Liverpool igrał z ogniem na boisku outsidera. Niepotrzebne nerwy mimo przewagi

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Peter Powell / Na zdjęciu: Darwin Nunez świętuje gola w meczu z Burnley
PAP/EPA / Peter Powell / Na zdjęciu: Darwin Nunez świętuje gola w meczu z Burnley
zdjęcie autora artykułu

Nie było niespodzianki na Turf Moor i Burnley przegrało z Liverpoolem 0:2. Zespół prowadzony przez Juergena Kloppa awansował - przynajmniej na chwilę - na pierwsze miejsce w Premier League.

W tym artykule dowiesz się o:

Przewaga Liverpoolu była bardzo duża, nawet jeśli końcowy wynik na to nie wskazuje. Tu w zasadzie nie było mowy o jakiejś niespodziance. Stojący w bramce gości Alisson nawet nie zdążył się pobrudzić czy spocić. On nie miał kompletnie nic do roboty, choć cały czas musiał być skoncentrowany, zwłaszcza w drugiej połowie.

Zapracowany był za to James Trafford. Co prawda już w 6. minucie musiał wyciągnąć piłkę z siatki, gdy precyzyjnym strzałem zza pola karnego zaskoczył go Darwin Nunez. Później jednak golkiper Burnley popisał się kilkoma dobrymi interwencjami.

Czasem sprzyjało mu szczęście, jak wtedy, gdy Mohamed Salah uderzył w poprzeczkę. Albo  trochę wcześniej, kiedy sędzia Paul Tierney z jakiegoś powodu nie uznał gola Liverpoolu. Strzelał Cody Gakpo, natomiast arbiter dopatrzył się przewinienia Nuneza, który walczył o piłkę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polscy policjanci najlepsi na świecie! Tylko spójrz, jak pięknie grali

Nie było statystyki, w której Burnley byłoby lepsze. To było bardzo nierówne starcie, ale można było taki scenariusz założyć z góry, bo jednak grał przedostatni zespół w tabeli z wiceliderem. Różnica była olbrzymia. Długimi fragmentami Liverpool bez problemu utrzymywał się przy piłce na połowie przeciwnika, nie było żadnego doskoku, bardziej agresywnego pressingu. A kiedy już Burnley odzyskiwało piłkę, to nie potrafiło wyprowadzić kontrataku.

To się zmieniło dopiero, gdy sędziowie po obejrzeniu powtórek nie uznali drugiego tego wieczora gola Liverpoolu. Po dwójkowej akcji Harveya Elliotta i Ryana Gravenbercha trafił ten pierwszy, natomiast okazało się, że będący na pozycji spalonej Salah absorbował uwagę bramkarza. Wtedy Burnley ruszyło.

Nie był to zmasowany atak, ale przynajmniej parę akcji poderwało kibiców. Po jednym z dynamicznych rajdów Wilsona Odoberta kapitalną okazję na piątym metrze miał rezerwowy Johann Gudmundsson, lecz fatalnie spudłował. Jeszcze w końcówce po koszmarnej stracie Wataru Endo dobrego kontrataku nie wykorzystał Jacob Bruun Larsen.

Podopieczni Juergena Kloppa chyba uznali, że jest już po zabawie, choć prowadzili tylko różnicą jednego gola. Bo na drugą połowę wyszedł zupełnie inny, gorszy zespół Liverpoolu. Tak jak w pierwszej części oddali czternaście strzałów i zdominowali przeciwnika, tak po zmianie stron próby gości można było policzyć na palcach jednej ręki. Nie było już mowy o żadnej kontroli. Liverpool igrał z ogniem, choć miał naprzeciwko siebie jeden z najgorszych zespołów w Premier League. Ostatecznie udało się dowieźć korzystny wynik do końcowego gwizdka sędziego.

Był on nawet bardziej okazały, bo w 90. minucie po akcji dwójki rezerwowych trafił Diogo Jota po podaniu Luisa Diaza.

Burnley FC - Liverpool FC 0:2 (0:1)

0:1 Darwin Nunez 6' 0:2 Diogo Jota 90'

Składy:

Burnley: James Trafford - Vitinho, Dara O'Shea, Jordan Beyer, Charlie Taylor - Wilson Odobert, Sander Berge, Josh Brownhill (90+2' Aaron Ramsey), Zeki Amdouni (85' Nathan Redmond), Mike Tresor (61' Johann Gudmundsson) - Lyle Foster (85' Jacob Bruun Larsen).

Liverpool: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Jarell Quansah, Virgil van Dijk, Joe Gomez - Harvey Elliott (67' Dominik Szoboszlai), Wataru Endo, Ryan Gravenberch (66' Curtis Jones) - Mohamed Salah, Cody Gakpo (67' Luis Diaz), Darwin Nunez (84' Diogo Jota).

Żółte kartki: Berge, O'Shea (Burnley) oraz Alexander-Arnold (Liverpool).

Sędzia: Paul Tierney.

# Drużyna M Z R P Bramki Pkt
1 Arsenal FC 34 24 5 5 82:26 77
2 Manchester City 33 23 7 3 80:32 76
3 Liverpool FC 34 22 8 4 75:34 74
4 Aston Villa 34 20 6 8 71:50 66
5 Tottenham Hotspur 32 18 6 8 65:49 60
6 Manchester United 33 16 5 12 51:50 53
7 Newcastle United 33 15 5 13 69:54 50
8 West Ham United 34 13 9 12 54:63 48
9 Chelsea FC 32 13 8 11 61:57 47
10 AFC Bournemouth 34 12 9 13 49:60 45
11 Brighton and Hove Albion 33 11 11 11 52:54 44
12 Wolverhampton Wanderers 34 12 7 15 46:54 43
13 Fulham FC 34 12 6 16 50:54 42
14 Crystal Palace 34 11 8 15 44:55 41
15 Brentford FC 34 9 8 17 52:59 35
16 Everton 34 11 8 15 36:48 35
17 Nottingham Forest 34 7 9 18 42:60 30
18 Luton Town 34 6 6 22 46:75 24
19 Burnley FC 34 5 8 21 37:69 23
20 Sheffield United 34 3 7 24 33:92 16

CZYTAJ TAKŻE: Takich słów we Włoszech jeszcze nie było. Powiedział na głos, co myśli o Zielińskim Nie wygrali od dwóch miesięcy. Steven Gerrard domaga się transferów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)