Niedosyt po meczu na spodzie tabeli PKO Ekstraklasy. Podział punktów

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: mecz ŁKS Łódź - Ruch Chorzów
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: mecz ŁKS Łódź - Ruch Chorzów

Z tego rezultatu zarówno jedni, jak i drudzy raczej nie będą zadowoleni. Piłkarze ŁKS-u Łódź zremisowali z Ruchem Chorzów 1:1 w 19. kolejce PKO Ekstraklasy.

Nie da się ukryć, że było to starcie dwóch najsłabszych jak dotąd drużyn krajowej elity. Złośliwi mogliby nawet powiedzieć, że dla jednych i drugich był to już przedsmak rozgrywek pierwszoligowych nowego sezonu. Ale zarówno łodzianie, jak i chorzowianie chcieli udowodnić, że nie poddadzą się do końca i zaczną punktować.

- Widzę dobre nastawienie i atmosferę. Myślę, że zawodnicy mają świadomość, że jest to dla nas arcyważny mecz, więc z wielką powagą oraz koncentracją się do niego przygotowujemy. Widzę, że jest dobre nastawienie, że ta drużyna zaczyna ze sobą funkcjonować. Jest to bardzo ważny mecz, a walczymy o to, żeby mieć kolejne starcia także były bardzo ważne - zapowiadał na przedmeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec ŁKS-u Piotr Stokowiec.

Od początku to gospodarze byli drużyną, która sprawiała wrażenie, że dąży do zdobycia bramki nieco bardziej. Już w drugiej minucie niezły strzał z dystansu oddał Michał Mokrzycki, ale piłka przeleciała nad bramką Krzysztofa Kamińskiego. Goście odpowiedzieli kilkoma stałymi fragmentami, ale brakowało przy nich konkretów w postaci strzałów. W 20. minucie zrobiło się zamieszanie, po którym uderzał Łukasz Moneta, ale skończyło się na pozycji spalonej.

ZOBACZ WIDEO: Rzadki widok. Messi wszedł do sklepu i się zaczęło

W trzecim kwadransie gry ełkaesiacy przycisnęli i zdobyli bramkę. Piłkę 25 metrów od własnej bramki stracił Tomas Podstawski na rzecz Jędrzeja Zająca, a potem szybko Kay Tejan zagrał do Engjella Hotiego, a Kosowianin wiele się nie zastanawiał, tylko uderzył z 17. metra tuż przy słupku bramki Ruchu i dał prowadzenie ŁKS-owi.

Łodzianie mogli i powinni to prowadzenie podwyższyć chwilę później, gdy szanse mieli jeszcze Tejan, Dani Ramirez czy Marcin Flis. Pod koniec pierwszej części gry Ruch znów miał kilka stałych fragmentów, ale skończyło się tylko na strachu.

Po zmianie stron Niebiescy ruszyli do odrabiania strat. Zaczął strzałem z dystansu Maciej Sadlok, później jeszcze bliski gola samobójczego był Levent Guelen. ŁKS w drugiej części gry rzadko gościł pod polem karnym rywala i został za to skarcony, ale o tym później.

W 73. minucie mecz został przerwany na kilka minut z powodu zadymienia racami odpalonymi przez sympatyków Ruchu. Sędzia Krzysztof Jakubik podjął decyzję, że piłkarze mają zejść do szatni.

A gry wrócili, Ruch dalej atakował. W 78. minucie rezerwowy Artur Pląskowski padł na murawę po kontakcie z Hotim, a sędzia Krzysztof Jakubik podyktował rzut karny, ale po obejrzeniu sytuacji na monitorze wycofał się z tej decyzji.

Przyjezdni dopięli swego w 88. minucie. Dośrodkowanie z lewej strony Mateusza Bartolewskiego zamknął głową Przemysław Szur i pokonał Aleksandra Bobka, dając swojej drużynie remis.

ŁKS do końca jeszcze próbował walczyć o gola na 2:1, ale nawet mimo doliczonych siedmiu minut nie zdołał tego dokonać. Skończyło się więc na podziale punktów, który ani łodzian, ani chorzowian - w kontekście ich obecnej sytuacji - raczej nie zadowala.

ŁKS Łódź - Ruch Chorzów 1:1 (1:0)
1:0 - Engjell Hoti 32'
1:1 - Przemysław Szur 88'

Składy:

ŁKS: Aleksander Bobek - Bartosz Szeliga, Levent Guelen, Marcin Flis, Piotr Głowacki - Dani Ramirez, Michał Mokrzycki, Adrien Louveau, Jędrzej Zając - Engjell Hoti, Kay Tejan.

Ruch: Krzysztof Kamiński - Przemysław Szur, Maciej Sadlok, Mateusz Bartolewski - Konrad Kasolik, Tomas Podstawski, Tomasz Swędrowski, Łukasz Moneta - Miłosz Kozak, Michał Feliks, Juliusz Letniowski.

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Żółte kartki: Kozak, Letniowski (Ruch)

Widzów: 9048

Czytaj też: Koniec telenoweli z rodziną Platków. Ale ŁKS Łódź ma nowego akcjonariusza

Komentarze (0)