Przed pojedynkiem ŁKS-u z Dolcanem, trener Grzegorz Wesołowski powtarzał, że jego zawodnicy szczególnie muszą zwrócić uwagę na najskuteczniejszego zawodnika I ligi w tym sezonie - Macieja Tataja. Sprawę gospodarzom uprościł jednak szkoleniowiec zespołu z Ząbek Marcin Sasal, który posadził Tataja na ławce rezerwowych.
- Mam w kadrze trzech równorzędnych napastników, dziś miało zagrać dwóch, więc któregoś musiałem posadzić na ławce. Padło na Tataja, bowiem to zawodnik świetnie radzący sobie w polu karnym rywala, ale nieco gorzej przy kontrach, a właśnie na grę szybkim atakiem się dziś nastawialiśmy - powiedział po meczu trener gości.
Gospodarze zaatakowali od pierwszego gwizdka sędziego. Od początku bardzo aktywny był Piotr Klepczarek, który miał już w 7. minucie okazję do pokonania golkipera Dolcanu. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Tomasz Hajto, Klepczarek strzelił głową, a Maciej Humerski z największym trudem przerzucił piłkę nad poprzeczką. Chwilę później znów Klepczarek był bliski wpisania się na listę strzelców. Tym razem, po podaniu Łukasza Gikiewicza, strzelał z ostrego kąta tuż przy słupku, ale bramkarz gości nogą wybił piłkę na rzut rożny.
Klepczarkowi się nie udawało, więc wyręczyli go partnerzy. W 16. minucie Gikiewicz znalazł na 18. metrze Damiana Nawrocika, ten przyjął piłkę, ograł trzech obrońców i pewnym strzałem pokonał Humerskiego. Goście nie zdążyli otrząsnąć się po stracie gola, a było już 2:0. Tym razem z rzutu rożnego dośrodkował Klepczarek, niepewnie interweniowała obrona Dolcanu, a z najbliższej odległości strzałem głową wynik podwyższył Gikiewicz.
W Łodzi przez cały dzień padał deszcz i pogoda nie zachęcała do gry w piłkę nożną i do finezyjnych zagrań. Łodzianie prowadząc więc 2:0 odpuścili, zwolnili tempo i spokojnie kontrolowali zawody. Zawodnicy Dolcanu natomiast nie potrafili zagrozić bramce Bogusława Wyparły. Tak wyglądała końcówka pierwszej połowy i początkowe fragmenty drugiej.
Z czasem łodzianie jednak się obudzili i znów zaczęli mocno napierać na bramkę Dolcanu. W 55. minucie okazję do zdobycia gola miał Marcin Adamski. Na 23. metrze faulowany był Gikiewicz, przy rzucie wolnym w murze znalazła się niemal cała drużyna gości, a mimo to, kapitan ŁKS-u uderzył precyzyjnie i tylko dzięki fantastycznej interwencji Humerskiego, gracze z Ząbek nie przegrywali już 0:3. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze... Kwadrans później, trójkową akcję przeprowadzili Krzysztof Mączyński, Gikiewicz i Janusz Wolański i ten ostatni strzałem z kilku metrów ustalił wynik spotkania.
Na ostatnie minuty trener gości wpuścił w końcu Tataja i po raz pierwszy w tym spotkaniu groźnie zrobiło się pod bramką Bogusława Wyparły. Najpierw rzut wolny świetnie wykonał Mariusz Korkuć, piłka leciała prosto w okienko, jednak golkiper ŁKS-u znakomitą paradą uratował swój zespół od straty gola, a po kilkudziesięciu sekundach z najbliższej odległości uderzał Tataj, ale ponownie lepszy był Wyparło.
ŁKS wygrał więc pewnie z Dolcanem 3:0 i zapewnił sobie trzecią pozycję w tabeli I ligi na najbliższe miesiące. Kolejne ligowe pojedynki odbędą się bowiem dopiero w marcu.
ŁKS Łódź - Dolcan Ząbki 3:0 (2:0)
1:0 - Nawrocik 16'
2:0 - Gikiewicz 20'
3:0 - Wolański 71'
Składy:
ŁKS Łódź: Wyparło - Woźniczka, Adamski, Hajto, Klepczarek, Wolański, Łakomy, Sierant (86' Mowlik), Mączyński, Nawrocik, Gikiewicz.
Dolcan Ząbki: Humerski - Unierzyski, Stawicki, Hirsz, Korkuć, Kosiorowski (81' Dadacz), Lech (61' Stańczyk), Imeh, Hinc, Stretowicz (61' Tataj), Ziajka.
Żółte kartki: Woźniczka, Mowlik (ŁKS) oraz Unierzyski (Dolcan).
Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn).
Widzów: 6500 (ok. 50 gości).