Marcin Syroka: Nadzieja umiera ostatnia

Sytuacja Motoru Lublin w tabeli jest nie do pozazdroszczenia. 10 punktów zdobytych w 18. meczach to mizerny rezultat, gwarantujący przedostatnie miejsce. Bezpieczna strefa oddala się coraz bardziej, gdyż podopieczni Mirosława Kosowskiego nie wygrali od 5. kolejki.

Paweł Patyra
Paweł Patyra
Obecne rozgrywki przypominają sezon 1995/1996, kiedy Motor spadł z ostatniego miejsca i na 11 lat pożegnał się z zapleczem ekstraklasy. Wówczas rozstrzygnął na swoją korzyść zaledwie 2 z 34 meczów i zremisował 8. Jedynym piłkarzem, który pamięta tamte czasy jest Marcin Syroka. - Wiadomo, że co jakiś czas ubywa nam zawodników. Podejmujemy walkę z każdym, bo nawet z Widzewem u siebie nie przegraliśmy meczu. Tylko punktów jest bardzo mało, bo 10. Nasze tłumaczenie, że zabrakło szczęścia nie przemawia do niektórych. Ja też nie jestem zadowolony z tej rundy. Został nam jeden mecz, a na wiosnę będzie naprawdę ogromnie trudno utrzymać się w I lidze - ocenia doświadczony zawodnik.
Syroka nieprzerwanie od 13. lat broni barw Motoru.
Słabe wyniki osiągane na boisku idą w parze z trudną sytuacją finansowo-organizacyjną, która w lubelskim klubie trwa od lat. Zaległości wobec piłkarzy to chleb powszedni, ale balansowanie na krawędzi nie może trwać w nieskończoność. - Nadzieja umiera ostatnia. Myślę, że to nie zależy od nas. To zależy od tego czy ktoś wpadnie na pomysł, żeby ratować klub, budować zespół w Lublinie. Chodzą słuchy, że będzie budowany stadion, tylko trzeba zadać sobie pytanie, kto będzie na nim grał? Wydaje mi się, że budować ładny stadion, żeby grała na nim IV liga to z całym szacunkiem jest bez sensu. Miejmy nadzieję, że ktoś się znajdzie, może wspólnie z miastem. Jest podobno pomysł spółki. My mamy jeszcze mecz z Wartą w Poznaniu. Gramy do końca i później czekamy na jakieś rozwiązania - argumentuje Syroka.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×