Filip Bednarek ma dość ławki rezerwowych w Lechu Poznań. "Każdy mecz to udręka"

- Muszę przełknąć wiele goryczy, bo w sporcie nie zawsze rządzi sport. Jest to trudne - mówi Filip Bednarek. 31-latek pomógł Lechowi Poznań w awansie do 1/4 finału Fortuna Pucharu Polski, ale w lidze jest rezerwowym.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Filip Bednarek WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Filip Bednarek
Sezon zaczynał jako podstawowy bramkarz Lecha Poznań, jednak w PKO Ekstraklasie wystąpił jedynie w trzech meczach. Tyle samo minut rozegrał w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Filip Bednarek stracił najwięcej w porównaniu do poprzedniego sezonu. Do Kolejorza z wypożyczenia wrócił Bartosz Mrozek i to on stał się numerem jeden w bramce.

Bednarek musi zadowolić się grą w Fortuna Pucharze Polski. Przez ostatnie cztery miesiące wystąpił w dwóch meczach. Najpierw z Zawiszą Bydgoszcz, a w czwartkowy wieczór z Arką Gdynia. O ile spotkanie w Bydgoszczy było bez historii (4:0), o tyle nad morzem Bednarek musiał cały czas zachować koncentrację. Lech wygrał 1:0 i awansował do ćwierćfinału, ale mogło być różnie, gdyby nie dwie kluczowe interwencje 31-latka w pierwszej i drugiej połowie.

- Tak wygląda gra bramkarza w Lechu Poznań. Tu nikt nie będzie cię rozgrzewał, musisz być przygotowany na jeden, może dwa strzały i cały czas być skoncentrowanym. A nie jest to łatwe, bo ta pierwsza interwencja z 14. minuty była moim pierwszym kontaktem z piłką w meczu. Newralgiczny moment, który definiuje gotowość bramkarza do gry w Lechu. Gra w Lechu jest innym sportem - mówił Bednarek po meczu w Gdyni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: magiczne zagranie. Wszystko zrobił perfekcyjnie

Dla Bednarka był to pierwszy mecz od ponad miesiąca. Nie jest łatwo radzić sobie z rolą rezerwowego, gdy dopiero co było się numerem jeden.

- Naszym głównym celem są zwycięstwa Lecha. Czy gram ja czy Bartek, to klub jest zawsze ponad wszystkim. Indywidualne podejście zawodnika schodzi na drugi plan, choć nie zawsze jest to łatwe, bo każdy ma swoje ambicje. Ale ambicja własna nigdy nie może wyjść przed ambicje klubu - mówi Bednarek.

- Każdy mecz spędzony na ławce jest dla mnie udręką. Chcę, żeby drużyna wygrywała, ale potem wracam do domu i staram się w tych czterech ścianach rozmawiać na różne tematy. Muszę przełknąć wiele goryczy, bo w sporcie nie zawsze rządzi sport. Jest to trudne - podkreśla rezerwowy w tym momencie bramkarz Kolejorza.

Lech ma jeszcze dwa mecze do rozegrania w 2023 roku. W najbliższy weekend u siebie z Piastem Gliwice, a następnie wyjazdowy z Radomiakiem Radom. Wygrana w Gdyni, a wcześniej na śniegu w Kielcach pozwoliła nieco odetchnąć. Po bolesnej przegranej z Widzewem pojawiło się sporo krytyki pod adresem drużyny i trenera Johna van den Broma.

- Lech Poznań jest zawsze dwa mecze od kryzysu. Dobrej drużynie nie wypada przegrywać dwa razy z rzędu. Powiedział mi to kiedyś jeden z trenerów i do dziś zostało mi w głowie. Mecz w Kielcach nie miał nic wspólnego z piłką nożną. Zdobyliśmy trzy punkty i tyle w temacie. Gdybyśmy grali tam normalny mecz i nie wygrali, to rzeczywiście można byłoby zacząć mówić o kryzysie. Gramy pod dużą presją, nie chodzi o to, żeby wygrać od czasu do czasu, a jeśli przegramy, to nic się nie dzieje. Tu gra się wyłącznie o zwycięstwa - podsumował Bednarek.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×