Prezesura Adama Matyska w Górniku Zabrze trwała od 16 lutego do 8 grudnia 2023 roku. W czwartek były reprezentant Polski podał się do dymisji. Jak tłumaczy w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim", ta decyzja kiełkowała w nim od kilku miesięcy.
- Decydujący był jeden czynnik: postawa moich współpracowników z zarządu, czyli Tomasza Masonia i Małgorzaty Miller-Gogolińskiej. Nie miałem już chęci z nimi współpracować - powiedział Matysek.
- Szokujące były ich działania. Mówiąc kolokwialnie nieustannie kopali pode mną dołki i rozpowszechniali nieprawdziwe informacje. Walczyli ze mną plotkami korytarzowymi. Nie mogłem tego dłużej akceptować. Dojrzewałem do tej decyzji od dawna, data nie miała żadnego znaczenia. Po prostu w czwartek stwierdziłem, że już nie chcę tkwić w takim układzie - przyznał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: magiczne zagranie. Wszystko zrobił perfekcyjnie
Był krytykowany, bo w klubie pojawiły się zaległości finansowe, zawodnicy nie otrzymywali na bieżąco pensji. Ponadto klub nie prowadził żadnych akcji marketingowych związanych z 75. urodzinami Górnika, które wypadają za niecały tydzień.
Jednocześnie zaznaczył, że decyzja nie jest ostateczna. Stwierdził, że wszystkie strony mają teraz 2-3 dni do namysłu.
Matysek jest zdania, że może dalej być prezesem Górnika, natomiast nie wyobraża sobie dalszej współpracy ze wspomnianą dwójką. Jeśli Masoń i Miller-Gogolińska odejdą z klubu, to Matysek jest gotów pozostać na stanowisku.
A wszystko to wydarzyło się dosłownie chwilę po tym, gdy z pracy w Górniku zrezygnował dyrektor sportowy Łukasz Milik. To właśnie Matysek miał teraz odpowiadać w największym stopniu za transfery. Wcześniej z Górnika odszedł również rzecznik prasowy Konrad Kołakowski.
CZYTAJ TAKŻE:
Rewelacja sezonu w Bundeslidze na celowniku gigantów. Ma śmieszną klauzulę
"Trzeba być kretynem". Ukarali Rosjanina za te słowa