Szpakowski to legenda polskiego mikrofonu. 72-letni komentator ma na swoim koncie pracę przy dwunastu piłkarskich turniejach mistrzostw świata i dziesięciu mistrzostw Europy. Do tego Szpakowski relacjonuje zza mikrofonu także zawody w wioślarstwie i kajakarstwie na igrzyskach.
Po ponad roku przerwy legendarny komentator wraca. W ostatnim czacie Szpakowski był odsunięty od struktur TVP Sport, ale teraz będzie pełnił podwójną rolę. Oprócz pracy w zawodzie ma pełnić funkcję doradcy zarządu TVP do spraw sportu i mocno wspierać nowego dyrektora TVP Sport Jakuba Kwiatkowskiego.
- Mam świadomość, że nie mogę zawieść oczekiwań - mówi nam Dariusz Szpakowski.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jak się żyło bez komentowania meczów?
Dariusz Szpakowski: Sporo osób pytało mnie przez ostatni rok: "Panie Darku, czy jeszcze pana usłyszymy?". Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, chciałem wrócić. Dostałem taką szansę i będę starał się ją wykorzystać.
Będzie pan pracował między innymi podczas mistrzostw Europy w Niemczech.
Emocje poczuję na pewno w momencie, gdy zasiądę za mikrofonem. Trzeba się dobrze przygotować. To duża odpowiedzialność. Więcej mam do stracenia, niż do zyskania, dlatego powrót wiąże się ze sporym stresem. Ale bardzo się cieszę.
Dlaczego stresem?
Świętej pamięci Wojciech Młynarski powtarzał: "Im człowiek starszy, tym trema większa". Może źle się wyraziłem - to trema będzie mi towarzyszyć.
A co mógłby pan stracić?
Mam świadomość, że nie mogę zawieść oczekiwań, jeżeli chodzi o oddanie emocji, poprowadzenie meczu w tempie, w napięciu. Mam nadzieję, że sprostam.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"
Od finału mistrzostw świata w Katarze w 2022 roku nie komentował pan żadnego spotkania.
Ale jestem na bieżąco. Nie straciłem kontaktu z futbolem. Śledzę zmiany, wpatruję się w mecze, słucham komentarzy. Mam kontakt z selekcjonerem Michałem Probierzem, a szczególnie z jego asystentem Sebastianem Milą, z którym komentowałem w duecie.
Tęsknił pan za mikrofonem?
Rozmawialiśmy ponad rok temu w Katarze i podtrzymuję swoje zdanie. Był to mój ostatni mundial i zdania nie zmienię. Natomiast wspomniałem, że od czasu do czasu chciałbym jeszcze spróbować swoich sił za mikrofonem. Jest okazja, by zrobić to podczas mistrzostw Europy.
Ma pan na koncie dwanaście mundiali i zbliża się pan do podobnej liczby, jeżeli chodzi o mistrzostwa Europy.
Nie, nie! Bez przesady. Na razie pracowałem na dziesięciu turniejach mistrzostw Europy. Zdrowie pozwala mi jeszcze komentować, ale na tym etapie życia to niekiedy decydujący czynnik. Nie ma sensu na siłę czegoś przeciągać, dlatego podchodzę do wszystkiego rozważnie i spokojnie.
Jak z pana zdrowiem?
Jest OK, nawet bardzo dobrze. Na szczęście.
Podobno ma pan wrócić już na marcowe baraże polskiej reprezentacji.
Pojawił się pomysł, bym skomentował jeden z meczów naszej kadry w marcu. Nie chcę wychodzić przed szereg i niczego deklarować. Mam nadzieję, że uda mi się przynieść szczęście reprezentacji.
Wierzy pan w awans?
Nie będzie to łatwe, ale wierzę w reprezentację. Ostatnio zrobiło mi się po ludzku przykro, widząc, jak Robert Lewandowski schodzi z boiska w 60. minucie meczu Barcelony z Betisem. No nic, do marca jest jeszcze dużo czasu. Zobaczymy, w jakiej formie będą nasi zawodnicy, w jakim zdrowiu. Myślę, że Estonia będzie dla naszej kadry dobrym przetarciem.
Szkoda, że ewentualny drugi baraż przypadł nam na wyjeździe. Grając u siebie, można dłużej odpocząć, odpadają loty. Ale jest, jak jest - nie ma co narzekać. Oby udało się awansować choćby w taki sposób. Wiem, że za chwilę pojawią się głosy w stylu: "po co nam to Euro z taką grą?".
Co pan odpowie?
Po to, by młodzi piłkarze nabierali doświadczenia, by podtrzymać ciągłość występów na dużych turniejach. Na salonach trzeba bywać, nawet wchodząc bocznymi drzwiami. To się przekłada na tysiąc różnych rzeczy - na przykład na rozstawienie w kolejnych eliminacjach, budżet federacji.
Zawodnicy mogą wpisać w CV występ na dużym turnieju i mają możliwość sprawdzenia się na tle najlepszych. A trafiła nam się grupa śmierci. Znakomita generacja piłkarzy z Francji. Holendrzy, którzy ciągle nadają ton i mają apetyt, by odegrać znaczącą rolę. I Austriacy: silni, zgrani, mający swój charakter.
Mamy w zespole nowych zawodników, a dla sporej grupy starszych graczy to już ostatni turniej. Jak spadać, to z wysokiego konia.
Na Euro ma pan komentować mecze innych reprezentacji. W przypadku awansu polskiej drużyny jest szansa, że usłyszymy pana podczas meczów kadry?
To jest jeszcze do ustalenia z dyrektorem TVP Sport. Może jakoś to podzielimy pomiędzy komentatorów, którzy będą pracowali na turnieju? Tylko głośno myślę, decydujący głos mają przełożeni. Na razie trzeba się w ogóle znaleźć na Euro. Zawsze inaczej pracuje się przy dużej imprezie, gdy są nasi.
Po Euro czekają pana igrzyska i zawody w kajakarstwie i wioślarstwie.
Mam nadzieję, że z medalami.
To była pana najdłuższa przerwa od mikrofonu?
Dłuższą miałem za czasów Janusza Basałaja, gdy nie pracowałem w TVP rok i siedem miesięcy. Co mogę powiedzieć... Komentowania się nie zapomina. Wprawek specjalnie nie muszę robić. Myślę, że do czasu marcowych baraży i Euro znajdzie się jeszcze okazja, by rozgrzać głos przy okazji jakiegoś wydarzenia sportowego. Przez ponad rok gardło mi odpoczęło, wyregulowałem emocje i nerwy. Organizm jest przygotowany do nowych wyzwań.
Rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Michał Probierz po rozmowie. Wiemy, jak wyglądał pierwszy kontakt z Santiago Hezze
Wraca do TVP. Dostał stanowisko, na jakim jeszcze go nie było