Kariera piłkarska Romana Koseckiego przypadła na lata 80. i 90. XX wieku. W 1988 roku zadebiutował w koszulce z orłem na piersi. W sumie rozegrał w reprezentacji Polski 69 meczów i strzelił 19 goli.
Jego przygodą z drużyną narodową zakończyła się w atmosferze skandalu. 11 października 1995 roku Polska doznała bolesnej porażki 1:4 w wyjazdowym meczu ze Słowacją w ramach eliminacji do Euro 96.
"Kosa" został wówczas antybohaterem spotkania. Wspólnie z Piotrem Świerczewskim otrzymał tego dnia w Bratysławie czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko, osłabiając tym samym zespół.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale słodziak! Skradł serce piłkarza Legii
Kosecki wyleciał z boiska w kuriozalny sposób. Trener Henryk Apostel zdecydował się zmienić napastnika, ale ten zdaniem sędziego zbyt wolno schodził z murawy, a do tego ściągnął koszulkę. Otrzymał za to drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną.
- Zapomniałem, że dostałem wcześniej żółta kartkę i schodząc zdjąłem koszulkę, a sędzia podleciał i dał mi drugą żółtą i czerwoną. I tak się zakończyła cała przygoda z kadrą. Pocałowałem orzełka, przeżegnałem się, położyłem koszulkę na murawie za linią i zszedłem do szatni. Koszulkę wziął nieżyjący już kierownik drużyny, nie wiem gdzie jest teraz, kto ją posiada - opowiedział w rozmowie z "Faktem".
To właśnie tej koszulki poszukuje teraz Kosecki. Był to jego ostatni mecz w narodowych barwach, dlatego dziwić nie powinno, że ten element piłkarskiego stroju jest dla niego cennym artefaktem.
- Nagroda to moja książka i dzień w Akademii Kosy Konstancin - dodał ze śmiechem 57-latek, który po zakończeniu kariery został m.in. posłem na Sejm.
Czytaj więcej:
Haaland odejdzie? Błyskawiczna reakcja Guardioli
Wysoka skuteczność Lecha Poznań na tydzień przed ligą. Hat-trick napastnika