W ubiegły czwartek podczas meczu Ligi Konferencji Europy Legia Warszawa mierzyła się na wyjeździe z Aston Villą. Doszło jednak do niemałych kontrowersji. Anglicy zmniejszyli pulę biletów dla polskich kibiców z 1700 do 890. Fani nie weszli więc na stadion.
Później w okolicach stadionu Villa Park doszło do starć z policją, na skutek których aresztowano kilkudziesięciu kibiców Legii. Mark Roberts, szef operacji piłkarskich w brytyjskiej policji mówił o tym, że zachowanie kibiców to dobry powód, by w ogóle wykluczyć Legię z europejskich pucharów.
- To jest jedna z największych bzdur, które usłyszałem o naszym klubie w ciągu ostatniej dekady - powiedział rzecznik stołecznego klubu Bartosz Zasławski. Zaznaczył, że nie wyobraża sobie, by choć część Stadionu Legii Warszawa została zamknięta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za talent! Miss Euro szokuje umiejętnościami
Opowiedział także o tym, jak dyskryminowano Polaków w Wielkiej Brytanii. Nieliczni Polacy, którzy cieszyli się po golu Muciego, mieli być wypraszani ze stadionu. Nasi rodacy mieli być także również wyrzucani z pubów i restauracji. To spotkało także prezesa Legii Dariusza Mioduskiego.
- Taka praktyka dotknęła także naszego zarządu. W ramach protestu nasz zarząd wraz z prezesem Mioduskim postanowił, że nie weźmie udziału w tym spotkaniu. Udali się do okolicznej restauracji, ale z niej również zostali wyproszeni. Nie przypominam sobie, by coś podobnego wydarzyło się kiedyś w naszym kraju - przyznał Zasławski.
Czytaj więcej:
"Ze sprzątaczką z UEFY?!". Boniek zareagował na doniesienia ws. Legii