

No tak, nic z tego co chciałem się nie zrealizowało. Mamy zupełnie inną grupę, z Anglią, Danią i Serbią. Myślę, że jest ok. Wiadomo, że my tu jesteśmy uważani za najsłabszy zespół, ale według mnie stać nas, żeby jednak powalczyć. Danię dobrze znamy choćby z ostatnich eliminacji. Anglia wiadomo. Główny faworyt, to tam narodziła się piłka. No i Serbia. Szczególny dla nas mecz.

No właśnie, jak bardzo szczególny? Bo jednak to nie jest taki ciężar jaki byłby w przypadku meczu Serbia – Chorwacja…

Nie, nie. Taki to nie. Bardziej chodzi o to, że większość Słoweńców też mówi w języku serbsko-chorwackim. Pewnie z 90% z nas. Co więcej, w Słowenii mieszka wielu Serbów. Natomiast nie ma między nami złej krwi. Słowenia w zasadzie nie ma złych relacji z żadnym z innych krajów. Natomiast wiadomo, że to mecz "starych Bałkanów". I przez to w jakimś sensie jest jednak szczególny.

Wspomniałeś o Danii. Akurat tobie mecze z nimi chyba dobrze się kojarzą. Strzeliłeś przecież pięknego gola Kasperowi Schmeichelowi z rzutu wolnego…

Tak, to prawda. To były dwa różne mecze. Dania zyskuje bardzo dużo, gdy gra u siebie. Ma wtedy dodatkową moc od swoich kibiców. Na EURO zmierzymy się z nimi na neutralnym gruncie, ale nie zmienia to faktu, że to trudny rywal.

A co jest najsilniejszą stroną Słowenii? Poza rzutami wolnymi Erika Janży…

(śmiech). Nie tylko ja potrafię w kadrze strzelić z wolnego. Drugą stronę też mamy dobrze obstawioną. Natomiast cechuje nas team spirit. Mamy dobrą atmosferę, walczymy jeden za drugiego, zostawiamy serce na boisku. Na pewno nie pojedziemy na EURO tylko po to, żeby tam być.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się działo! Oprawa godna finału

To co uznasz za sukces Słowenii na tym turnieju?

Chciałbym, aby po turnieju ludzie powiedzieli, że Słowenia grała fajną piłkę, że dobrze się nas oglądało. A jeśli dojdzie do tego kilka punktów, to tym bardziej będę zadowolony. Wiadomo, że nikt nie będzie na nas stawiał, ale przecież niespodzianki w piłce się zdarzają. Na transfermarkcie Dania ma pewnie wycenę wyższą o 100 albo o 200 mln euro od nas, ale nie zawsze się to pokrywa z tym co na boisku.

Do EURO jeszcze daleko. Teraz przejdźmy do tego co się wydarzyło w piątkowy wieczór w Zabrzu.

No właśnie. Mocno to we mnie siedzi. Jest mi głupio, jest mi wstyd. Ale ja naprawdę nic złego nie miałem na myśli. Po meczu przeprosiłem sędziego, a dziś, w sobotę, jeszcze raz byłem u trenera Urbana, aby o tym porozmawiać.

No to po kolei. Po twoim faulu na piłkarzu Pogoni powiedziałeś do sędziego liniowego "frajer". I skończyło się czerwoną kartką…

Tak, ale ja naprawdę nie miałem nic tak złego na myśli. Jak się jednak okazało po słoweńsku to słowo ma inne znaczenie. Oznacza gość, szef. Przekładając to na polski miałem na myśli: "Grasz szefa"? Coś w tym stylu. Przecież polscy piłkarze używają o wiele gorszych słów pod adresem arbitrów. Już nie będę ich powtarzał, ale nie dostają za to czerwonych kartek…

No dobrze. Przyjmijmy , że powiedziałeś to po słoweńsku. I tam na boisku nie próbowałeś wytłumaczyć sędziom o co chodzi?

Próbowałem. Zapytałem sędziego: ale co się dzieje? Co ci złego powiedziałem. Odpowiedział: Już ty wiesz co. Ja na to: no powiedziałem „frajer”. To coś złego? Ale on już nic mi nie odpowiedział. W szatni zapytałem członka naszego sztabu szkoleniowego, człowieka od przygotowania sprzętu, czy ja naprawdę powiedziałem coś złego. Odpowiedział, że tak. Wtedy zacząłem googlować to słowo. No i faktycznie. Zobaczyłem, że po polsku znaczenie jest jednak zupełnie inne. To mnie zdołowało.

Co było dalej?

Zaraz po meczu poszedłem do sędziów i przeprosiłem. Tłumaczyłem, że po słoweńsku to zupełnie co innego, że sami też mogą sobie sprawdzić w google translate. Mam wrażenie, że sędziowie przyjęli przeprosiny, ale zobaczymy co dalej z tego będzie. Jest mi źle, głupio, przykro.

Ale wiesz co uważa sporo osób? Że za długo tu grasz, żebyś nie wiedział co to słowo po polsku oznacza…

O tym też rozmawiałem z kolegami w szatni. Mówili mi: no co ty, nie wiesz co to znaczy? Ja to słowo nieraz słyszałem, trener Urban mówił na przykład, że przegraliśmy frajersko. Ale naprawdę nie przypuszczałem, że ta różnica językowa jest aż tak duża.

Wspomniałeś, że byłeś u trenera Urbana w sobotę…

Tak, chciałem mu jeszcze raz wytłumaczyć, że nie miałem nic złego na myśli. Trenerowi Urbanowi wiele zawdzięczam i zależy mi, żeby mi wierzył. Powiedział, że będzie mnie wspierał. Koledzy z szatni też mnie znają. I też mi uwierzyli. Mam gorącą krew, ale nie jestem idiotą. Nie chciałem obrazić sędziego. I nie chcę, aby Polacy pomyśleli, że taki był mój zamiar. Jeszcze raz: jest mi głupio, że tak to wyszło. Chciałbym, żeby moje wyjaśnienia były wzięte pod uwagę. Słyszałem, że Górnik też ma wysłać pismo w tej sprawie…

Na decyzje w tej sprawie trzeba będzie poczekać. A co z twoją przyszłością? Latem kończy ci się kontrakt z Górnikiem.

Kocham ten klub, mam go w sercu. Chciałbym zostać. Górnik to dla mnie opcja numer jeden. Jakieś rozmowy już się odbyły, ale jeszcze bez konkretnych ustaleń. Gram tu od lat. Wiadomo, że żadnym bogiem nie jestem, ale myślę, że zasłużyłem na to, aby docenić mój wkład. Bo ja Górnikowi oddaję całe serce. Zapewne przed nami kolejne rozmowy. W tym momencie nie umiem jednak jeszcze powiedzieć jaki będzie ich efekt.

Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)