63 - dokładnie tyle dni czekał Robert Lewandowski na kolejną bramkę w roli gospodarza. Licznik bił od 10 grudnia i trafienia Polaka w meczu z Gironą (2:4). Później nie potrafił strzelić gola w domowych meczach z Almerią (3:2), Villarrealem (3:5) i Osasuną (1:0).
Przełamał się dopiero w niedzielę przeciwko Granadzie, zdobywając bramkę na 2:2 w szalonym meczu. Lewandowski czekał stosunkowo długo na domowego gola, ale warto wspomnieć, że Barcelona między 20 grudnia a 27 stycznia na Montjuic nie zagrała ani razu.
W tym czasie rozegrała za to dwa ligowe mecze na wyjeździe, wzięła udział w Superpucharze Hiszpanii w Arabii Saudyjskiej i rywalizowała w Pucharze Króla na terenie niżej notowanych rywali. W tych spotkaniach "Lewy" zdobył pięć bramek.
Gol wbity Granadzie był 15. Lewandowskiego w tym sezonie. Co ciekawe, "Lewy" w więcej bramek zdobył na wyjeździe (8) niż przed własną publicznością (7). To jego pierwszy taki sezon w karierze, by skuteczniejszy był w roli gościa niż gospodarza.
To już szóste trafienie Polaka w 11. występie po zimowej przerwie. Można to uznać za całkiem udane rozpoczęcie roku przez kapitana Biało-Czerwonych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola